Rozdział 11

2 0 0
                                    

Nikodem jeszcze spał, nie chcąc go budzić wyszłam po cichu z pokoju i wyniosłam zimne już herbaty. Po upływie kilkunastu minut pojawił się w kuchni, witając mnie namiętnym pocałunkiem, kiedy odkładałam właśnie umyte szklanki na suszarkę.

- Kochana, co tak wcześnie wstałaś? - zapytał

- Nie chciałam cię budzić, tak słodko spałeś... Wiesz, myśli nie dają mi spokoju. Mam mętlik w głowie. Martwię się o Nikki. Czuję, że coś jest nie tak. Od wczoraj nie mam z nią kontaktu - podeszłam zmartwiona do okna.

- Przyjdzie, na pewno, przecież jest dużą dziewczynką, poradzi sobie.

- Ja muszę iść jej poszukać, w końcu to moja najlepsza przyjaciółka, jest dla mnie jak siostra.

- Pójść z tobą? - zapytał, obejmując mnie ramieniem.

- Jasne - wtuliłam się.

Bardzo się wzbraniałam przed tym, aby się do niego zbliżyć, ale z drugiej strony potrzebowałam kogoś bliskiego obok siebie, kogoś komu mogę zaufać, a przede wszystkim, potrzebowałam wsparcia. Nie wiedziałam co dzieje się z Nikki. A on był blisko mnie.

                                                               ***

Znalazłam Nikki śpiącą w jakiejś kanciapie, w ramionach Brandona. Wiedziałam już, że nie wynikło z tego nic dobrego... Zrobiło mi się jej żal. Krążyły różne plotki, że to taki podrywacz, że zalicza panienki i ma je tylko na raz. Nie mogłam zrozumieć naiwności Nikki. Zdawała sobie z tego sprawę, a mimo to poddała się mu. W każdym znaczeniu tego słowa.

- Nikki! Wstawaj! - szturchnęłam ją

- Co chcesz...? - przetarła oczy i podniosła się na łokciach. Na podłodze leżały woreczki po dragach, opakowania po lekach. Wiedziałam, że Nikki ich zażyła, głęboko westchnęłam i pomogłam jej wstać.

Nikodem wszystkiemu się przyglądał, odgarniając nogą butelki po piwie, torując nam drogę. Otrzepała się i wyszliśmy. Brandon w tym czasie jeszcze spał. Złapałam za rękę Nikodema, tak jak to robi panna młoda, prowadzona do ołtarza przez ojca, a Nikki objęłam ramieniem.

- Kochana... wyglądasz koszmarnie. Pamiętasz coś z wczoraj? - zapytałam.

- No właśnie nic... Oprócz tego, że wylądowałam z Brandonem w łóżku, a raczej na podłodze. Nie wiem jak znaleźliśmy się z powrotem na sofie. Był taki czuły, słodki, zupełnie inny niż w barze, a potem urwał mi się film.

- Powiedz, że kłamiesz. - złapałam się za głowę.

- Nie... naprawdę nic nie pamiętam. - Nikki przyśpieszyła kroku. Starałam się dotrzymać jej tempa. Nikodem zaprosił nas do siebie, nie mogłam pozwolić na to, by Kacper zastał Nikki w takim stanie.

Usiedliśmy w salonie. Nikki była nie do życia. Było z nią bardzo źle. Podpuchnięte oczy, podziurawione do końca rajstopy i pourywane pasemka, zwisające na ramieniu.

- Ile zażyłaś tych dragów? - zapytał Nikodem

- Jakieś trzy opakowania... nie wiem... nie liczyłam... - Nikki zamknęła oczy i położyła się na kanapie, podkulając nogi. Przykryłam ją kocem. Byłam bezradna, nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Byłam załamana. Przecież to moja najlepsza przyjaciółka. Miałam wyrzuty sumienia, że puściłam ją samą i siedziałam z Nikodemem. Nie wiem co teraz będzie. Muszę pójść z nią do lekarza, zrobić badania czy nie jest aby w ciąży. Położyłam się obok niej i wiedziałam, że nie mogę zostawić jej teraz samej.

Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz