Rozdział 28

2 0 0
                                    

~ NIKKI ~

Tak bardzo tęskniłam za Neymarem. Z każdym dniem coraz bardziej. W przypadkowym mężczyźnie widziałam jego twarz. Rozmowy przez internet nie były dla mnie wystarczające, potrzebowałam czegoś więcej...obecności, codziennej bliskości, czułych słówek, uspakajającego tonu głosu, silnych ramion, ciepłych dłoni, namiętnych ust. Zaczynałam gubić się we własnych myślach, które przybywały wciąż milionami jak armia, gotowa do tego aby w całości zaatakować moją głowę i ostatecznie doprowadzić do szaleństwa. Nie byłam w stanie skupić się na niczym, zaczęłam zaniedbywać pracę, nie odzywałam się do Manueli, nie wychodziłam z pokoju. Chciałabym się odnaleźć, zebrać do kupy i posklejać ale wiem, że teraz nie mam na to czasu. Może ja wcale nie chcę się pozbierać? Z moich rozmyślań i wewnętrznej walki wytrąciło mnie pukanie do drzwi, pobiegłam otworzyć, pewna, że to Neymar, choć tak na prawdę sama w to nie wierzyłam. Zobaczyłam Vanessę. Poznałyśmy się pięć lat temu na obozie, nad morzem, od tej pory byłyśmy nierozłączne, mimo że mieszkała gdzie indziej, nasz kontakt nie osłabł. Niedawno wprowadziła się do Detroit i zamieszkała na przeciwko, do tej pory nie była skora do odwiedzin, aż do dzisiaj.

- Cześć kochana! Kopę lat! - Vanessa rzuciła mi się na szyję

- Cześć, jestem w szoku, wejdź proszę - zaprosiłam ją gestem do środka, kiedy usiadła zaparzyłam herbaty i podałam. - opowiadaj jak tam z Louisem?

- A dobrze, mieszkamy razem sobie i od jakiegoś czasu jesteśmy zaręczeni - wskazała palec z pierścionkiem - I dopiero dziś wróciliśmy z Grecji, nie zdążyłam nawet się rozpakować

- Kochanie! To cudowna wiadomość! - przytuliłam ją mocno do siebie

- Dosyć już o mnie, opowiadaj jak tam z Neyem

- Wiesz... - skrzyżowałam ręce na piersi - już dłuższy czas go nie ma, a ja usycham z tęsknoty

- No każdy związek musi być w końcu wystawiony na próbę - zbyłam to milczeniem. Po krótkiej chwili Vanessa podjęła temat

- Może pojedziemy kiedyś na basen? Tylko my dwie. Co ty na to?

- Świetny pomysł, chociaż... - zawiesiłam głos. Spojrzała na mnie pytająco, kontynuowałam - Czekaj, z tobą? No nie wiem... - z całej siły starałam się zachować powagę

- Nie daj się prosić, chociaż... czekaj, czy ja to dobrze przemyślałam? Pokazać się z tobą w miejscu publicznym?

- Nie przyniosę ci wstydu, obiecuję - podniosłam dwa palce do góry

- No dobra - obie wybuchnęłyśmy śmiechem

- Tylko wiesz, że potem pójdziemy na zakupy? Widziałam na wystawie takiego dużego słodkiego misia

- I chcesz go sobie kupić?

- No nie do końca - spojrzałam na nią maślanymi oczkami

- O nie, nawet o tym nie myśl, poproś Neya.

- Ale gdy ty mi go kupisz, będzie o wiele słodziej

- Nie prawda!

- Prawda!

- Guzik prawda!

- Kochanie, dobrze wiesz, że nie mam guzików

- To mamy problem.

Po chwili zanosiłyśmy się od śmiechu. Przypomniały nam się czasy, kiedy w kółko prosiłyśmy się wzajemnie o sprezentowanie takiego małego pluszaczka. Jeden do tej pory stoi na komodzie.

                                                                    ***

Godzinę później kiedy wymieniłyśmy się ploteczkami, wkrótce Van poszła do domu uporać się z walizkami. Usiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam laptopa. Z racji tego, że mój facet był sławny, na bieżąco mogłam być w temacie i wszystkie nowinki czytałam w internecie. Poszłam zrobić sobie kawy, kiedy wróciłam stronka o Neyu już mi się załadowała. Najpierw w oczy rzuciło mi się zdjęcie z jakąś dziewczyną, a następnie artykuł, który momentalnie zmienił mi nastrój jaki miałam dzięki Van. Upiłam łyk kawy, a następnie zabrałam się za czytanie Neymar Silvan po udanym meczu udał się świętować wygraną z kolegami z drużyny, a także w towarzystwie tajemniczej ślicznotki, która ewidentnie rozkwita przy wschodzącej gwieździe piłki nożnej. Czy to nowa miłość? Nie wiadomo. Jak na razie nie posiadamy wystarczających informacji. Redaktor naczelny Roberto...Nie obchodziło mnie już jak nazywał się ten cały redaktor, nie doczytałam, tylko od razu wyłączyłam laptopa, kompletnie oszołomiona. Dwie godziny siedziałam bez ruchu wpatrzona tępo w stół. Czułam, że dłużej nie zniosę tego na trzeźwo. Poszłam do Matthewa. Zapukałam do drzwi, nikt nie otwierał więc wprosiłam się sama

Nowe ŻycieKde žijí příběhy. Začni objevovat