Część 53. Kwiecień 1943. Wicia

217 43 2
                                    

Po śniadaniu siadamy z Niną i Brygidą do ozdabiania jajek. Choć stryj, jako ewangelik, odrzuca wiele wielkanocnych zwyczajów, z uśmiechem obserwuje nasze poczynania. Nina ma prawdziwy talent i potrafi wydrapać za pomocą rysika wykonanego z ołówka i gwoździa magiczne wzory na wcześniej ufarbowanych jajkach, co wymaga dużej ostrożności, by nieopatrznie nie uszkodzić skorupy. My z Brygidą mamy mniej zręczności, więc dostajemy dzbanuszek z rozgrzanym woskiem i pędzelki. Po skończonej pracy, nasze jajka zostaną zafarbowane w korze dębu, cebuli, burakach i modrej kapuście, a może czymś tam jeszcze o czym zapomniałam, a wosk usunięty, by odsłonić powstałe wzory.

Jak do większości zadań, do tego też szybko tracę zapał i zaczynam gapić się w okno. Dzień jest dość chłodny, pochmurny. Za gazonem, od strony podwórza kwitną bujnie forsycje, tworząc zwartą ścianę żółtego koloru. Od strony obór i chlewików dobiegają odgłosy zwierząt, które zaczęły cielić się na potęgę, jakby chciały wynagrodzić nam zimowy niedobór mięsa. A potem przed dom zajeżdża osobowy samochód i wojskowa ciężarówka, przesłaniając mi widok...

Stryj podrywa się z miejsca i ponieważ nie ma pod ręką kuli, przytrzymując wszystkiego, co ma po drodze, pośpiesznie zmierza do holu. Rozlega się łomot do drzwi, chwilę później do sieni wpada oddział żołnierzy. Ich dowódca wydaje szybkie komendy, rozsyłając swoich ludzi po pokojach.

- Co to ma znaczyć? Jestem obywatelem niemieckim. Żądam wyjaśnień – intonuje stryj.

Dowódca podchodzi do niego powoli, z kpiącym uśmieszkiem:

- Mam rozkaz przeszukać dom. Johann Krauss?

- Zgadza się.

- Mamy informację, że ukrywacie przestępcę.

- To nieprawda.

- Przekonamy się. Proszę mi nie utrudniać pracy i niech wszyscy domownicy przygotują dokumenty. Nikt nie opuści domu bez mojej zgody.

Po chwili do holu wpada zdyszana matka wraz z sierżantem Blanckiem. Blanck salutuje.

- Nie – protestuje matka. - Co tu się dzieje? Co pan robi?

- Nazwisko!

- Paulina Krauss.

- My już chyba gdzieś się spotkaliśmy, prawda? - oficer unosi brwi. - Ukrywacie wroga Rzeszy! - kończy wrzaskiem.

Matka aż się wzdryga.

- To jakiś absurd. Pomyłka. Nikogo nie ukrywamy, panie obersturmfuhrerze – zapewnia.

- Przekonamy się – ucina człowiek nazwany obersturmfuhrerem. - Nazwisko i stopień – warczy w kierunku sierżanta Blancka.

- Feldwebel Anton Blanck. Dowodzę tutejszym stutzpunktem. Moi ludzie pilnują terenu. Od strony ogrodu mysz się nie przeciśnie.

- Doskonale. Wykonać!

- Jawohl.

Żołnierze przeszukują dom w sposób barbarzyński, wywracając meble, tłukąc i niszcząc kruche przedmioty. Stryj, czerwony na twarzy, coś krzyczy – nikt go nie słucha.

- Proszę powstrzymać swoich ludzi, nic pan nie znajdzie – apeluje matka do obersturmfuhrera.

- Rewizja będzie kontynuowana.

- Muszę zadzwonić.

- Nie zgadzam się.

- W tym domu mieszka wysoki rangą oficer SS. Czy został powiadomiony o rewizji? - ciągnie matka.

- To już nie pani sprawa.

- Sturmbannfuhrer będzie niezadowolony, jeśli jego rzeczy ulegną uszkodzeniu.

Oficer się waha.

- Co pani nie powie... Który pokój zajmuje sturmbannfuhrer?

- Dwa pokoje w zachodnim skrzydle.

- Hans! Zachodnie skrzydło zostawcie w spokoju – krzyczy obersturmfuhrer. - Pani przodem. - wskazuje schody matce.

Matka rusza po schodach sztywno, jakby każdy krok sprawiał jej dotkliwy ból. Biegnę za nią.

- Ten pokój? - oficer wskazuje na drzwi.

- Tak. I następny – przyznaje matka.

- Sprawdzimy to. Jeśli pani kłamie...

Skręcają w korytarz, nie słyszę już słów. Kątem oka widzę, że drzwi do mojej sypialni są otwarte i buszuje tam jakiś żołnierz. Ogarnia mnie niepokój. Przyśpieszam kroku i doganiam matkę.

- Wiciu, idź do swojego pokoju – mówi matka.

- Kiedy nie mogę, tam jest...

- A co jest tam? - odzywa się obersturmfuhrer, wskazując drzwi na końcu korytarza.

- Boczne schody – wyjaśnia matka.

Podchodzi i ciągnie za klamkę.

- Dlaczego drzwi są zamknięte?

- Rzadko z nich korzystamy. Schody są strome i ciemne.

- Proszę otworzyć – nakazuje oficer.

- Nie mam klucza.

- Hans! Wyważcie te drzwi!

- Nie, nie, proszę poczekać – protestuje matka. - Ochmistrzyni ma wszystkie klucze. Pani Wandziu!

Matka wraca na schody do głównej sieni. Tymczasem z mojego pokoju wychodzi żołnierz.

- Tam nic nie ma. Pokoje dzieci – mówi do swojego dowódcy.

Niepewnie zaglądam do mojej sypialni. W pokoju panuje okropny rozgardiasz, rzeczy z szafy i komody leżą bezładnie porozrzucane na podłodze. Łóżko, które co rano starannie zaścielam, jest wzburzone. Krzesło przewrócone. A Pola... Moja Pola!

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz