Rozdział 16

4 0 0
                                    

Galway było piękne. Bez problemu odnalazłam adres domu w którym mieszkał mój tata. To musi być tutaj - pomyślałam z uśmiechem i przytuliłam Antka mocno do siebie. - W końcu jesteśmy braciszku! - ucałowałam go

- Manela...a jak tatuś nam nie otworzy?

- Dlaczego miałby nam nie otworzyć hm? - zapytałam zdziwiona

- Bo dawno u niego nie byliśmy

- Nie przesadzaj głuptasie - zmierzwiłam mu jasne włoski. Wzięłam go na rączki i pozwoliłam aby nacisnął dzwonek do drzwi. Tata powitał nas bardzo serdecznie i uścisnął najmocniej jak potrafił.

- O matko, udusisz mnie! - uśmiechnęłam się promiennie do ojca. Nic się nie zmienił, no może troszkę się postarzał i przybyło mu zmarszczek.

- Kopę lat... - Tata wziął głęboki oddech - tęskniłem za wami niemiłosiernie

- My też - odpowiedziałam zgodnie z Antosiem. Rebeka również powitała nas serdecznie, a Andrew i Victoria jeszcze nigdy nie byli tacy zadowoleni.

- Na ile wpadliście? - zapytała przyrodnia siostra, tym samym dając mi cmoka w policzek

- Na dwa tygodnie, chcemy odpocząć od domu. - wszyscy nagle zamilkli. Ciszę przerwał Andrew głośnym chrząknięciem.

- Pewnie po kasę? - posłał mi uśmiech, nie zraziłam się jednak i pewnie odpowiedziałam

- Po to też - odwzajemniłam uśmiech

- Jaka sumka? - zapytał tata, wręczając mi i Antkowi szklanki z sokiem marchewkowym

- Dwa tysiące dolarów.

- Dobrze córeczko, jutro będziesz miała już na koncie okrąglutkie dwa koła. Rozmienisz sobie w kantorze.

- Dziękuję ci tatku

- Nie dziękuj - machnął ręką - od tego jest tata, aby pomagać swoim dzieciom, nieprawdaż? Po za tym, chcę abyście zapamiętali mnie takiego

- Tato, przecież wiesz, że zawsze będziesz u nas na pierwszym miejscu, mimo że nie mieszkamy już razem.

- Tak, wiem córeczko - spojrzał na mnie i na Antka - chodźcie tu! no już! - przytulił nas do siebie

- Brakowało nam ciebie, wiesz?

- Zdaję sobie sprawę. - zamyślił się, po czym dodał - Macie ochotę na lody?

- TAAAAK!!! - Antoś wskoczył tacie na plecy - Ruszaj tato! - powiedział swoim słodkim głosikiem

- No to wio! - tato podniósł się z krzesła i niczym Superman pobiegł w kierunku drzwi. - Czekam na was przy wejściu! - krzyknął, a reszta rodzinki zebrała się w niecałe dwie minuty.

Jeszcze nigdy nie widziałam takiego uśmiechu u mojego brata. Dobrze zrobiłam, zabierając go ze sobą. Był zachwycony Irlandią, tą rodziną, ja również nie przypuszczałam, że tyle szczęścia może mi dać obecność taty i rodziny, której na mnie zależało, choć nie widywaliśmy się codziennie. Chciałam, żeby wszystko po prostu szło własnym torem, aby było jak najlepiej, planowałam dobrze wspominać ten wyjazd. Weszłam na swoje konto bankowe, sprawdziłam dostępne środki. Dwa tysiące. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech 'będzie na zioło' pomyślałam, ale zaraz skarciłam się za tą myśl. Życie nie polega na tym aby tylko się zjarać. Moje rozmyślania przerwała Rebeka, która zjawiła się w pokoju. - Idziemy do sklepu z Victorią - położyła mi dłoń na ramieniu - może wybierzesz się z nami kochanie?

- Bardzo chętnie, dziękuję ci mamo - wyrwało mi się, spojrzałam na nią ze zmieszaniem - Przepraszam - powiedziałam szybko

- Ojej, nic nie szkodzi kochanie. Mogę być twoją mamą jeśli tylko zechcesz

Nowe ŻycieWhere stories live. Discover now