Jeśli ktoś mógł wyglądać jednocześnie na szczęśliwego i załamanego, to mogła to być tylko i wyłącznie pani Weasley tuż po pierwszym rzuconym krótkim spojrzeniu na splecione dłonie Cath i Syriusza. Zawsze pojawiała się na dwie godziny przed spotkaniem Zakonu i choć przez pewien czas zdarzało się jej być pierwszą, to niestety ostatnich kilka razów plasowała się na czwartym miejscu, tuż za mną, Remusem i Catherine.
— To... OCH! — Niemalże zachłysnęła się powietrzem i otworzyła szeroko oczy, klasnąwszy przy tym żywo dłońmi w geście ni to błagalnym, ni to zszokowanym. — Nie sądziłam, że wy... Nie spodziewałam się... Ale to wspaniale, naprawdę, Syriuszu, och, tak się cieszę...
— Pani wzrok mówi co innego, pani Weasley — zaśmiała się Catherine i wypuściła dłoń Blacka, by podejść do zmieszanej kobiety i uścisnąć ją serdecznie.
— Bo ja się cieszę, bardzo, że i Remus, i Syriusz są szczęśliwi, ale po prostu jakoś tak lubiłam sobie myśleć, że może jednak ty i Bill zdecydujecie się znowu... — Chrząknęła ponad chudym ramieniem Cath. — Był wtedy bardzo radosny.
— Nie oszukujmy się, pani Weasley, na dłuższa metę nie chciałaby pani, żeby Bill umawiał się z kimś, kto tyle pali i pije! — zawołałam od stołu.
— Bo ty byłaś lepszą partią — odparowała mi przyjaciółka.
— Każdy znajdzie swoje przeznaczenie w odpowiednim czasie — obiecałam, patrząc uważnie, jak pani Weasley ociera oczy ściereczką w biało-szare paski i cmoka Syriusza w zapadnięte policzki. — Proszę popatrzeć na nich. Ponad trzydzieści lat na nas czekali, ale w końcu się pojawiłyśmy.
Pani Weasley załamała ręce.
— Ja nie mam tyle czasu, kochaneczko!
— Ma pani — warknęła groźnie Cath, celując palcem w obfitą pierś pani Weasley. — I proszę się nawet ze mną nie wykłócać, do cholery Merlina.
— Mandragory, cholery, kurwy... — mamrotał Moody, wchodząc koślawym krokiem do kuchni i odsuwając na bok krzesło, by zaraz potem opaść na nie ciężko i odetchnąć głęboko. — Nie da się nadążyć za twoim barwnym słownictwem, Cone. Nic dziwnego, że Black poleciał na ciebie jak pies na kości.
Ryknęłam śmiechem.
— A ty się nie śmiej — przystopował mnie auror, skupiszy na mnie swoje rozszalałe, magiczne oko — bo wcale nie byłaś lepsza, dając się złapać Lupinowi na futro.
Wbiłam w niego mordercze spojrzenie, co jednakowoż wcale nie zrobiło na nim wrażenia.
— Brawo, kuzyn! — Wpadająca do pomieszczenia, ucieszona Tonks klepnęła Syriusza w ramię, cudem uniknąwszy potknięcia o jego ciężkie, skórzane buty i wyrżnięcia nosem w kant stołu. — Chociaż, można by pomyśleć, że pozazdrościliście Nessie i Remusowi różnicy wieku i postanowiliście ich przebić...
— Hej! — Wyprostowałam się, nagle zdając sobie sprawę ze słów czarownicy i celując ręką w Catherine. — To prawda! Pobiłaś nasz rekord, przecież jesteś o dwa lata młodsza! Ty franco!
— Wszystko zostaje wśród Krukonów. — Cath wzruszyła niedbale ramionami, ale nie omieszkała się mrugnąć do mnie łobuzersko.
Snape nawet nie dał po sobie poznać, że jakakolwiek informacja dotycząca Catherine i Syriusza do niego trafiła, czego nie można było powiedzieć o Charliem i Billu — o ile początkowo wydawali się równie zszokowani, co ich matka, o tyle chwilę później wysłali sowę do ojca i rozlali do szklanek whisky, by wznieść toast za Łapę, któremu od zawsze życzyli jak najlepiej. Ta męska solidarność wcale mnie nie zaskoczyła i z pewną dozą wzruszenia obserwowałam, jak stukali się szklankami — w duchu pragnęłam, by każdy wieczór był dla nich tak sielski i beztroski.
![](https://img.wattpad.com/cover/264010146-288-k917386.jpg)
CZYTASZ
CLAIR DE LUNE II {remus lupin hp ff}
Fanfictionjeszcze trochę o przeznaczeniu, lawendzie i tym razem mrocznych czasach. o poświęceniu, tym co nieprzewidziane i o ulotności życia. o miłości, odwadze, przyjaźni „jednego za wszystkich i wszystkich za jednego". księżycu, słońcu i gwiazdach na niebie...