Część 16. Sierpień 1942. Paulina

295 46 5
                                    

Kiedy wspominam dzisiejsze wydarzenia, wciąż przebiega mnie dreszcz. A miałyśmy być tu bezpieczne...

Po zakończeniu turnieju, Jan wydał obiad dla kilkunastu oficerów. Wciąż podenerwowana porannymi zdarzeniami i głęboko zniesmaczona zachowaniem pułkownika, kompletnie nie w nastroju, by pełnić towarzyskie obowiązki, czułam się jak najparszywsza kolaborantka - siedziałam z nimi przy stole, jadłam, piłam, rozmawiałam, śmiałam się. Czy kiedykolwiek przywyknę? Miałam to znajome uczucie oderwania ciała od ducha - wrażenie nierealności zaistniałej sytuacji, która przywodziła na myśl oniryczny spektakl teatralny, w którym brałam udział pomyłkowo i przypadkowo, nie znając swoich kwestii.

Sturmbannfuhrer również wydawał się nieobecny myślami - prawie się nie odzywał i zaszczycił mnie może jednym, obojętnym spojrzeniem.

A potem zaczął mówić ten młody oficer, Joachim von Kalterer. Był przed trzydziestką, niewątpliwie błyskotliwy i inteligentny, a jednak męczący, z uporem maniaka kierował rozmowę na tory patriotyczno - narodowosocjalistyczne.

- Słyszałem, że ma pan imponującą bibliotekę - zwrócił się do Jana

- Interesują pana książki? - zapytał Jan z nutą powątpiewania.

- Ogromnie - zapewnił Kalterer. - Z chęcią wypożyczyłbym od pana jakąś wartościową pozycję do poczytania na wieczór. Rozrywki, które oferuje Lublin, niestety nie spełniają moich oczekiwań.

- Obawiam się, że nie wszystkie pozycje, które posiadam, wzbudzą pańskie uznanie - uprzedził Jan z wahaniem.

- Posiada pan książki zakazanych autorów? - podjął Kalterer z zaciekawieniem.

- Tak, Thomasa Manna, Heinego, prace Einsteina...

- Niegdyś sam je czytałem - oświadczył Kalterer z pewnym rozmarzeniem. - Uważam, że światłe umysły mają prawo mieć dostęp do zakazanych treści, gdyż są w stanie dostrzec różnicę pomiędzy literaturą wartościową, a szkodliwa demagogią. Jak mówią - warto poznać swojego wroga. Gorzej rzecz się ma z prostymi ludźmi, którzy nie są w stanie tej różnicy dostrzec. Wierzą we wszystko, co przeczytają. Dla tych ludzi, w swojej istocie naiwnych i łatwowiernych, podobne pozycje mogą okazać się ogromnie szkodliwe. To przez wzgląd na ich dobro, pewne książki zostały urzędowo zakazane i wyeliminowane w Trzeciej Rzeszy.

Jan powstrzymał się od komentarza, ale widziałam, że z trudem panował nad sobą.

Może dla niego jest jeszcze jakaś nadzieja? - pomyślałam.

- Dziś mamy powód do świętowania - zagrzmiał pułkownik, któremu temat książek najwyraźniej nie przypadł do gustu.

Podniósł kieliszek do toastu:

- Jednoznacznie mogę powiedzieć, że sytuacja na froncie wschodnim została ustabilizowana. Wkroczyliśmy do przedmieść Stalingradu.

Rozległy się oklaski i wiwaty.

I wtedy po raz pierwszy tego wieczoru odezwał się podporucznik Dietrich:

- Nie wygramy ze Związkiem Radzieckim. To oczywiste dla każdego, kto był na froncie wschodnim - powiedział spokojnie, półgłosem, lecz wystarczająco wyraźnie, by wszyscy przy stole usłyszeli.

Zauważyłam, że Geist drgnął i wbił w chłopaka wymowne spojrzenie.

- Sieje pan szkodliwy defetyzm, który nie przystoi niemieckiemu oficerowi - obruszył się pułkownik

- Już na mnie w tej sprawie donoszono - stwierdził podporucznik zupełnie obojętnie.

- Jak widać, niczego to pana nie nauczyło.

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now