🌕✨ XIX. Pełnia Myśliwych

570 50 573
                                    

...Burza, tej nocy szalała burza i czułam, jak Teodor Cone trzymał mnie mocno, bardzo mocno za dłoń, prowadząc przez tonący w deszczu ogród w Inverness, a przede mną, w drzwiach, zniknął tata z wijącą się w ramionach pogryzioną, ociekającą krwią Nelly...

Ha, chciałbyś. Żegnam.

Zaparłam się, nabrałam powietrza w płuca i z całych sił wyrzuciłam Snape'a, odepchnęłam go z taką mocą, że dosłownie wypchnęło go poza granicę wspomnienia, daleko poza jego obręb. Czułam, jak próbował wedrzeć się innym sposobem, inną stroną, próbował naciskać, ale to ja przejęłam kontrolę nad wspomnieniami — jak nie nad całą głową, to chociaż nad nimi.

— Zobaczmy dalej.

Chcesz zobaczyć dalej? Proszę bardzo, zapraszam.

Poczułam napór. Atakował, precyzyjnie jak zawsze, bo tajniki umysłu Mistrz Eliksirów poznał jak mało kto. Tym razem jednak pozwoliłam mu przebić się przez miękką jak bańka mydlana osłonę — Severus Snape wślizgnął się bezbłędnie do mojej głowy, a ja postanowiłam przekonać się, czy skieruję go na konkretne wspomnienia. Czy uda mi się podsunąć mu wspomnienia, które sama wybiorę.

Więc wybrałam.

Wyswobodziłam wszystkie te retrospekcje związane z Remusem, których Snape za żadne składniki eliksirów nie chciałby być świadkiem.

Pchnęłam Snape'a ku pierwszemu wspomnieniu.

Baw się dobrze.

...Klasa obrony przed czarną magią, siedziałam ramię w ramię z duszącą się ze śmiechu Cath, czując, jak zalewa mnie fala gwałtownego gorąca, gdy Remus zerkał na mnie zza biurka tuż po tym, jak wlepił mi szlaban za zaatakowanie Duncana zaklęciem w czasie jego zajęć i wprost nie mogłam się doczekać, za co będę musiała się zabrać na szlabanie z profesorem Lupinem, bo nic, och, nic nie równało się z wieczorem w jego kwaterach prywatnych...

I dalej, poszło gładko, bo czułam przewagę, czułam, że mam wszystko pod kontrolą — a uczucie całkowitej władzy było obezwładniające i wzmacniające, potęgowało skupienie i siłę.

...Prostą, niewymagającą Alohomorą przedostałam się do pokoju Remusa i drgnęłam, kiedy pochwycił mnie w ramiona tuż za drzwiami, przygarniając do siebie i całując, całując tak, jak wyobrażałam sobie przez cały dzień tkwienia na zajęciach, i pozwoliłam, by mnie przyciągał do siebie, wsuwając dłoń we włosy i nie pozwalając nawet na krótki oddech...

— Sprytna jesteś.

Chciałeś mnie uczyć oklumencji, to proszę bardzo, w moim umyśle to ja decyduję, co możesz oglądać.

...Wciągnęłam ze świstem powietrze, czując, jak Cath trąca mnie mocno łokciem, gdy obserwowałam, jak Remus zbiegał z podestu nauczycielskiego w Wielkiej Sali, a ja poddawałam gruntownej analizie cały jego strój, zastanawiając się, ile czasu zajęłoby mi rozpięcie tych pochrzanionych, maleńkich guziczków od błękitnej koszuli w Pokoju Życzeń, jeszcze przed następną godziną eliksirów i czy Lunatyk bardzo by protestował, chcąc przywołać mnie do porządku...

...Czułam jego usta na swoich, miękki krawat w uścisku własnej dłoni, kiedy przybliżałam Remusa ku sobie, chaotycznie, w pośpiechu, chcąc wykraść tych kilka minut ukrytych w dusznej, parnej sali tuż po owutemach, gdzie miało nie liczyć się nic prócz jego aksamitnych warg i palców, czubkami których przesuwał lekko po tym odkrytym fragmencie skóry między końcem szarych zakolanówek a początkiem krótkiej, czarnej spódniczki...

Wspomnienie zaszeleściło, zamigotało, zupełnie jakby Mistrz Eliksirów podjał próbę wydostania się z niego, ale zacisnęłam mocniej oczy, zęby i dłonie i zamknęłam go, nie pozwoliwszy mu na ruch, koncentrując magię na przerzucaniu Snape'a dalej.

CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz