IV: Jeremiah trafił na swoich

924 89 9
                                    

– Już ci współczuję.

Usłyszałem kobiecy głos, więc uniosłem głowę znad półścianki, która dzieliła mnie od obecnej w pokoju nauczycieli trójki starszych wykładowców. Mówcą była starsza kobieta z okularami na nosie i rozczarowaniem w oczach. Prawdę powiedziawszy, już zdążyłem zapomnieć jej imię.

– Ach tak? – drążyłem.

– Ta klasa to najgorsze dzieciaki, jakich spotkałam w swoim życiu, a nawet ich niczego nie uczę.

Stuknęła kilka razy plikiem dokumentów o biurko, aby ułożyły się równo. Wyglądała na skupioną, choć jej głos wydawał się odbiegać od zainteresowania.

– Dostał już lekcję od June – przypomniał jej facet niewiele starszy ode mnie. Ekhem, nowego mnie.

Wyglądał przyjaźnie, co potwierdzała moja pamięć. Arthur Clifford jak ten czerwony pies. Z tym że on nie miał nic z tym kolorem wspólnego. Nawet koszulę nosił w kolorze pogodnego nieba, a dżinsy bardziej tego nocnego. Brązowe włosy idealnie przycięte sterczały do góry, nie to, co moje. Grzywa opadała mi do połowy policzka. Tęskniłem za swoim jasnym blondem, czerń przyprawiała mnie o zwidy. Nie planowałem ścinać włosów, okej? Dajcie żyć.

– Racja, dostałem cenne wskazówki od wychowawczyni – przyznałem.

– Czym są słowa względem czynów? – Opuściła delikatnie okulary i spojrzała na mnie znad nich. – Spotkasz dziś samego diabła, po prostu uważaj.

– Dziękuję za troskę, tak zrobię.

Wstałem i schyliłem się delikatnie, łapiąc w ręce coś w stylu dziennika. Papierowego. W tej szkole potrzebowałem kilku dni, aby nauczyć się, jak co działa. W moich poprzednich placówkach wszystko było elektroniczne, dostawaliśmy laptopy lub tablety, nauczyciele również z jednego korzystali i wszystko odbywało się wygodniej. Teraz musiałem nauczyć się korzystać z papierkowej roboty, co wcale nie brzmiało tak dobrze, a wyglądało jeszcze gorzej.

Szkoła posiadała komputery, ale były one albo w bibliotece, albo w pokoju nauczycielskim. Mogłem z jednego korzystać, aby spisywać najważniejsze informacje online, ale i tak pomagało to tylko starszym, bowiem zabranie komputera na lekcje nie dawało żadnej wygody. No może małą, ale było bez większego sensu.

Gdy tylko podszedłem do drzwi, usłyszałem dzwonek. Starsza kobieta chciała się wtrącić, dlaczego tak szybko wychodzę, ale ucichła na ten dźwięk. Byłem zawsze perfekcjonistą, zegar miałem w głowie, nie w przedmiocie. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem pod salę, gdzie czekać na mnie miała już klasa wyrzutków. Po lunchu nie powinni być aż tak rozbrykani, prawda?

June, ich poprzednia wychowawczyni, dała mi krótki opis każdego członka jej podopiecznych. Wszyscy wydawali się niezrównoważeni, a tylko jeden w tym roku doszedł do ich klasy. Przewodniczący wcale nie poczuwał się do roli, jego zastępca był zbyt strachliwy, a reszta zbyt wulgarna i wygadana, aby nad tym zapanować. Kobieta lubiła ich i niemal trzy razy prosiła, abym dał im czas i szansę, chociaż na początku oni sami mogą nie okazać tych dwóch mojej osobie. Musiałem walczyć o swoje stanowisko już od początku i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że walkę miałem toczyć z nastolatkami. W normalnych okolicznościach robiłbym to z podopiecznymi w mojej pracy, co wcale nie było skomplikowane, gdy się ciebie bali. Tutaj mogło być z tym trudniej, a moja dziecinna twarz na pewno nie miała mi w tym pomóc. Niech cię diabli, matko.

Stojąc pod salą, dało się usłyszeć głośne rozmowy, a nawet trzaski. Mógłbym przysiąc, że podobne wydają kości, gdy gruchoczesz je młotkiem, ale potrząsnąłem głowa, odganiając tę myśl. To nie czas ani pora na rozmyślanie o takich rzeczach. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem dumnym krokiem do klasy. Nie patrzyłem na ten busz, który nie ucichł na mój widok. Mogli mnie nawet w tym harmiderze nie dostrzec, o czym przekonałem się, już stając przed biurkiem. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich, odkładając dziennik na blat za sobą. Wszyscy byli rozstawieni bardzo dziwnie. Widziałem gołym okiem, kto z kim przystaje, a kto na kogo patrzy z ukosa.

Intertwine//mxb//✔Where stories live. Discover now