IX: Ethan zostaje sam na sam z szatanem

830 71 12
                                    

W to nudne niedzielne południe leżałem jeszcze w łóżku, jednak musiałem wstawać. Zbliżała się pora obiadowa w domu dziecka, jedzenie w tym miejscu było obrzydliwe. Moi znajomi z pokoju już od dawna stali na nogach. Dogadywałem się z nimi, a przynajmniej nie chciałem chłopakom sprawiać problemów.

Collin niski szesnastolatek o zielonych oczach i brązowych włosach. Typowy mól książkowy, nieśmiały, unikający kontaktów z ludźmi, jednak otworzył się na naszą trójkę. Trafił tutaj w tym samym czasie, co ja. Rodzice chłopaka używali wobec niego przemocy, do tego codziennie pili alkohol. Na początku ciężko było do niego dotrzeć, całkowicie izolował się od ludzi.

Chris miał tyle samo wzrostu, co ja, rude, długie włosy sięgające łopatek, często je związywał. Żywiołowy i wesoły chłopak. Był tylko o rok młodszy ode mnie. Nie znałem jednak powodu, dlaczego tutaj trafił, unikał rozmawiania o tym. Zarażał wszystkich wokół swoim optymizmem. Z tego, co wiedziałem, to był kilka razy adoptowany, ale szybko wracał. Mieszkał tu wcześniej niż ja.

Taylor rok starszy ode mnie posiadał czarne krótkie włosy i piwne oczy. Jego ręce były ozdobione tatuażami, w uszach i wardze widniały kolczyki. Małomówny chłopak, jednak potrafił wysłuchać drugą osobę. Ludzie często się go bali, odtrącał ich swoim wyglądem. Jego matka zmarła na nowotwór, miał ojca, jednak nikt nie mógł się z nim skontaktować, dlatego wylądował tutaj.

Tak naprawdę tylko z tą trójką potrafiłem się dogadać, z innymi dzieciakami nawet nie rozmawiałem. Otis dał sobie ze mną spokój. Przez jakiś czas byłem jego ofiarą, któregoś dnia postawiłem mu się, pobiłem go. Od tamtej pory unika mnie ze strachu, a ja nie wchodzę mu w drogę. Słabsze dzieciaki zostają celem Otisa.

Chris rozmawiał z Taylorem, a raczej ten drugi go bardziej słuchał, niż gadał. Wstałem z łóżka, które od razu pościeliłem, lubiłem mieć porządek na nim. Collina jedynie nie było w pokoju, prawdopodobnie już zszedł na obiad. Wychodził tylko by załatwić najważniejsze potrzeby.

— Och, wreszcie wylazłeś z tego łóżka — powiedział z uśmiechem na ustach Chris.

— Zamknij się — odparłem krótko, jednak bez złości w głosie dałem mu jasno do zrozumienia, by nie drążył. Chłopak zawsze się uśmiechał, dzięki temu potrafił ukryć swoje prawdziwe uczucia.

— Skoro już wstałeś, to możemy iść na obiad. Collin na pewno na nas czeka.

Ruszył żwawym krokiem w stronę drzwi. Obok niego szedł Taylor, ta dwójka złapała naprawdę dobry kontakt.

— Jeśli byłeś głodny, mogłeś iść beze mnie — odpowiedziałem obojętnym tonem. Chociaż to było miłe, że na mnie poczekali. Chrisowi nigdy nie zamykała się gęba, gadał jak najęty.

— Wtedy siedziałbyś tam sam, nie chcę tego. Weselej jest przebywać z kimś. — Popatrzył na mnie. Zawsze był tym, który dba o wszystkich. Przemilczałem to, mając dosyć rozmowy z chłopakiem.

Weszliśmy na stołówkę, czyli pomieszczenia największego w całym domu dziecka. Sala miała brązowe ściany, natomiast płytki podłogowe w kolorze szarym. Stoliczki z przodu wraz z kolorowymi krzesełkami były niższe od tych znajdującym się z tyłu, przeznaczone dla mniejszych dzieci. Stanęliśmy w długiej kolejce, na sali panował gwar. Jedna z opiekunek stała przy wejściu pilnując jako takiego porządku. Miałem to szczęście, że przez ostatnie kilka dni nie spotkałem Bradleya. Prawdopodobnie chciał się zemścić za to, co mu ostatnio zrobiłem, mężczyzna nie znosił sprzeciwu.

W końcu nadeszła nasza kolej, dostałem swoją tacę z jedzeniem, na której znajdowała się zupa, wyglądająca dziwnie, a na drugim talerzu był rozgotowany ryż. Nie wyglądało to apetycznie, wręcz odstraszało od spożycia. Wzrokiem szukałem Collina, kiedy go tylko odnalazłem, poszedłem w tamtą stronę. Usiadłem naprzeciwko niego, posłał mi delikatny uśmiech. Zaraz obok mnie dosiedli się Chris oraz Taylor. Przy naszym stole panowała wesoła atmosfera.

Intertwine//mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz