Część 82. Marzec 1944. Paulina.

382 35 23
                                    

Droga do Krakowa była długa i męcząca z racji kilku blokad, które napotkaliśmy i wzmożonego ruchu wojskowych ciężarówek. Doliczyłam się kilkunastu kolumn. Pomyślałam, że prawdziwe muszą być plotki, że Niemcy przegrupowują rezerwowe siły i organizują silną linię obrony na linii Wisły. Tym samym oznaczało to, że Lubelszczyznę spisano na straty...

Warunki drogowe były trudne, trwała odwilż i wszędzie leżało pośniegowe błoto. Albrecht zdawał się być w lepszej formie, nabrał kolorów i cieszyłam się, że nasz wyjazd przesunął się o kilka dni, dzięki czemu zdołał dojść do siebie. Okazywał mi niepodobną do niego atencję, przez sporą część drogi ściskając moją dłoń w swojej.

Nie rozmawialiśmy wiele, a jeśli już, to na jakieś neutralne, nic nie znaczące tematy. Chciałam zadać wiele pytań, ale przecież nie mogłam tego zrobić przy Rainerze. Obiecałam sobie, że tym razem nie będę się śpieszyć, nie zawiodę Albrechta, nie zrażę niczym do siebie. Będę dokładnie taka, jaką on chce mnie widzieć – powściągliwa i roztropna.


Do Krakowa dotarliśmy po zmroku, głodni i zmęczeni.

W recepcji hotelu wynikło jakieś niedorzeczne nieporozumienie związane z rezerwacją pokoi. Oczywiście, mnie wcale by nie wadziła sytuacja, by dzielić z Albrechtem pokój, ale on był oburzony. Zażądał widzenia z kierownikiem, który z bezradnością rozkładał ręce:

- Mamy komplet, herr sturmbannfuhrer. Wszystkie pokoje są zajęte. Możemy panu zaproponować tylko tę jedną dwójkę.

- Nie zamierzam dzielić pokoju z towarzyszącą mi damą, z którą nie łączą mnie ani zażyle stosunki, ani więzy rodzinne – stwierdził Geist wyniośle. - To byłoby wielce krępujące i niestosowne. Rezerwację potwierdzałem wczoraj telefonicznie.

- Musiała wyniknąć jakaś pomyłka. Naprawdę nie rozumiem. Niemniej, więcej wolnych pokoi nie mamy. Może w innym hotelu...

- Czyli tracę czas na polemikę z panem, a pan może wolałby wyjaśniać sprawę na Pomorskiej? - warknął Albrecht. - Daję panu pół godziny na rozwiązanie sprawy!

Po czym odszedł kontemplować marynistyczny obraz wiszący po drugiej stronie hotelowego holu. Podeszłam do niego. Był wściekły, jego oczy ciskały gromy.

- Przynoszę panu pecha – wyznałam cicho, starając się nadać mojemu głosowi lekkiego tonu.

- Słucham?!

- Najpierw w pociągu, teraz tutaj. Jest pan skazany na moje towarzystwo.

- Niechże pani nie wygaduje bzdur – mruknął niechętnie.

Zostawiłam nieskłonnego do konwersacji Albrechta przed obrazem i podeszłam bliżej kontuaru recepcji. Udawałam zainteresowanie starym zegarem. Recepcjonista rozmawiał z kierownikiem przyciszonym głosem, po polsku, oczywiście obaj byli przekonani, że nie rozumiem ani słowa w tym języku.

- Wiesz, co mieści się na Pomorskiej.

- To tylko jakiś urzędnik z prowincji. Blefuje.

- Chcesz się przekonać?

Spojrzeli w kierunku Geista, potem po sobie i obaj pokiwali głowami w milczeniu.

- Jaką mamy alternatywę, panie kierowniku?

- Może apartamenty?

- Oba zajęte.

- Przez kogo?

Recepcjonista sięgnął po księgę meldunkową. Obaj z kierownikiem pochylili się nad nią.

- Tego z Berlina nie ruszymy – skwitował kierownik. - Kto zajmuje drugi?

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now