Epilog (1/2) Jeremiaha

641 40 9
                                    

|pierwsza część epilogu z dwóch|

Początkowo deszcz był irytujący, padało częściej niż w Sydney, to pewne. W ciągu tygodnia spadło tu więcej litrów niż tam w ciągu miesiąca czy nawet roku. To też nie tak, że tutaj było jakoś bardzo deszczowo, po prostu trafiłem na koniec roku, zaraz przed gołoledzią i zimą. To z kolei podbiło moje serce i zmusiło do pogłębienia depresji. Zdiagnozowano u mnie rozdwojenie jaźni, które w połączeniu z roztrzaskaniem się mojej psychiki, dało niesamowity efekt. Nocami często sięgałem po niekonwencjonalne sposoby na skrócenie swojego żywota, żeby nazajutrz nic z tego nie pamiętać. Początkowo wyśmiewałem ludzi, jakie samobójstwo? Czułem się dobrze. Nie licząc mojego ciała, które odmawiało posłuszeństwa przez dobry miesiąc od przylotu. Na szczęście medycy Augusta robili wszystko, żebym stanął na nogi. Była też pewna kobieta, nazywała się Kate. Codziennie rozmawiała ze mną na różne temat. Błahe i te poważne. To ona postawiła mi diagnozę i obiecała leczenie.

Gdy zapierałem się nogami i rękami, gdzie ja do samobója? Ci postanowili to nagrać. Widząc siebie w takim wydaniu, nie mogłem już zaprzeczać. To wyglądało jak z koszmaru. To nie mogłem być ja, a jednocześnie to byłem ja. Śmiejący się i płaczący na przemian, szukający desperacko sposobu na zabicie się. Robiący sobie ostatecznie krzywdę własnymi palcami, zdzierając skórę. Szramy na szyi, ramionach i nogach potwierdzały ich słowa i nagranie. Naprawdę coś się ze mną działo, a ja nie miałem o tym najmniejszego pojęcia. August zawyrokował oddaniem mnie do zakładu zamkniętego. Początkowo mnie to bawiło, ale mijały dni, tygodnie i miesiące, aż zrozumiałem, że to była tylko reakcja obronna.

Leczenie trwało długich dwanaście miesięcy w izolacji od ludzi. Zresztą, i tak nikogo nie miałem. August nie mógł mnie odwiedzać, a jedyną lekarką, która była moją prowadzącą terapię, była Kate. To właśnie jej mogłem zwierzać się z najbrudniejszych myśli, miałem na to przyzwolenie. Opowiedziałem wszystko, byłem po tych dwunastu miesiącach całkiem goły. Wiedziała, jak podniecał mnie widok krwi i cierpienia innych, jak wmawiałem sobie, że nikogo nie zabiłem, zabijając wszystkich. Jak czułem się zdradzony przez ukochanych, odtrącony przez rodzinę. Słuchała, nie oceniała. Ani razu z jej ust nie padły karcące słowa. Ani razu jej wyraz twarzy czy postawa ciała nie wskazywały na obrzydzenie, czy lęk. Czułem się przy niej tak swobodnie. Raz nawet bardzo infantylnie się zachowałem, bo chichotałem podczas układania puzzli, rysowania patyczaków czy opowiadając o uroczych rzeczach. W tym przypadku też nie wydawała się zażenowana. To był jej cel poniekąd, bo to ona dawała mi zadania, które ja musiałem wykonywać.

Oprócz tej infantylnej strony była też histeryczna i bezczelna. Trochę nad tym nie panowałem, zależało od dnia i humoru po obudzeniu lub usłyszanych słowach od Kate. Powiedziałem jej wiele okrutnych słów, żądając wypuszczenia, a na kolejnej sesji płacząc, że chciałbym umrzeć, bo to i tak nie robi nikomu różnicy. Z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, co się ze mną działo. To była właśnie jedna z jej diagnoz, coś o podzieleniu swojej psychiki tudzież duszy, jeśli wierzy się w religię, na kilka części. Nie było to odkryciem roku, zdawałem sobie sprawę, że siedzi we mnie drugi ja. Lekarka stwierdziła, że dla własnego dobra oddzieliłem sobie bezpiecznie negatywne myśli od tych pozytywnych, czyniąc tym samym część siebie nieskazitelnie dobrym, co pomagało mi żyć, oraz część obrzydliwym, do którego uciekałem w krytycznych momentach. Zgodziłem się z nią. Wtem uśmiechnęła się z aprobatą i zapowiedziała, że będziemy sklejać mnie do kupy, aby był tylko jeden. W tym celu – ale nie tylko – dostałem nowe dane personalne. Odzyskałem swoje nazwisko rodowe, ale straciłem pierwsze imię. Chase Gabriel Hammond zmienił się teraz na Gabriela Hammonda. Chase odszedł wraz z Jeremiahem dla mojego własnego dobra psychicznego i prawnego. Czułem ulgę z tej zmiany, ale też delikatne mrowienie na samą myśl, że przypadkiem mogę nadać trzeciej osobowości czy też jaźni imię. Kate wiedziała, co krząta mi się po głowie i uspokoiła, że wychodząc ze szpitala, wyjdę w całości. Żadnego dzielenia się na części, a gdy tylko poczuję się znów źle, natychmiast ona się o tym dowie.

Intertwine//mxb//✔Where stories live. Discover now