Epilog. Wicia.

309 27 66
                                    

Stryj Jan nigdy nie wraca do Niewiadowa.

Reforma rolna, na mocy której oficjalnie traci majątek, nakłada na byłych ziemian zakaz zbliżania się do ich dawnych włości na odległość mniejszą niż trzydzieści kilometrów. Potem, gdy ten drakoński przepis przestaje obowiązywać, stryj nie ma już siły, ani ochoty. Koresponduje natomiast z panią Wandzią, aż do jej śmierci, choć są to listy nader lakoniczne i oszczędne w słowach, biorąc pod uwagę wszechobecną cenzurę. To z jej listów dowiadujemy się, że Tomek Warys poczyna sobie całkiem nieźle, na mocy urzędowego przydziału zajmuje z rodziną mieszkanie w niewiadowskiej oficynie, podczas, gdy dwór spotyka los podobny, jak setki innych ziemiańskich siedzib.

Tomek natomiast wymienia listy z Niną, do czego moja siostra z początku się nie przyznaje. Tych dwoje darzy się szczególną sympatią, korespondencja ich trwa nieprzerwanie przez szereg lat i nie urywa się nawet po wyjeździe Niny do Francji.

I to Tomek właśnie, z początkiem lat pięćdziesiątych, przysyła Ninie wyciętą z lokalnej gazety wzmiankę o Niewiadowie, opatrzoną dużą fotografią dworu, jakiegoś takiego brudnego, obdrapanego, bez kwiatów pod oknami, bluszczu i pergoli na ganku, za to ozdobionego sznurami z suszącą się bielizną. Do tego smętnego obrazka załączony jest sielankowy i tendencyjny opis szczęśliwego życia nowych lokatorów. "Dawny obszarniczy pałac nareszcie znajduje się we właściwych rękach - piszą w gazecie. - Mieści się w nim szkoła, zarząd rolniczej spółdzielni produkcyjnej, a na piętrze i w oficynie zamieszkuje kilka rodzin obdzielonych ziemią z reformy rolnej. Powoli zapomina się, jak to było przed laty..."

Ale już z początkiem lat sześćdziesiątych większość lokatorów opuszcza dwór. W związku z utrzymującym się zawilgoceniem i degradacją budynku, otrzymują przydziały kwaterunkowe w nowo wybudowanych blokach w Lublinie. Wtedy też, po powrocie z Berlina, załamana osobistym dramatem, czynię pierwszy, samodzielny krok ku wieloletniej krucjacie mającej na celu ratowanie Niewiadowa, może szukając w tych działaniach odkupienia za pochopne uczynki, którymi zrujnowałam życie moim najbliższym.

Przede wszystkim jadę do Niewiadowa. Po raz pierwszy od czasów wojny spotykam się z Tomkiem Warysem, teraz już mężczyzną w sile wieku, który wraz z rodziną nadal mieszka w oficynie. Poznaje mnie od razu i z zapałem oprowadza po majątku, którego widok sprawia, że kraje mi się serce i nie mogę się nadziwić, jak w niespełna dwadzieścia lat można tak wiele zniszczyć i zdewastować. Dwór jest zamknięty na trzy spusty, więc wnętrza zwiedzić nie mam możliwości, zaglądam tylko przez okno do tonącego w półmroku dawnego salonu i choć niewiele dostrzegam, mogę sobie wyobrazić, co bym tam zastała. Elewacja  jest poobijana jak po ostrzale artyleryjskim, dach zdaje się jakiś krzywy, a z rynien wyrastają chwasty. Płotu, kwietników i rabatek oczywiście nie ma, pod oknami walają się jakieś deski, dziurawe wiadra, żelastwo. Trawnik przemienił się w klepisko, ogród w wielkie chaszczowisko, sosna na środku gazonu jest na wpół uschnięta, ścięto większość drzew w sadzie, również młode brzózki i egzotyczne drzewka za domem, a w ich miejsce wyrósł słup, świadectwo elektryfikacji wsi w nowym, lepszym ustroju. Park został, ale zapuszczony, zdziczały. Zniknął mostek, sadzawka wyschła i zarosła, a czworaki rozebrano. Podwórze również przedstawia obraz nędzy i rozpaczy - ostały się jedynie murowane budynki sprzed pierwszej wojny światowej, solidne, niełatwo dające się zburzyć, duże, jak spichlerz czy obora, oraz mniejsze: stolarnia i kuźnia.

Pomrukuję gorzko, że los czy raczej lud obszedł się z Moniakami okrutnie, co widać na każdym kroku. Tomek czuje się chyba za taki stan rzeczy po części odpowiedzialny, bo zaczyna się tłumaczyć, że nie ma pieniędzy, że to nie jego... Tak, jakby uporządkowanie obejścia i wyrwanie chwastów spod okna wymagało tytanicznego wysiłku i zaangażowania środków finansowych. Ot, ludzkie lenistwo i głupota - myślę z żalem. Nie chcę już go słuchać, żegnam się i wracam do Lublina. W autobusie popłakuję ukradkiem.

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz