Rozdział 41

2 0 0
                                    

*** PIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ ***

~ MANUELA ~

Ostatnio co noc budziłam się z bólami. Byłam w ósmym miesiącu ciąży, co stawało się już coraz bardziej widoczne. Nikodem troskliwie się mną zajmował, co sprawiało mi wiele radości. Byłam wdzięczna, że na ten czas kiedy jestem w ciąży, szef zgodził się aby zastąpił mnie w pracy. Okazało się, że udaje mu się dzielić swoją pracę, z zastępowaniem mnie w IMAGINARY. Obudziłam się nad ranem, czując kopniaki dziecka, które aktywnie poruszało się w moim wnętrzu. Nikodem już nie spał, zbierał się na moją zmianę.

- Kochanie, wychodzę do pracy - powiedział mój kochany i pocałował mnie w policzek, znikając po chwili za drzwiami pokoju. Odpowiedziałam krótkie pa, wiedząc, że mnie nie słyszał. Cały dzień należał do mnie i do Antosia, a w zasadzie trzy godziny, bo później zaprowadzałam go do przedszkola. Zwlokłam się z łóżka i zrobiłam duże śniadanie, czułam się straszliwie głodna. Po skończonym posiłku usiadłam z nim przed telewizorem i oglądaliśmy jego ulubioną bajkę, zawsze oglądał ją przed wyjściem. Spojrzałam na zegarek, dochodziła dwunasta w południe. Ubrałam się, następnie braciszka, i wyszliśmy. Przez całą drogę do przedszkola Mały zadawał mi wciąż te same pytania dotyczące mojego dziecka. Nie chciałam znać jeszcze płci, aby nie zamartwiać się imionami. Odpowiadałam wciąż to samo :jak przyjdzie na niego czas. Kiedy zaprowadziłam go już do klasy poczułam silny ból w okolicach bioder, usiadłam na ławce. Zobaczyłam Panią Przedszkolankę. Korzystając z okazji, zapytałam jak sprawuję się Mały. Co do tego nie było żadnych zastrzeżeń, tak jak się spodziewałam, jest grzeczny i robi bardzo duże postępy. Wieczorem ponownie przeglądałam wyniki dzisiejszych badań. Dziecko urodzi się tak jak powinno, bez żadnych powikłań. Byłam szczęśliwa. Chciałam przekazać dziecku całą swoją miłość. Z rozmyślań wyrwał mnie Nikodem, który wrócił z baru.

- Wróciłem! - pokazał się w kuchni, niosąc pełną torbę zakupów

- O matko, chyba wykupiłeś cały sklep - udałam zmartwioną, będąc jednocześnie ciekawa, co jest w środku

- Wiem, że masz zachcianki - wskazał na spory już brzuch. Objęłam swoje dziecko obiema dłońmi. Czułam że tak jak ja, nie może się doczekać swojego przyjścia na świat.

- Ah, tak, ostatnio ciągle mam ochotę na lody

- Tak myślałem - uśmiechnął się, po czym nałożył mi sporą porcję lodów z pudełka

- Czy ja też mogę? - zapytał Antoś

- Oczywiście, o ile odrobisz lekcje, i zjesz kolację - odpowiedział z powagą

- Dobrze - Mały uśmiechnął się

Nim moja zachcianka została spełniona co najmniej w połowie, zorientowałam się, że zjadłam całą porcję, spojrzałam błagalnym spojrzeniem na Nikodema

- Kochanie, będziesz gruba - spojrzał na mnie z troską, zrozumiawszy, że mam ochotę na kolejną porcję

- Już wyglądam jak wieloryb

                                                                 ***

Przygotowałam kolację, a mój mąż w tym czasie kąpał Antosia. Kiedy wyszli z łazienki podałam posiłek na stół.

- Mam nadzieję, że będzie wam smakować - spojrzałam na moich mężczyzn

- A co to jest? - zdziwił się mały, wygrzebując z talerza czerwone fasolki

- Sałatka z sosem ziołowym

- Nie lubię tych czerwonych kulek

- To są fasolki

Nowe ŻycieOnde histórias criam vida. Descubra agora