Rozdział 33

2 0 0
                                    

Niechętnie powitałam nowy dzień, w głowie wciąż szumiały mi słowa z wczorajszej sytuacji. Chciałam jak najszybciej o wszystkim zapomnieć, odcinając się od reszty świata. Leżałam, wpatrując się w docierające w głąb pokoju słońce, kiedy Antoś uchylił drzwi i czekał aż cokolwiek powiem. Nie chętnie podniosłam głowę i wpatrywałam się w niego

- Manela, mogę wejść?

- Tak, zapraszam - posłałam mu uśmiech, mały szybko wskoczył na łóżko i wtulił się we mnie, oddałam mu sporą część pościeli i od tej chwili leżeliśmy razem, jednak Antkowi szybko się to znudziło i wkrótce sięgnął rączką do komody, po pilota, kiedy odnalazł kanał ponownie położył się koło mnie.

                                                                      ***

Rebeka krzątała się po kuchni, a Andrew z Victorią siedzieli na górze i oglądali telewizję

- Kiedy macie samolot? - spytałam Rebeki

- Jutro, przed południem - odpowiedziała, po czym spostrzegłam jej wzrok utkwiony we mnie

- Dlaczego tak na mnie patrzysz?

- Słuchaj... przepraszam, że potraktowałam tak twoją rodzinę

- Nie musisz, wiem, że zachowali się skandalicznie, nie mam ci za złe - posłałam jej uśmiech, nie miałam już siły drążyć tego tematu, więc jak najszybciej go zmieniłam

- Napijesz się kawy?

- Bardzo chętnie

Dzień zleciał bardzo szybko i nim znów się rozbudziłam, Rebeka szykowała walizki do podróży.

- Trzymaj się mordko - zwróciła się do Antka, po czym mocno go do siebie przytuliła.

- Ty też i uważaj na siebie! - mały zaczął szlochać

- Nie płacz skarbie, nie długo znów się zobaczymy - poklepała go po pleckach po czym poszła pożegnać Nikodema. Po chwili, pojechaliśmy całą czwórką na lotnisko. Samolot pojawił się punktualnie, pożegnałam się z przyrodnim rodzeństwem a następnie z Rebeką. Patrzyłam jak znikają z pola widzenia. Postanowiłam wrócić z lotniska pieszo. Odpaliłam papierosa i dzielnie maszerowałam w kierunku domu. Po piętnastu minutach musiałam zwolnić, gdyż czułam, że robi mi się słabo, zlekceważyłam to jednak, po czym wznowiłam marsz. Kiedy dotarłam do domu, niebo znacznie pociemniało.

- Gdzieś ty się podziewała? - Nikodem zabrał ode mnie płaszcz

- Wróciłam pieszo - odpowiedziałam bez emocji

- Zaczynałem się martwić

- Nie ma powodów - rzekłam i poczłapałam na górę.

Kiedy położyłam się do łóżka, Nikodem wszedł z ciepłą herbatą

- Jak się czujesz?

- Nie za dobrze, chyba się przeziębiłam

- Widzę, od dwóch dni chodzisz jak struta

- I tak się czuję

- Napij się herbaty, postawi cię na nogi

- Kochany jesteś - odpowiedziałam, po czym wzięłam do ręki kubek z herbatą.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, jestem obok

- Zapamiętam - odpowiedziałam, po czym zasnęłam.

Nowe ŻycieOnde histórias criam vida. Descubra agora