🌕✨ XXXVII. Wszyscy za jednego

481 38 898
                                    


꙳⋱⟢⟣⋰꙳⍣⋆

Coś mnie ciągnęło wprzód i odpychało zarazem.

Widziałam, ale nie mogłam niczego dosięgnąć.

Czerń i pustka dookoła to powiększały się, to znów malały, a ja kompletnie nie miałam na to wpływu.


I tak dryfowałam. Po prostu. Od dawna.

Już straciłam rachubę.


Nie miałam siły.

Błądziłam po omacku.

Nie wiedziałam, czy ze mną czy jestem sama.

Zatapiałam się w kosmosie bez szans na ujrzenie jakiejkolwiek gwiazdy. Nie czułam ich przy sobie, ani jednej gwiazdy, nawet blasku Księżyca.

Chciałam wyjść. Chciałam uciec.

Chciałam zasnąć.


Ale coś mi mówiło, że nie mogłam.

Że kiedyś spałam, by znaleźć się w tym miejscu, tu, gdzie teraz jestem.

Po to zasypiałam. By tu dotrzeć.

A teraz tu jestem i, nie — musiałam się obudzić.

Ale tak bardzo nie miałam siły, tak bardzo...


Wdech i wydech, choć płuca były pełne ciemnej, gęstej, lepkiej mgły.

Szarej tafli, szarości, przyszłości, och, dusiłam się jej nadmiarem.

Wgniatała mi oczy w głąb czaszki, paraliżowała dłonie, wyciszała wszystko wokół.

Gdzie moje Gwiazdy? Gdzie mój Księżyc?

Nie mogłam zasnąć.

Po co tu trafiłam?

Zapomniałam. Oszalałam?


Ale to było coś ważnego. Musiałam z czymś zdążyć.

Jak na odjazd ekspresu Londyn-Hogwart. Na pociąg.

Tor.

Przystanek.

Przeznaczenie, moje Clair de Lune, och, coś usłyszałam, jakaś melodia, jakaś konstelacja, gwiazdy, Księżyc, wszystko.

Musimy ocalić Syriusza.

Mój Remus, moja Catherine i Syriusz, i mama, tata, moja najukochańsza Nelly, Hogwart, Zakon, doktor Fox, lawendowe życie.

SYRIUSZ!

꙳⋱⟢⟣⋰꙳⍣⋆

Chwyciłam powietrze tak chaotycznie, że niemal się nim zakrztusiłam.

I wyczułam coś pod palcami. Skóra. Ciepło. Dotyk.

Przecież go odzyskałam.

Lśniły mi gwiazdy, a jedna tuż obok, najmocniej. Najjaśniejsza Gwiazda.

I Najjaśniejszy Księżyc.

I ta moc, która mnie tu trzymała, ta Moc, która nam otworzyła portal.

CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now