II: Jeremiah ma pokutę

1.3K 77 18
                                    

Otwierając lodówkę, zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest w niej pusto. Opuściłem głowę w dół na samą myśl, że miałem wyjść z mieszkania. Nie robiłem tego od kilku tygodni, zazwyczaj krótki telefon do restauracji, a po godzinie ciepłe danie stało pod drzwiami. W końcu jednak zaczęło to przerastać mnie kosztami.

To nie tak, że wyjście na słońce groziło spaleniem, co w sumie było prawdopodobne w lecie, gdy się go nie lubiło. Ja po prostu nie powinienem pokazywać się publicznie. Ot, Chase, który ścigał, zaczął być ściganym. Nie uwierzyłbym w te pogłoski jeszcze z dwa lata temu, ale od tamtego czasu wiele się pozmieniało. Cały się musiałem zmienić i miałem jeszcze bardziej. Czekała mnie pokuta, którą sąd zlecił AFP, a uściślając pewnemu dupkowi, któremu w normalnych okolicznościach ujebałbym łeb. Naprawdę, ten facet był szatańsko pusty na ludzi, a gdy patrzył na mnie, od razu widziałem pogardę. Czuł się lepszy, czuł, że ma mnie w garści. To nie do pomyślenia.

Zamknąłem lodówkę i zacząłem kierować się do sypialni. Moje mieszkanie przypominało klitkę lub ewentualnie pokój studenta. Znajdowały się tu łącznie trzy pomieszczenia, z czego największym była kuchnia z pseudo salonem, w którego skład wchodziła podwójna kanapa – mała jak cholera – oraz stary telewizor. W „kuchni", która stała za starym ekranem, znajdowały się dwie szafki stojące, mała kuchenka i bardzo średnich rozmiarów lodówka. Planowałem jeszcze wyżebrać mikrofalę, ale trzeba się szanować i wtedy sobie o tym przypominałem: zawsze można ukraść. I trafić na dożywocie, tak.

Sypialnia natomiast była mała. Stare łóżko, które jedynie materac dostało nowe i nie skrzypiało już tak wkurzająco co pół roku temu. Nie było ono duże, jakby się ścisnąć to może dwie osoby by wlazły. Zresztą, jakie dwie osoby? Bałem się wytknąć nos poza framugę a co dopiero zaprosić jakąś kobietę! Wracając; mebel stał wciśnięty w róg pokoju, a nad nim było stare okno. Rzadko je otwierałem, bo groziło wybiciem. Na lewo stała duża szafa, która też skrzypiała jak cholera przy każdym otwieraniu drzwi. To tam znajdował się mój cały dobytek na ten czas. Kilka bluzek, bluz, koszul, spodni i bielizny ze skarpetami w osobnym kartonie po butach. Na trzech wieszakach za to wisiały szary płaszcz do połowy ud, ciepła ciemnozielona kurtka oraz ta luźniejsza, czyli bawełniana beżowa kurtka. Obecnie mieliśmy początki wiosny, więc i pogoda sprzyjała, choć wybitnie ciepło nie było. Jeszcze. Mówiłem już, jak bardzo nie lubiłem gorąca? Och, to teraz już o tym wiecie.

Sięgnąłem ze zniszczonego mebla cienką bluzę i narzuciłem na siebie. Od razu kaptur naciągnąłem na głowę. Ta była zdecydowanie moja ulubioną. Szaro niebieska, gdzie materiał idealnie okrywał moje blond włosy i chronił przed wykryciem z kilometra. Może nie było blondynów tutaj mało, ale prościej było wypatrzyć mnie, niż bruneta. Wcisnąłem dłonie do kieszeni i odwróciłem się na pięcie. Przy drzwiach nałożyłem na stopy podniszczone botki i chwyciłem pewnie za klamkę. Podskoczyłem w miejscu, gdy przed sobą zobaczyłem ubraną na czarno postać. Facet stał z dłonią w powietrzu, jakbym przerwał mu chęć zapukania. Syknąłem pod nosem, starając się ustabilizować puls.

– Zwariowałeś? – warknąłem do niego.

– Och, szczur boi się kota? – zadrwił, wymijając mnie.

Patrzyłem, jak ten po kilku krokach już znajduje się przy kanapie po mojej lewej. Rzucił na nią jakąś reklamówkę, a drugą odstawił na blat w kuchni. Wszystko było ciekawym zjawiskiem, bo ten człowiek się w moim mieszkaniu nie pojawiał. Przepraszam, norze. Dylan Petrovic był przed czterdziestką, ale dalej w pełni oddawał się służbie i pilnowaniu takiego chuligana, jakim byłem. Szatynowe pierścienie okalały jego twarz, nadając odrobinę dziecinności, choć z naszej dwójki to ja wyglądałem tutaj na szczeniaka pod każdym względem. Nikt nie dałbym mi więcej niż osiemnaście lat. O ironio, miałem dwadzieścia cztery!

Intertwine//mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz