Nina wchodzi do kuchni. Pani Celina obiera kartofle, a Staszek siedzi przy stole i naprawia stary zegar z kukułką. Ja również siedzę w kuchni, bo stryj Jan pojechał tego dnia z panem Wilhelmem do Lublina, a matka mnie przegoniła, zajęta rachunkami.
Masywnej, ciemnowłosej kucharki pani Celiny, z wyraźnie sypiącym się wąsem trochę się boję, ale lubię patrzeć, jak Staszek coś robi. Choć wszyscy mówią, że jest nierozgarnięty, ja w to nie wierzę, bo potrafi naprawić niemal wszystko, a że czasem wygaduje dziwne rzeczy, nie robi to na mnie odstręczającego wrażenia, mojej siostrze Ewie zdarza się mówić jeszcze dziwniejsze.
- Macie tutaj jakiś rower? Przydałby mi się - podejmuje Nina nonszalancko.
Oboje - pani Celina i Staszek podnoszą na nią zdumione spojrzenia.
- Jedyny zabrała panienka Helena - odpowiada Staszek. - A po co panience?
- Staszku - karci pani Celina. - To nie nasza sprawa. Widziałam jeden w szopie, ale trzeba pewno wyczyścić i naoliwić. Od początku wojny nikt na nim nie jeździł.
- Zajmiesz się tym, Staszku? - podejmuje Nina. - Chciałabym pozwiedzać okolicę.
- Czy to dobry pomysł, panienko? - dopytuje pani Celina ostrożnie. - Pan dziedzic nigdy by nam nie darował, gdyby stało się coś złego.
- A co złego może się stać? Stryj Jan wciąz powtarza, że okolica jest całkowicie bezpieczna.
- Licho nie śpi - kwituje kucharka. - A młoda dziewczyna w lesie to zawsze łatwy łup.
- Nie jestem taka całkiem bezbronna - zapewnia Nina. - Staszku, przygotuj mi, proszę, ten rower na jutro.
Wychodzi. Celina i Staszek wymieniają się zaniepokojonymi spojrzeniami.
Żar leje się z nieba. Jan z determinacją wachluje siebie i mnie starą, niemiecką gazetą.
- Podziwiam twoje samozaparcie - mówi do matki.
Matka na kolanach, w starym kapeluszu pani Wandy na głowie, plewi rabatki.
- Nie mogę całymi popołudniami nic nie robić - wysapuje.
- Robisz wystarczająco dużo - zapewnia stryj Jan.
- Może uda mi się doprowadzić do ładu chociaż część ogrodu, zrobi się ładniej, będzie można posiedzieć, a potem zabiorę się za warzywniak.
- Powiem Staszkowi, żeby ci pomógł.
- Mógłby przystrzyc żywopłoty - podsuwa matka, prostując się i ocierając rękawem pot z czoła. - Pokażę mu jak to zrobić na angielską modłę, widziałam w Krakowie. A pani Celina niech poszuka jakiś nasion, które można byłoby zasiać teraz i jesienią. Buraki, kalarepę. Nie można żywić się tylko marchwią i ziemniakami. Jesienią zasiałabym pietruszkę, cebulę i czosnek. Wczesną wiosną będą jak znalazł.
- Wiosną wiele może się zmienić - mówi Jan enigmatycznie. - Kiedy ofensywa się powiedzie.
- Jeśli się powiedzie - poprawia matka bezwzględnie. - Jedzenie z nieba nie spadnie. To bardzo ważne, by jeść warzywa, Janku, szczególnie teraz, gdy mięsa jemy mniej. Ludzie o tym nie wiedzą i chorują. Władze okupacyjne w Krakowie o to dbały, rozparcelowano nieużytki pod ogródki działkowe. Nawet Polacy mogli składać wnioski.
- Jak miło - pomrukuje stryj, po czym dodaje innym tonem, lżejszym: - Masz oczywiście jakieś eleganckie ubranie, wyjściowy kostium, prawda?
Matka podnosi na niego niebotycznie zdumione spojrzenie.
YOU ARE READING
Duch (Zakończone)
Historical FictionRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...