Nazajutrz po tragicznej, nocnej strzelaninie, przed wyjazdem do Lublina, Geist poprosił o rozmowę ze mną i Janem. Usiedliśmy na sofie w gabinecie, Jan zwyczajowo za biurkiem, co miało oznaczać, że rozmowa będzie miała charakter oficjalny. Czułam się niezręcznie w związku z tą niespodziewaną, wymuszoną, fizyczną bliskością z Geistem.
- Od jak dawna to trwa? - zapytał wprost.
- Od początku wojny – przyznał Jan szczerze. - Ale ostatni miesiąc przyniósł niespotykane dotąd natężenie tego typu incydentów. Nigdy dotąd nie doszło do strzelaniny, choć zdarzało się, że wymachiwali bronią. Jakoś sobie z nimi radziłem. Zwykle zupa, napitek, pajda chleba i pęto kiełbasy na drogę wystarczało, by odchodzili pokojowo usposobieni.
- Podziwiam pana – przyznał Geist i zabrzmiało to całkiem prawdziwie.
- Przed wojną Jan chciał zostać dyplomatą – dodałam w ramach wyjaśnienia.
- Nigdy nie przyszło panu do głowy, żeby zadzwonić po granatową policję? - podejmuje Geist z przekąsem.
- Zanim by przyjechali, tamtych już dawno by nie było.
- Często bywało tak, że przecinali kable telefoniczne – wtrąciłam.
Geist znów mnie zlekceważył. Jakże by inaczej?
- Trzeba podjąć działania, które zapobiegną podobnym dramatycznym incydentom w przyszłości – powiedział.
- Co ma pan na myśli? - zapytał Jan.
- Założymy w Niewiadowie stutzpunkt – oświadczył Geist, rozpierając się wygodnie na sofie.
- Co takiego? - Jan aż uniósł się na rękach.
- Stutzpunkt. Zapewne pan słyszał...
- Nie, nie zgadzam się – odpowiedział Jan szybko, stanowczo. - W Niewiadowie nie zamieszka pluton Wehrmachtu.
- Pan zawsze się nie zgadza i co dobrego z tego wynika? - mruknął Geist znużonym głosem. - Zamieszkają w czworakach, które, o ile się orientuję, stoją puste. Osobiście zadbam, aby nie szwendali się po domu i nie czynili żadnych spustoszeń w obejściu. Oczywiście, trzeba będzie wybudować umocnienia, ale zapewniam, że pani rabatki z kwiatami na tym nie ucierpią - dodał, spoglądając w moją stronę.
Oczywiście, jak zwykle kpił.
A potem pochylił się do przodu i spojrzał Janowi w oczy świdrująco.
- Panie Krauss. W tym domu jest dwóch mężczyzn, pan, człowiek niewątpliwie odważny, ale niesprawny i pański magazynier, ten Polak, jak mu tam... Nieważne. Jest też niezbyt rozgarnięty chłopak i pies, który częściej szczeka na domowników niż na obcych. A co, jeśli następnych razem przyjdzie ich kilku? Albo kilkunastu? Ma pan pod opieką kobiety i dzieci. Jak zdoła je pan obronić?
Jan westchnął:
- Jeśli dobrze usłyszałem, siebie nie bierze pan pod uwagę? - wypalił.
Po raz pierwszy zagonił Geista w kozi róg. Sturmbannfuhrer zdębiał.
- Ja... - zająknął się. - Wracam oczywiście do Lublina.
Jan zmrużył jedno oko:
- W jaki zatem sposób zamierza pan dopilnować porządku i dyscypliny pośród tej zbieraniny, która stacjonować będzie w Niewiadowie?
Geist zamarł ze zdumienia.
Teraz to Jan rozparł się wygodnie w fotelu, wyraźnie ukontentowany przebiegiem rozmowy.
![](https://img.wattpad.com/cover/142348294-288-k581309.jpg)
ČTEŠ
Duch (Zakończone)
Historická literaturaRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...