🌕✨ XXX. Powrót do przeszłości

461 44 453
                                    

Jeśli ktoś mógł wyglądać jednocześnie na szczęśliwego i załamanego, to mogła to być tylko i wyłącznie pani Weasley tuż po pierwszym rzuconym krótkim spojrzeniu na splecione dłonie Cath i Syriusza. Zawsze pojawiała się na dwie godziny przed spotkaniem Zakonu i choć przez pewien czas zdarzało się jej być pierwszą, to niestety ostatnich kilka razów plasowała się na czwartym miejscu, tuż za mną, Remusem i Catherine.

— To... OCH! — Niemalże zachłysnęła się powietrzem i otworzyła szeroko oczy, klasnąwszy przy tym żywo dłońmi w geście ni to błagalnym, ni to zszokowanym. — Nie sądziłam, że wy... Nie spodziewałam się... Ale to wspaniale, naprawdę, Syriuszu, och, tak się cieszę...

— Pani wzrok mówi co innego, pani Weasley — zaśmiała się Catherine i wypuściła dłoń Blacka, by podejść do zmieszanej kobiety i uścisnąć ją serdecznie.

— Bo ja się cieszę, bardzo, że i Remus, i Syriusz są szczęśliwi, ale po prostu jakoś tak lubiłam sobie myśleć, że może jednak ty i Bill zdecydujecie się znowu... — Chrząknęła ponad chudym ramieniem Cath. — Był wtedy bardzo radosny.

— Nie oszukujmy się, pani Weasley, na dłuższa metę nie chciałaby pani, żeby Bill umawiał się z kimś, kto tyle pali i pije! — zawołałam od stołu.

— Bo ty byłaś lepszą partią — odparowała mi przyjaciółka.

— Każdy znajdzie swoje przeznaczenie w odpowiednim czasie — obiecałam, patrząc uważnie, jak pani Weasley ociera oczy ściereczką w biało-szare paski i cmoka Syriusza w zapadnięte policzki. — Proszę popatrzeć na nich. Ponad trzydzieści lat na nas czekali, ale w końcu się pojawiłyśmy.

Pani Weasley załamała ręce.

— Ja nie mam tyle czasu, kochaneczko!

— Ma pani — warknęła groźnie Cath, celując palcem w obfitą pierś pani Weasley. — I proszę się nawet ze mną nie wykłócać, do cholery Merlina.

— Mandragory, cholery, kurwy... — mamrotał Moody, wchodząc koślawym krokiem do kuchni i odsuwając na bok krzesło, by zaraz potem opaść na nie ciężko i odetchnąć głęboko. — Nie da się nadążyć za twoim barwnym słownictwem, Cone. Nic dziwnego, że Black poleciał na ciebie jak pies na kości.

Ryknęłam śmiechem.

— A ty się nie śmiej — przystopował mnie auror, skupiszy na mnie swoje rozszalałe, magiczne oko — bo wcale nie byłaś lepsza, dając się złapać Lupinowi na futro.

Wbiłam w niego mordercze spojrzenie, co jednakowoż wcale nie zrobiło na nim wrażenia.

— Brawo, kuzyn! — Wpadająca do pomieszczenia, ucieszona Tonks klepnęła Syriusza w ramię, cudem uniknąwszy potknięcia o jego ciężkie, skórzane buty i wyrżnięcia nosem w kant stołu. — Chociaż, można by pomyśleć, że pozazdrościliście Nessie i Remusowi różnicy wieku i postanowiliście ich przebić...

— Hej! — Wyprostowałam się, nagle zdając sobie sprawę ze słów czarownicy i celując ręką w Catherine. — To prawda! Pobiłaś nasz rekord, przecież jesteś o dwa lata młodsza! Ty franco!

— Wszystko zostaje wśród Krukonów. — Cath wzruszyła niedbale ramionami, ale nie omieszkała się mrugnąć do mnie łobuzersko.

Snape nawet nie dał po sobie poznać, że jakakolwiek informacja dotycząca Catherine i Syriusza do niego trafiła, czego nie można było powiedzieć o Charliem i Billu — o ile początkowo wydawali się równie zszokowani, co ich matka, o tyle chwilę później wysłali sowę do ojca i rozlali do szklanek whisky, by wznieść toast za Łapę, któremu od zawsze życzyli jak najlepiej. Ta męska solidarność wcale mnie nie zaskoczyła i z pewną dozą wzruszenia obserwowałam, jak stukali się szklankami — w duchu pragnęłam, by każdy wieczór był dla nich tak sielski i beztroski.

CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz