Część 97. Maj - czerwiec 1944. Wicia

138 26 9
                                    

Po raz pierwszy jestem świadkiem czegoś, co można nazwać sprzeczką pomiędzy moją siostrą Ewą, a zakochanym w niej bez pamięci podporucznikiem Dietrichem. Jest to dla mnie niemałe zaskoczenie, gdyż w moim dziecięcym przekonaniu, ludzie w sobie zakochani, narzeczeni - nie kłócą się nigdy.

- Mówię ci, że to niemożliwe – upiera się Rainer.

- To byłoby logiczne wytłumaczenie – podsuwa Ewa.

- Logiczne wytłumaczenie twoich zwidzeń – kwituje Rainer niechętnie, niemal niegrzecznie.

Ewa natychmiast zalewa się łzami.

- Ty też mi nie wierzysz? Nikt mi nie wierzy! - wylicza z goryczą. - Nie jestem szalona! Te obrazy przychodzą i odchodzą, są takie wyraźne, prawdziwe!

Moja siostra bierze głęboki oddech i dodaje:

- Bronisz go, a nieraz mi mówiłeś, że nie masz złudzeń, wiesz, do czego jest zdolny.

Rainer się waha, odpowiada po dłuższej chwili pełnej westchnień i drapania się po głowie.

- Posłuchaj mnie, Ewa, to nie mieści mi się w głowie – mówi spokojnie. - Nie bronię go, przekonałem się, że jest człowiekiem bezwzględnym i wyrachowanym, który nawet z wojny potrafi czerpać dla siebie wymierne korzyści. Z drugiej strony: nie, nie wierzę! Jestem przekonany, że nie skrzywdziłby bezbronnego dziecka, z którym przez wiele miesięcy żył pod jednym dachem, tak okrutnie, bez przyczyny, w przededniu ślubu, który mieliśmy brać, wiedząc, że chłopiec był dla mnie jak syn. Chciał nam pomóc, pamiętasz?

O czym mówi Rainer? - zastanawiam się. Chyba o Adasiu. Ach, tak, przecież Ewa miała jakąś wizję o jego śmierci. To wszystko takie skomplikowane i niezrozumiałe. Dlaczego moje siostry są takie dziwaczne?

- A jeśli tylko szukał pretekstu, by przywieźć Martina do Niewiadowa? - podsuwa Ewa. - A potem zrozumiał, że obaj chłopcy pozostać tutaj nie mogą, więc Adaś musiał umrzeć!

- To nie ma sensu – kwituje Rainer. - Dlaczego obaj chłopcy nie mogliby zostać w Niewiadowie? Twoja matka i stryj z pewnością przystaliby na to.

- Bo nie chciał ujawniać, że Martin to jego syn! Bo Adaś był ży...

- Opanuj się, Ewa! - przerywa jej podporucznik gwałtownie. - Ty to tak sobie poukładałaś, czy Nina nakładła ci tych bzdur do głowy?

- Nie słucham Niny. Potrafię myśleć samodzielnie i wyciągać wnioski – zapewnia Ewa.

- Twoje wnioski są błędne! - protestuje podporucznik. - Nigdy nie zauważyłem, by mały wzbudzał w nim szczególnie ciepłe uczucia. Najpewniej było tak, że znał jego ojca i czuł się w obowiązku roztoczyć nad chłopcem opiekę. Tyle mi powiedział, na dodatek bardzo niechętnie, niełatwo cokolwiek z niego wydobyć, nawet kiedy jest pijany w trzy pi... przepraszam za słownictwo. Jak dla mnie to wszystko zbyt pokrętne, Ewa. Jestem prostym chłopakiem ze wsi, nie ogarniam takich niestworzonych historii.

- Myślałam, że chociaż ty mi uwierzysz – lamentuje moja siostra.

- Przykro mi, nie mogę – odpowiada Rainer cierpko.

- Dlatego uciekasz ode mnie?

- Nie uciekam. Do obrony Lublina zgłosiłem się, zanim opowiedziałaś mi o swoich podejrzeniach. Tak trzeba, Ewa – zapewnia Rainer i dla wzmocnienia efektu swoich słów, chwyta moją siostrę za ramiona. - Zbyt długo już wymiguję się od walki. Kiedy patrzę do lustra, widzę twarz tchórza.

Moja siostra kładzie dłonie na piersiach narzeczonego i skubie nerwowo guziki od jego munduru, nie patrząc mu w oczy.

- Możesz być tchórzem. Nic, a nic mnie to nie obchodzi – wypala. - Nie przeżyję, jeśli cię stracę.

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now