━ od L. aka A. 🌸

438 35 528
                                    

no dobra, parę rzeczy chyba warto wyjaśnić.

pomysł na Clair II zrodził się już w trakcie części pierwszej i wiedziałam, że muszę tę kontynuację napisać. multum pomysłów w głowie, wiecie, jak to jest. co niewypowiedziane to się potem czkawką odbija. tylko nie sądziłam, że tak się to w czasie rozciągnie i przysporzy mi tylu siwych włosów (a mam ich więcej, niż Nesska).

nie będę kłamać, nie ma co, żeby ci, którzy zaczynają przygodę z pisaniem nie mieli o tym jakiejś zaburzonej, spaczonej wizji. Clair II to była dla mnie droga przez mękę. o ile pomysły nie odpuszczały, o tyle przynajmniej dziesięć razy byłam na granicy "cofam publikację aka zawieszam aka daję info, że przerywam i nie wiem kiedy wrócę". miałam już tak dość tej historii, że przepłakałam solidnych kilka wieczorów.

jednocześnie czułam obowiązek skończenia tego, bo urwanie w połowie to jak poddanie się w jakimś etapie swojego życia, gdy się dąży do celu. coś w stylu "jestem na studiach/kursie/drodze do marzeń, ale spierdolę, bo mi się nie chce, mimo że to lubię i mnie to pasjonuje" (ja sobie już drugi raz tej krzywdy nie wyrządzę i niech żadne z Was tego nie robi). plus, gdzieś tam w tle, miałam poczucie zobowiązania wobec Was. sama nie chciałabym zostać na lodzie z opowiadaniem, któremu poświęciłam x czasu jako czytelnik/komentator.

no to się spięłam, ale nie, pisanie to nie jest miłe pisanko wtedy, kiedy ma się ochotę i wenę i wszystko gra. pisanie to wypluwanie w pocie czoła wizji, które w głowie się kłębią od lat, w rytm tykającego zegara, który nagle z dwudziestej pokazuje drugą w nocy, a ekran laptopa zdobią raptem trzy akapity. tu nawet kurwy Merlina i romans Roweny i Salazara nie pomogą.

ale trzeba cisnąć, już tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji. choćby po to, żeby samemu sobie powiedzieć "zrobiłam_em", nawet jeśli wiele osób po drodze odpadło i odpuściło — siebie, Ciebie, whatever. uczucie ulgi i wewnętrznego spokoju nie równa się z niczym i tego życzę każdemu_ej z Was.

miałam w głowie dwa zakończenie i oba zostały spisane. żeby jednak nie kusić losu, gdy zdecydowałam się na jedno z nich, drugie całkowicie skasowałam — jakoś wychodzę z założenia, że jak jedno to jedno i koniec. na chuj drążyć temat. a ja, mimo wszystko, bardzo chciałam od początku, by oni jednak przeżyli. po to była tu ta moja fanowska fikcja, po to była moja własna historia Remusa i Nessie, i potem też Cath, i Syriusza, i wszystkich Ravenów. jakbym ich uśmierciła, to by cała ta miłość i nadzieja poszły na marne.

a ja, wbrew pozorom, kocham szczęśliwe zakończenia. sama sobie i innym takiego życzę, więc dlaczego moi bohaterowie mieliby go nie zaznać.

Clair II miało mieć podobną klamerkę do jedynki. rozpocząć się w pewnym momencie (akurat od wybuchu wojny) i skończyć wraz z najważniejszym wydarzeniem z Zakonu. ostatni rozdział miał być równy z Bitwą o Hogwart. ostatnie akapity ostatniego rozdziału miały być takim połączeniem z Golden Trio z ostatnich kart Insygniów Śmierci tuż po pokonaniu Voldemorta. bo w końcu, wszystko było po coś i chodziło o coś więcej, więc Clair musiało iść tym rytmem.

Clair de Lune II zaczęłam pisać 12. lutego 2021 roku i zakończyłam 18. sierpnia 2022 roku (po kolejnych, pierdyliardnych poprawkach). w sumie to były ponad trzy lata przygody i pisania, bo pomysł na całe Clair powstał 3. sierpnia 2019 roku. w ciągu tych trzech zdążyłam się zaręczyć, przeżyć jebaną pandemię, wyjść za mąż, przeprowadzić się, rzucić to, co mi nie dawało szczęścia i wskoczyć na głęboką wodę za czymś, co mnie wołało i okazuje się (chyba) moim powołaniem. słuchajcie, a to wszystko w ciągu pisania Clair de Lune I i II.

a Wy tu dalej ze mną jesteście, mimo upływu czasu.

💜💙

PODZIĘKOWANIA

CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz