Część 29. Listopad 1942. Wicia

249 43 13
                                    


Nazajutrz pozwalają mi zobaczyć się z Niną. Siedzi na łóżku, bardzo blada. Helena karmi ją zupą z małej miseczki.

Na widok stryja Jana, Nina odsuwa dłoń Heleny z łyżką.

- Zjedz - mruczy stryj. - Zaczekam.

- Masz zamiar powiedzieć mi, co o mnie myślisz, stryju? - podsuwa Nina wojowniczo.

- Nie, od tego masz matkę - odpowiada stryj cierpko i opada ciężko na fotel naprzeciwko łóżka. - Jak to się stało? - podejmuje wprost.

- Był kocioł. Ktoś mnie ostrzegł, ale zanim zdążyłam zawrócić, żołnierze mnie zobaczyli i zaczęli strzelać. Kocioł to znaczy...

- Wiem, co oznacza kocioł - ucina stryj Jan. - Jeżeli był tam któryś z oficerów, którzy brali udział w turnieju i cię rozpoznał...

- Już by tu byli – wtrąca Helena rzeczowo.

- Przyjechałaś w takim stanie na rowerze? - dopytuje stryj.

Nina wzrusza ramionami:

- A miałam inne wyjście?

- Twarda jesteś – przyznaje stryj z nutą uznania.

Nina uśmiecha się krzywo. Komplement sprawia jej przyjemność:

- Przeżyłam. I co z tego? Matka mnie zabije.

Stryj Jan marszczy czoło, waha się.

- Postaraj się... nie bądź dla niej surowa - mówi niespodziewanie.

Nie udaje mu się powiedzieć nic więcej. Drzwi otwierają się z impetem, staje w nich matka, ubrana w czerń.

- Jak, na litość boską, mogło do tego dojść! - warczy od progu

- Już wyjaśniałam stryjowi... Znalazłam się tam przypadkiem, padły strzały.

- Co oznacza, że znalazłaś się tam przypadkiem? - grzmi matka.

- Miałam zamiar zawieść ubrania, które uszyłam ... oj, zapomniałam nazwiska tych ludzi.

- Co to za bzdury? - matka przenosi wzrok na Jana, który robi głupią minę.

- Ja pracuję, mamo - zapewnia Nina.

- O, to jakaś nowość. Od kiedy?

- Oj, mamo. Od dawna.

Matka podchodzi szybko do łóżka, przysuwa swoją twarz do twarzy Niny i wyrzuca z pasją:

- Rany boskie, w co ty się wpakowałaś!

A potem odwraca się i z impetem wychodzi.


Popołudniu matka żałuje swojego wybuchu, bo Nina dostaje gorączki.

Helena siedzi przy niej cały czas. Doktor ma przyjechać dopiero wieczorem.

Stoję w drzwiach.

Helena przenosi na mnie zmęczony wzrok:

- Co ty zrobiłaś ze swoją ładną sukienką? - zadaje pytanie.

Uśmiecham się enigmatycznie. Rano zażądałam od pani Wandy, by odpruła z mojej ciemnej, aksamitnej sukienki wszystkie ozdoby i koronkę. Uparłam się, żeby mieć żałobną sukienkę, jak matka. Stoję i przyglądam się moim starszym siostrom z wyższością dziecka, które posiadło wiedzę niedostępną dorosłym. One jeszcze nie wiedzą.

- Noszę żałobę, bo ojciec umarł - stwierdzam z bezwzględnością siedmioletniego dziecka.

- Co ty wygadujesz? - szepcze Nina.

Duch (Zakończone)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu