Część 43. Luty 1943. Wicia

217 41 2
                                    


Pewnego ranka, z początkiem lutego, okazuje się, że major Geist powrócił do Niewiadowa.

W domu panuje ogromne zamieszanie. Major leży ranny i nieprzytomny. Matka przyjeżdża w towarzystwie podporucznika Dietricha, doktora i Heleny, na której widok bardzo się cieszę.

Doktor bada majora, a potem zabiera się za szycie rany. Jestem w drugim pokoju i zaglądam przez uchylone drzwi, ale natychmiast zostaję wyrzucona. Przemykam na paluszkach korytarzem i podkradam się pod drzwi sypialni majora. Podsłuchuję z premedytacją. To jest ciekawe. Zastanawiam się, czy major będzie krzyczał.

- Byłbym spokojniejszy, gdybym mógł wykonać rentgen – mówi doktor do Heleny. - To ten oficer, który u was mieszka?

- Mieszkał – poprawia Helena. - Jan go wyrzucił po tym, jak w nocy wywlókł matkę na śnieg i chciał zastrzelić.

- Ale... dlaczego?

- A bo ja wiem? Nie było mnie przy tym, byłam w szpitalu, Ewa mi opowiedziała. Kłótnia kochanków, kto ich tam wie. Widać matce to nie przeszkodziło przyjąć go z powrotem. Hitlerowska świnia. To, co zrobił tamtej dziewczynie...

- Helena. Nie wiemy, jak było, dlaczego poród zaczął się przedwcześnie - protestuje doktor. - Nie tak mocno, na litość boską, bo go udusisz.

- Jak tylko odzyska przytomność, Jan się z nim rozprawi. Wielka szkoda, że nie oberwał mocniej.

- Nie mów tak, gdyby umarł w waszym domu, byłoby śledztwo, problemy.

- Ściąga je tak czy inaczej.

- Jesteś zimną i okrutną kobietą - pomrukuje doktor.

Ale w jego głosie słychać nutę podziwu i satysfakcji.


Smutno mi się robi, kiedy okazuje się, że Helena wraca wraz z doktorem do Lublina i mam tylko chwilę, by z nią porozmawiać, opowiedzieć o wydarzeniach ostatnich tygodni i usłyszeć jej solenne obietnice, że teraz będziemy widywać się częściej.

Przed odjazdem, Helena rozmawia jeszcze ze stryjem Janem, którego znajduje przed domem, bawiącego się z Burkiem. Zabawa polegała na tym, że stryj siedząc w inwalidzkim fotelu rzuca psu patyk, który ten natychmiast aportuje, otrzymując w zamian porcję pochwał i pieszczot.

- Rzadko cię widujemy ostatnio - mówi stryj Jan do Heleny, nawet nie podnosząc na nią wzroku.

- Brakuje czasu na posiłki i sen, często nie idę na kwaterę, tylko nocuję w szpitalu – wyjaśnia Helena.

- Ale dla doktora znajdujesz czas? - podpytuje stryj z przekąsem.

- Maks robi dużo dobrego - zapewnia Helena. - Pomaga różnym ludziom. Załatwia leki. Praktycznie je kradnie.

- Za coś takiego mogą wysłać go do obozu.

- Myślę, że zdaje sobie z tego sprawę.

- Zawróciłaś mu w głowie.

- Jeśli taka jest tego cena.

- I tylko tyle?

- Oczywiście. Ani na chwilę nie zapomniałam tego, co powiedzieliśmy sobie w święta.

- Nie zapomniałaś? - mruczy stryj z powątpiewaniem. - Dobre i to.

A potem rzuca patyk z większą siłą niż zwykle, bo ten szybuje aż pod sosnę. Nawet Burek jest zdezorientowany.

Wtedy niewiele jeszcze wiem o gestach, które umożliwiają dorosłym rozładowanie nagromadzonego gniewu i niemocy. Ponieważ jestem raczej temperamentnym dzieckiem, bywam krnąbrna i samowolna, matka w zarodku tłumi moje przejawy złości takie jak tupanie, rzucanie zabawką czy niekontrowany ryk z byle powodu. Wiedzę o odreagowywaniu frustracji mam zdobyć dopiero po latach.

- Janku – mówi Helena miękko i kładzie swoją dłoń na ręce stryja. - Wiesz, jak jest. Może po wojnie...

- Zamierzasz przekładać nasze życie na po wojnie? - podejmuje stryj piskliwie, wyraźnie zirytowany.

- Matka nie jest nam przychylna.

- Niechże lepiej zajmie się swoim afektem do tego tam – stryj wskazuje głową na okno na piętrze. - Bo szczęśliwego pożycia im nie wróżę. Niechże tylko stanie na nogi, pogonię łajdaka na cztery wiatry. A o błogosławieństwo twoją matkę prosić nie zamierzam.

Helena jakby nagle odczuwa trwogę, cofa rękę.

- Ty mówisz poważnie? Przemyślałeś to sobie? - podejmuje.

- Miałem dość czasu na rozmyślania. Jeżeli nie wiążą cię żadne obietnice wobec doktora...

- Oczywiście, że nie. Ale...

- Widzę, że cię zaskoczyłem. Nie będę naciskał, Helenko. Chciałbym jednak... to takie moje ciche marzenie... byś częściej bywała w domu. I mam nadzieję, że moje uczucia do ciebie nie są tym, co trzyma cię z dala od Niewiadowa.

- Nie, Janku, o mój Boże... Oczywiście, że nie – zapewnia Helena gorąco i tym razem ściska dłoń stryja obie rękami.

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now