XXV: Jeremiah stracił kontrolę

674 46 4
                                    

Szedłem niespiesznym krokiem do domu. Cieszyłem się, że panowała taka ciemnica, a jedyne światło dawały sporadyczne lampy uliczne. Moje ciało samo się poruszało w kierunku domu, umysł przestał pracować dawno temu. Zegarek, gdy ostatnim razem sprawdzałem, pokazywał dziesiątą. Byłem spóźniony. Ethan pewnie czekał. Na pewno czekał. Och, ten głupiutki kundel, który merdał ogonem, gdy tylko mnie widział. Ciekawe, czy tak cieszyłby się, gdyby wyczuł zapach krwi na moich ubraniach. Gdyby ją zobaczył. Lyra zawsze się krzywiła, choć doskonale wiedziała, że nie miałem wyjścia. Dlatego nigdy nic nie mówiła, zostawiała swoje uwagi dla siebie. Doceniałem. Ethan na pewno szczerością by mnie zabił.

Zmęczenie ogarniało całego mnie, może dlatego umysł już nie pracował. Poszedł spać. Też chciałem, ale obiecałem Ethanowi rozmowę. Znów bym ją olał. To byłoby okrutne. W sumie ja byłem okrutny, więc mogłem ją olać.

Z takimi rozkminami znalazłem się w domu. Cisza. Damien musiał już spać, skoro nie siedział w salonie. Poszedłem po cichu do łazienki, aby zmyć z siebie krew i nikt nie musiał jej oglądać. Przekręciłem zamek w drzwiach na wszelki wypadek. Nie chciałem, aby Ethan zrobił mi jakąś niespodziankę. Umyłem się dokładnie i przejrzałem w lustrze. Moje oczy... wyglądały zupełnie jak te u narkomanów. Zażyłem tego dnia swoją dawkę narkotyku. Tyle cieknącej krwi, tyle nowych twarzy, których nie znałem. Och i to zmarłe dziecko. Było już zimne, jego mama dopiero stygła. Mogło mieć dopiero z dwa latka, nie więcej. To smutne, ale ucieszyłem się po raz kolejny, że moje dziecko się nie narodziło. Jeśli dożyłbym dnia, w którym ujrzałbym jego martwe ciało...

Zacisnąłem dłonie na umywalce. Ta wizja była obrzydliwa. Chciałem wymiotować, chociaż nie rozumiałem powodu. Dante zabijał schorowane dzieci zaraz po narodzinach. Przeżyłem, bo zdecydował, że warto poczekać do trzynastego roku życia. Mogłem umrzeć jak ten maluch. Pomyśleć, że takie rzeczy działy się też w meliniarskich zakamarkach miasta, które z Podziemiem miały wspólnego tyle, co nic. Ludzie byli obrzydliwi, moje zdanie się tylko utwierdzało z czasem.

Wyszedłem z łazienki i po cichu poszedłem w samych majtkach do sypialni. Może Ethan spał, to też była opcja. Oczywiście ta błędna. Chłopak siedział plecami do mnie na jednym z foteli i grzebał w telefonie. Chciałem narzucić na siebie jakieś ubranie, nawet zdążyłem podejść do szafy, ale ten się odwrócił.

– Wróciłeś... – zająknął się.

Ubrałem spodnie dresowe i pierwszą z brzegu koszulkę. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim, jakbym czekał na ścięcie. Patrzyłem prosto na Ethana, a ten na mnie.

– Powtórzę się, ale może pogadamy jutro? – proponuję zmianę.

– Długo ci zeszło... no i czemu myłeś się na dole? – dociekał. Oczywiście, że dociekał.

– A nie wiem, kaprys jakiś. – Wzruszyłem ramionami.

– Dziwnie się zachowujesz... coś się stało? – spytał, wstając i siadając obok mnie. – Trening poszedł słabo?

– Kundlu, moje problemy nie są twoim zmartwieniem.

– Traktuję cię poważnie, a ty uciekasz ode mnie... liczyłem, że spędzimy trochę czasu dzięki tej rozmowie. Ja nie wiem, czego mi nie wolno robić.

– Nie wolno ci mnie zaskakiwać – wtrącam. – Nie lubię, gdy ktoś to robi. A teraz pozwól – cmokam go w usta – ale pójdę spać i pogadamy rano, okej?

Chłopak wstał, a ja wgramoliłem się pod kołdrę i odwróciłem plecami do niego. Czułem się dziwnie, trochę jak spłoszone zwierzę. To znaczy, one chyba się tak czują. Byłem dziki. Moje łóżko wydawało się dziwnie obce i zimne. Noc przyszła szybko, gdy chłopak zgasił światło i również się położył z życzeniem dobrej nocy. Nie była dobra. Zwłaszcza gdy ciągle zamykałem oczy i widziałem matkę z dzieckiem. Gdy udało mi się zasnąć, zaraz widziałem samego siebie w litrach krwi. Zerwałem się do siadu, oddychając szybciej. Ethan spał spokojnie twarzą do mnie. Wariowałem. Tak bardzo było mi źle, że szalałem z niepokoju. Nigdy się tak nie czułem. Ilu ja ludzi skatowałem! Ile krwi widziałem? Ile błagań słyszałem? Ile było ciał, z których uchodziło życie? Dlaczego nagle jakaś obca baba i bachor tak na mnie działały?

Intertwine//mxb//✔Where stories live. Discover now