🌕✨ VI. Chłopiec, który powinien przeżyć

810 48 892
                                    

Remus bardzo dużo do mnie mówił. Musiał, bo przez pewien czas słowa Dumbledore'a do mnie po prostu nie docierały, zupełnie jakby pewna część mnie skutecznie je wypierała. Udawała, że były iluzją, którą sama przecież potrafiłam wyczarować, ułudą, że były zwyczajną fikcją. Przez pierwszą minutę, jaka nastąpiła po wiadomości dyrektora, nie ruszałam się z miejsca, wciąż zmrożona i spocona po sennej wizji i wpatrywałam się tępo w rozpryskujący się w powietrzu pod sufitem cień znikającego feniksa.

Wolno, bardzo wolno poruszyłam palcami, przesunęłam opuszkami palców po zmiętej, zagniecionej pościeli, zaciskając je na szorstkim materiale, chcąc coś wyczuć.

Przecież jeszcze wczoraj ta pościel była miękka, gładka, cudowna, dlaczego teraz jest okrutnie twarda i odpychająca, dlaczego...

Remus w tym czasie zdążył wyskoczyć z łóżka, wysłać patronusa na drugi koniec Europy i wywołać w dwukierunkowym lusterku Syriusza.

— Syriusz, czy to...

— Jestem w drodze do Hogwartu. Muszę sprawdzić, co z Harrym.

— Daj nam...

— Później, Remus.

Gdy mój Lunatyk po raz pierwszy zaklął, otrząsnęłam się z transu.

— Nelly... — wykrztusiłam myśl, która od minuty kotłowała się w mojej ciężkiej głowie wypełnionej migotliwymi kadrami wizji. — Nelly, ona...

Cedrik Diggory nie żyje.

Jego martwe, puste, szare oczy. Jego ciężkie, nieruchome ciało, opadające z tąpnięciem na ziemię, na chłodny grunt, na połyskującą, miękką trawę, na taflę, uderzające o nie z taką obojętnością, takim bezwładem, jak kukiełka — bez życia, bez oddechu, bez przyszłości.

Chwyciłam kurczowo pościel, wpatrywałam się w skąpaną w blasku księżyca postać Remusa z dłonią wsuniętą między zwichrzone, roztrzepane włosy. Próbowałam wyczytać coś z jego skupionej twarzy, ale gubiłam się, błądziłam w niewiedzy po przygryzanych od wewnątrz policzkach i zmarszczonych brwiach i nie rozumiałam niczego, nie odnajdywałam się.

Jedyne, czego pragnęłam, to zobaczyć siostrę.

Merlinie, jak miałam pracować u Fox, skoro same wizje śmierci tak mnie paraliżowały?

— Remusie, ja muszę iść do Nelly...

— Dobrze.

W kilku krokach znalazł się przy mnie i uklęknął, przypatrując mi się intensywnie.

— Zaraz poszukam świstoklika, te od nagłych sytuacji powinny być dostępne od ręki. Ale najpierw wrócimy do domu, a dopiero później skontaktujemy się z Albusem.

— Z Nelly — poprawiłam go bezwiednie.

— Z Cornelią również — przytaknął i wziął moją twarz w swoje ręce, a na ten gest coś mnie rozdarło, bo Cedrik Diggory nie żyje uderzyło mnie jeszcze mocniej, jeszcze realniej i podejrzewałam, że to było dopiero preludium. — Zaparzę herbatę, później się spakujemy.

— Ognistej nalej, proszę.

— Herbatę z Ognistą — wypośrodkował.

Mandragornica zaczęła brzęczeć, ale zignorowałam ją. Brzęczała tak jeszcze dwa razy, ale nie mogłam odebrać. Nie wiedziałam, co powiedzieć Cath.

Wpatrując się bezmyślnie w składające się samoistnie na mój rozkaz sukienki, zastanawiałam się, gdzie jestem i co tak naprawdę robię. Jakim sposobem wczoraj słuchałam z rozrzewnieniem fenomenalnego, bajecznego głosu Andrea Bocellego, a dziś wracałam do Wielkiej Brytanii z powodu śmierci kolegi ze szkoły.

CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz