68. Albo ty... albo ja...

252 16 26
                                    

Czas nieubłaganie płynął. Sekundy zmieniały się w minuty a te w godziny. W panującej ciszy nawet mały kieszonkowy zegarek, wydawał zbyt głośne tykanie. Z każdym kolejnym dźwiękiem był jak mała szpilka wbita w ciało, przybliżając to co nieuniknione.
- Więc... - Shadow poprawił się na fotelu, chowając kieszonkowy zegarek. Panująca cisza i grobowa atmosfera sprawiały że czuł się bardzo niekomfortowo. - Zostało tylko kilkanaście godzin do wschodu słońca...
Pozostałe osoby znajdujące się w salonie w domostwie Szatare nawet nie drgneły. Sousuke leżał na kanapie trzymając jedną rękę na brzuchu drugą zaś pod głową. Uporczywie wpatrywał się w sufit jakby nad czymś myślał. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Kuro z kolei tak jak on zajmował miejsce na przeciwko w fotelu. Wydawało by się że panująca cisza również mu przeszkadza. W końcu siedzieli tak już dobrą godzinę... może nawet dłużej. Oboje spojrzeli na Lau. Stała przy kominku tyłem do nich. Obracała w palcach mały kawałek kości, fragment czaszki którą zniszczył Dante. Trudno powiedzieć czy była pogrążona w myślach czy szukała jakiegoś prostego zajęcia by odciąć się od świata.
- Może przedyskutujemy plan działania? - Rzucił Kuro spoglądając po wszystkich. - Znając was pewnie nie pójdziecie spać, a nawet jeśli to nie zaśniecie.
- Każdy wie co ma robić, ale jak chcesz ... - Białowłosa odłożyła fragment czaszki na miejsce po czym odwróciła się do reszty. - Sousuke ...
- Będę przekazywać ci moc z kuźni. - Przerwał siostrze podnosząc się do siadu. Oparł ręce na kolanach a wzrok utkwił w swoim żeńskim odpowiedniku.
- Co? - Lau wbiła spojrzenie w brata. Dopiero po chwili dotarł do niej sens słów. - Chyba Cię pojebało! Nie taki był plan!
- Ale tak będzie lepiej. Pamiętasz jak kończyła się każda nasza walka z ojcem? - Zamilkł czekając na odpowiedź. Jednak gdy ta nie nastąpiła kontynuował. - Najpierw wykańczał mnie a później Ciebie. Wystarczyło głupie unieruchomienie i wygrana była po jego stronie. A były to tylko treningi. - Oparł się o oparcie kanapy wzdychajac. - Zawsze gdy atakowałem byłaś moją tarczą. Musiałaś skupiać się jednocześnie na walce i na mnie.... a ja tak samo na tobie.
- Do czego zmierzasz? - Nekromantka rzuciła już spokojniej.
- Jeśli będe obok nie masz szans wygrać. Ojciec zrobi to samo co kiedyś... załatwi mnie a później Ciebie. Z tym że teraz wystarczy że zabije mnie a padniesz razem ze mną.
- Myślisz że w kuźni Cię nie dopadnie? Wystarczy że na chwilę zniknie mi z oczu i przeniesie się do Ciebie! - Lau warkneła uderzając ogonem o posadzkę. - Będziesz tam sam! Przekazując mi moc nie obronisz się!
- Nie będę sam. - Sousuke uśmiechnął się lekko. - Wiem co robię, nie dorwie mnie. Naprawdę nie musisz się o nic bać. Tylko mi zaufaj.
Smok zmarszczył brwi rzucając szybkie spojrzenie na daemona czasu. On również wyglądał na lekko zaskoczonego.
- Chcesz powiedzieć że mam Cię pilnować? W kuźni będzie mi ciężko rozeznać się w sytuacji ....
- Nie. - Przerwał bratu. - Nikt z Was nie będzie musiał przy mnie być. Zostaniesz, tak jak było zaplanowane z Shadowem w wieży. Ja nie muszę widzieć pola walki.
- Dobra, koniec tych głupich podchodów. - Lau uderzyła kilka razy ogonem o posadzkę uciszając towarzystwo. - Gadaj, kto z Tobą będzie....
- Pamiętasz kitsune, która ci pomogła? Poprosiłem żeby otoczyła okolice pentagramu barierą.
Kuro uśmiechnął się głupio rzucając znaczące spojrzenie bratu. Ten go zupełnie zignorował. Wiedział że gdy tylko odpowie na jego zaczepke, ten prędko nie da spokoju. Aż w końcu ich wymiana zdań zmieni się w kłótnie.
Dalsza rozmowa nie trwała długo. Przedyskutowali najważniejsze sprawy, zgrabnie omijając temat kitsune którego Sousuke nie miał zamiaru kontynuować. I tak według siebie powiedział za dużo. Wkrótce Kuro otworzył portal by Shadow mógł wrócić do siebie. Niedługo później reszta poszła spać, by choć trochę odpocząć.

Zostało pięć godzin do wschodu słońca...

***

Kitsune ostrożnie stawiała każdy krok. Zatrzymywała się i nasłuchiwała. Pokonanie piętra nie było takie trudne, znajdował się tam tylko jej pokój. Najgorsze było wyjście z domu. Schody znajdowały się na wprost wejścia, co czyniło "ucieczkę" banalnie prostą. W rzeczywistości wcale tak nie było. Pokój jej rodziców znajdował się dokładnie za schodami. A ojciec miał bardzo wyczulony słuch o czym przekonała się już ostatnio.
Kiri ostrożnie postawiła bosą stopę na stopniu. Drewniane schody nawet nie skrzypneły. Jednak ona zastygła w bez ruchu i nasłuchiwała. Cisza ...
Wzmocniła uścisk na butach które trzymała w dłoni. Przeniosła ciężar ciała i postawiła kolejny krok stopień niżej, później kolejny. Przez strach i stres swoje ogony trzymała sztywno za sobą. W końcu dotarła do drzwi. Rzuciła szybkie spojrzenie za siebie po czym cicho przesuneła drzwi i wyszła, równie cicho zasuwając je za sobą.
Zadrżała gdy jej bose stopy dotknęły zimnego kamienia. Szybko wciągła na nogi wysokie czarne buty, nie kłopocząc się by je zawiązać. Otuliła się szczelniej kimonem i ruszyła biegiem do kuźni. Ciemność dopiero ustępowała światłu ale już dało się zauważyć panującą na zewnątrz szarość. Powietrze było wyjątkowo zimne przez co oddech kitsune zmieniał się w białe obłoczki. Zbliżała się zima.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now