51. Piąty Władca - Dante (+16)

972 56 95
                                    

Wokół nas rozciągał się mały las przez który biegła kamienna ścieżka. Po jej bokach stało mnóstwo zniszczonych kamiennych nagrobków z wygrawerowanymi imionami, datami i jakimiś innymi tekstami. Idąc dalej, ścieżka kierowała w dół i zmieniała w kamienne schody a później drogę. Pojawiały się pierwsze kamienne domy, jednak nie były one tak wysokie jak w Rewirze Katedralnym, nie posiadały również dekoracji z martwych ciał, a odstępy między nimi były o wiele większe. Jedynym specyficznym widokiem były nagie ciała martwych kobiet. Niektóre były w całości, inne pozbawione głowy obok których leżały kolorowe, zakrwawione wstążki. Tak właśnie wyglądało Hemwick.
Ulice były zupełnie puste, jednak czuliśmy na sobie przeszywający wzrok mieszkańców. Niewzruszeni ruszyliśmy za Kuro który to miejsce znał jak własną kieszeń... chociaż w obecnej sytuacji słowo "interes ", pasuje bardziej. Valkyon jak i Leiftan chyba czuli pewien dyskomfort spowodowany tak niecodziennym widokiem, jednak obaj bardzo dobrze to ukrywali.
Smok zbliżył się do jednego z większych budynków, okna jak i drzwi były zabite deskami, a niektóre niechlujnie zamurowane. Weszliśmy w boczną uliczkę przechodzą na tył budynku gdzie znajdowały się schody prowadzące w dół do ciężkich metalowych drzwi. Kuro podszedł do nich łapiąc za klamkę jednak drzwi ani drgneły.
- Nie wspominałeś mu, że wpadniemy z wizytą? - Sousuke oparł się o ścianę na przeciwko drzwi, krzyżując ręce na piersi.
- Wspomniałem ... widocznie zapomniał. - Odrzekł smok uderzając kilka razy pięścią w drzwi. Dźwięk metalu i głuchego echa rozniosł się po pomieszczeniu za nimi. Czekaliśmy chwilę jednak nic się nie stało.
- Przecież chcąc nie chcąc i tak byś dzisiaj do niego przyszedł. - usiadłam na jednym ze stopni ściągając kaptur z głowy. - Nie zostawia ci w tedy otwartych drzwi?
- Nie musi ... Biorę jakąś kobietę z ulicy i tyle. Gdy czuje że szaleństwo zaczyna nade mną władać, nie zamieniam z nim prawie żadnego słowa. - po chwili dodał. - Podobno ma jakieś tajne wejście które jest zawsze otwarte, jednak nie wiem gdzie jest.
- Ty to jednak nie jesteś wybredny. Co dają, to bierzesz. - Stwierdził Sousuke z wredny uśmiechem.
- Morda prawiczku! - Kuro warknął przez ramię na co Daemon zmrużył groźnie oczy warcząc.
Z westchnieniem oparłam głowę na dłoni. Jeszcze tylko brakowało by moi bracia zaczeli sobie skakać do gardeł. Czasami są gorsi niż dzieci ... one się chociaż nie wyzywają od prawiczków.
- Co ma wspólnego twoje szaleństwo z tym miejscem? - Odezwał się Valkyon przerywając im walkę na spojrzenia. - Na czym polega?
- Mówiąc bardzo prosto, Kuro musi raz na trzy dni uprawiać seks inaczej dostaje do głowy i zabija wszystko co się rusza. - Bez zastanowienia odparł Sousuke.
- Tak uściślając to trzeciego dnia już zaczynam odczuwać jego objawy. - Smok po raz kolejny uderzył pięścią w drzwi. - Nosz kurwa, jest tam ktoś czy nie!?
- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie...
Zamilkliśmy słysząc spokojny kobiecy głos. Zamki skrzypenły a po chwili metalowe drzwi ustąpiły odsłaniając część wnętrza jak i stojącą w nich kobietę. Była dość młodą przedstawicielką nimf o średnim wzroście. Jej skóra miała jasno zielony kolor tak jak oczy, włosy o jasno różowym odcieniu sięgały łopatek a miejscami przybrały wygląd płatków. Jej ciało w miejscach intymnych pokrywały ubrania z liści, choć mogły też wyrastać z jej ciała... trudno stwierdzić, nogi i ręce pokrywały ciękie pnącza. Szczególną uwagę w wyglądzie nimfy przykuwała różowa wstążka owinięta wokół szyji.
- Chodźcie... Pan was oczekuje. - rzekła robiąc nam miejsce w przejściu.
Wkroczyliśmy do pomieszczenia które okazało się być długim korytarzem. Kobieta zamknęła za nami drzwi, przekręcając z trzaskiem zamki. Kuro nie czekając na nią ruszył korytarzem, a my nie mając innego wyjścia poszliśmy za nim. Korytarz był kręty i w pewnym momencie prowadził głębiej pod ziemię. Z każdym kolejnym krokiem byliśmy bliżej celu o czym świadczyła coraz głośniejsza muzyka i bardzo intensywny zapach kobiecych perfum.
- Od tego zapachu można zwymiotować. - Westchnął cierpiętniczo Sousuke zamykając palcami nos.
- Nie narzekaj, to już jest lepsze niż smród rozkładających się ciał. - I obrzydliwych larw która można w nich znaleźć. Na samą myśl przeszedł mnie zimny dreszcz.
Smok odsłonił zasłonę z gesto plecionych czerwonych kamyków umożliwiając nam wejścia do dużego pomieszczenia. Tutaj zapach jak i dźwięki wydawane przez zaczarowane instrumenty, których o dziwo nigdzie nie było widać, były o wiele intensywniejsze. Pomieszczenie było utrzymane w ciemnych kolorach brązu oraz czerni dla których kontrast stanowiły czerwone meble. Po prawej stronie znajdowało się coś na kształt szklanej sceny wypełnionej krwią, coś w niej pływało jednak z tej odległości nie potrafiłam stwierdzić dokładnie, co to jest. Na scenie była przymocowana rura sięgająca aż do sufitu, na której tańczyła młoda wampirzyca o czarnych krótkich włosach. Dziewczyna miała na sobie jedynie bardzo wysokie obcasy, stringi oraz czerwoną wstążkę na szyji. Kreciła się wokół rury eksponując swoje ciało najlepiej jak tylko potrafiła, sprawiając wrażenie oderwanej od rzeczywistości.
- Nie patrz! - Warknełam pod nosem, zakrywajacą oczy Leiftana dłonią z takim impetem że aż się zachwiał. I po co ja się zgodziłam żeby z nami szli!?
Aengel tylko się cicho zaśmiał łapiąc i odsuwając moją dłoń. Ucałował jej wewnętrzną stronę po czym nachylił się do mnie szpcząc na ucho.
- Nie denerwuj się, przecież wiesz że tylko Ciebie Kocham.
Fuknełam pod nosem niezadowolona. W tym momencie aż mnie korciło by wydłubać mu oczy żeby przypadkiem nie spoglądał na inne kobiety. Cudem się powstrzymywałam...
Przeniosłam wzrok na drugi koniec pokoju gdzie prawie na wprost nas znajdował się duży ciemno brązowy bar oraz kilka stolików przy których zasiadały mniej roznegliżowane kobiety, pochłonięte rozmową. Jedyne co ich łączyło to kolorowe wstążki owinięte wokół szyji. Przed sceną ustawionych było parę czerwonych kanap i małych szklanych stolików na których stały ozdobne kielichy z czerwonego szkła w których znajdował się dziwny szaro - czerwony proszek.
Na kanapie stojącej najbliżej sceny siedział mężczyzna o ciemno brązowych włosach sięgających żeber i tego samego koloru krótkiej koziej brudce. Z głowy wystawała mu para ciemno brązowych wilczych uszu A zza niego, ogon. Nie miał na sobie koszulki przez co bez większych problemów dało się zauważyć jak dobrze był zbudowany i umięśniony. W niektórych miejscach jego tors zdobiły jasno różowe blizny, pamiątki po odbytych walkach. Do jego lewego boku tulił się sukkub o różowych włosach z których wystawała para małych, uroczych, czarnych rogów. Sądząc po tym że było je ledwo widać, była nieszkodliwa. Miała na sobie komplet czarnej bielizny, pończochy oraz szpilki tego samego koloru. Do drugiego boku wilkołaka wtulała się lisica o długich rudych włosach, dużych puszystych uszach z białymi końcówkami oraz równie długim i puszysty rudym ogonem z białą końcówka. Kobieta miała na sobie czerwoną jednoczęściową bieliznę oraz cieliste pończochy i czarne szpilki. Obie kobiety miały wokół szyji zapięte czarne obroże w które zostały wplątane wstążki, tak by w żaden sposób nie dało się ich ściągnąć.
Obok nas pojawiła się wcześniej spotkana nimfa. Z lekkim wachaniem podeszła do Kuro lecz ten zbył ją machnięciem ręki.
- Dante! - krzyknął na co siedzący na kanapie mężczyzna drgnął spoglądając w naszą stronę. - Ty chuju! Ja mogę się dobijać a ty masz takie zajęcia! - zaśmiał się wskazując palcem na tańczącą wampirzycę.
- Spierdalaj! - wilkołak warknął z uśmiechem pokazując środkowy palec, po czym machnął od niechcenia ręką w powietrzu, muzyka przestała grać a wampirzyca zakończyła swój taniec rozgladając się nieprzytomnym wzrokiem. Dante podniósł się z kanapy na co jego towarzyszki wydały jęk niezadowolenia. Obrzucił nas wzrokiem podchodząc bliżej. - No, Ciebie się spodziewałem ale reszty już nie ... Szczególnie że wiem jak bardzo Sousuke nie lubi tego miejsca. - Wilkołak uścisnął przyjacielsko dłoń Kuro.
- Jak widać muszę przeżyć... - Westchnął Daemon ściskając dłoń mężczyzny, jednak ten go nie puścił.
- Ta ... Ale zamiast się z Tobą witać, powinienem ci wpierdolić za tamten numer. - Zmrużył gniewnie oczy.
- Niby za co? - Sousuke uniósł brwi nie wiedząc o co chodzi.
- Pamiętasz tą kitsune która sprzedaje na targu, w bardzo charakterystycznym straganie? - Dante niekontrolowanie warknął wzmacniając swój uścisk na dłoni i nie czekając na jego odpowiedź kontynuował. - Chciałem ją wcielić do mojego haremu ale jakiś daemon, musiał ją oszpecić odcinając jej ogony!
- Kto pierwszy ten lepszy. - Wzruszył ramionami z wrednym uśmiechem. - Ale jeśli chcesz mogę Ci oddać futro, jeszcze nic nie zdąrzyłem z niego zrobić.
- Teraz to się nim wypchaj. - warknął po czym obaj wybuchli śmiechem.
Wilkołak puścił jego dłoń odsuwając się po czym jego wzrok spoczął na mnie.
- No chodź... - rozłożył ręce uśmiechając się.
- A Spierdalaj. - Fukłam wymijając brata. Rozłożyłam ręce a Dante zamknął mnie w mocnym uścisku, lekko podnosząc, przez co w momencie zabrakło mi powietrza. - Ja ... pierdole ...
Wilkołak poluźnił chwyt stawiając mnie na ziemi by ostatecznie puścić.
- Ty mnie kiedyś udusisz ... - Przeniosłam wzrok na przyjaciela lustrując go wzrokiem. - Kurwa ... przy tobie wyglądam jak anorektyk.
- Pewnie dużo ci nie brakuje. - Przeniósł wzrok na Leiftana i Valkyona w momencie gdy poczułam na sobie mordercze spojrzenie. - A to kto?
Nie było mi dane usłyszeć odpowiedzi gdyż zarejestrowałam dziwny ruch tuż obok mnie. Nim się obejrzałam wampirzyca która wcześniej tańczyła, znalazła się przy moim chłopaku, bezczelnie wieszając się na jego ramieniu. Leiftan cofnął się nie wiedząc co robić. Warknełam zaciskając dłonie w pięści a mój ogon zaczął intensywnie uderzać w posadzkę. Nikt nie będzie tykać mojej własności! Ta dziwka już nie żyje!
Wysunełam kości formując z nich pazury. Już chciałam uderzyć gdy przed nosem zobaczyłam Dantego. Wyprzedził mnie. Złapał za wstążkę na szyji kobiety, rozwiązując ją. W miejscu gdzie się znajdowała powstała czerwona pręga a wampirzyca wydała bliżej nieokreślony dźwięk. Jej ciało opadło bezwładnie na ziemię a głowa pod wpływem uderzenia poturlała się dalej pozostawiając za sobą krwawą ścieżkę. Wiedziałam że Dante ma swój sposób na trzymanie wszystkich kobiet blisko siebie tak by były posłuszne... ale tego się nie spodziewałam. A więc, skoro każda z nich miała taką wstążkę, to znaczy że w bardzo łatwy sposób można je zabić przez co nie chcą od niego odejść. Chyba że w tym wszystkim jest drugie dno?
- Nienawidzę nieposłuszeństwa... - warknął wypuszczając wstążkę z ręki.
- C .. - Leiftan jak i Valkyon stali w kompletnym szoku, nie potrafiąc pozbierać myśli. - Co się...
- Czy możemy iść gdzieś gdzie nie ma twoich dziewczynek? - Przerwałam Szefowi Obsydianu wbijając wściekłe spojrzenie w przyjaciela.
- Oho.... Lau, zazdrośnik się włączył. - Dante prawie niezauważalne spojrzał na mnie a później Leiftana. - Oczywiście.
Odwrócił się ruszając do drzwi znajdujących się za barem, po drodze rzucił do kobiet przy stole, coś w stylu "posprzątajcie". Przeszliśmy do innego pomieszczenia które okazało się czymś na kształt małego pokoju wypoczynkowego, dwie stojące na przeciwko siebie kanapy gdzie pomiędzy nimi stał mały szklany stolik na którym znajdował się kielich z tym samym proszkiem co w barze, do tego wszystkiego parę szafek i lustro. Ściany jak i meble dalej pozostawały w ciemnych odcieniach brązu jednak dodatki były ciemno kremowe.
Zaciekawiona podeszłam do kielicha. Proszek w środku był szaro - czwerwony ... pozatym nie miał w sobie nic interesującego. Wzięłam trochę na palec...
- Nie ruszaj go. - spojrzałam przez ramię na Dantego lekko unosząc brew ze zdziwienia. - Jeśli to zażyjesz pozbawi Cię wspomnieć z ostatnich dwunastu godzin a do tego odurzy. Jest uzależniajacy.
- Czyli coś na kształt narkotyku. To dlatego tamta pizda wyglądała jakby oderwała się od rzeczywistości. - otrzepałam palec z proszku po czym dokładnie wytarłam go w płaszcz. - Z czego jest zrobiony?
- A jak myślisz? - na twarzy Dantego zawitał cwany uśmiech. - Jaka jest najsilniej uzależniająca substancja w Yarnam?
- Krew ... - odpowiedziałam bez namysłu.
- No właśnie. Jednak nie chce by moje dziewczyny popadły w obsesję na jej punkcie, przez co użyłem zastygłej krwi mieszkając ją ze sproszkowanym srebrem i popiołem ze szpiku kostnego. - Klasnął w dłonie. - I gotowe, idealny narkotyk do zapomnienia szalonych nocy z Kuro. - Przy ostatnim zdaniu parsknął śmiechem.
- No dzięki kurwa! - Smok skrzyżował ręce na piersi.
- Nie rozumiem ... - nasze spojrzenia skupiły się na Valkyonie. Wyraźnie czymś poruszony wpatrywał się w podłogę by po chwili pełen determinacji podniósł wzrok. - Jak możesz traktować kobiety jakby były zabawkami? Od tak je zabijasz, nie szanujesz oraz faszerujesz narkotykami ... - wskazał ręka na drzwi zaciskając zęby. - W dodatku zmuszasz je do .... nawet nie mam słów by to określić!
- Posłuchaj mnie przybłędo. - Dante zrobił parę kroków stając na przeciwko Valkyona. - Kobieta ma wyglądać, ma być tak piękna żeby nikt nie umiał oderwać od niej wzroku. Nie musi mówić czy też słyszeć ale ma być bez żadnej skazy, nie może wyglądać jak straszydło. - Tu zamilkł spoglądając znacząco w moją stronę. Parsknełam krótkim śmiechem mówiąc tylko "Dzięki ". - Mówisz że traktuje je jak by były zabawkami? Otóż nie, są dla mnie jak porcelanowe lalki których nie można nawet zarysować. Tutaj mają się o wiele lepiej niż gdyby żyły na własną rękę. Robią co chcą. - zrobił krótką pauzę - Co do Kim, już dawno powinienem się jej pozbyć, przedawkowała i zaczęła żyć w swoim chorym świecie. Którego efekt widzieliście. A nawet jeśli ja bym jej nie zabił to zrobiła by to Lau, więc co za różnica?
Dante uśmiechnął się triumfalnie widząc jak Szef Obsydianu nie potrafi znaleźć więcej argumentów. To był jego teren i on miał tu władzę, co równało się z tym że nie mógł przegrać.
- Przestań chrzanić....
- Valkyon dość. - Leiftan złapał przyjaciela za ramię. - Przyszliśmy tu w innej sprawie.
- Wiem po co tu jesteście. - Valkyon jak na zawołanie spoważniał. - Chcecie bym zagłosował przeciwko królowej i pomógł wam uratować tamtą ziemianke. Niestety ale muszę odmówić...
- Co!? - Szef Obsydianu pobladł. - Dlaczego!?
- Bo mu się nie opłaca, mam rację? - wtrąciłam
- Tak ... Pozatym jest bardzo duża szansa że gdy królowa w końcu się nią znudzi, to trafi do mnie. - Wilkołak skrzyżował ręce na piersi uśmiechając się - A nie przepuszczę okazji posiadania ziemianki w swojej kolekcji.
W Valkyona jakby coś wystąpiło, wyrwał ramię z uścisku Leiftana i skoczył do Wilkołaka. Zamachnął się chcąc uderzyć prawym sierpowym jednak nie zdąrzył. W mgnieniu oka jego ręce, nogi jak i szyja zostały przytwierdzone do podłogi łańcuchami która należały do Sousuke.
- W takim razie nie mamy po co tu dłużej być. - Odparł - Idziemy.
- Ej! Ja tu zostaje. - Kuro posłał nam niewinny uśmiech po czym skierował się do drzwi.
- To może chociaż portal nam stworzysz? - złapałam go za ramię.
Kuro przewrócił oczami po czym przystąpił do tworzenia portalu. Gdy tylko się pojawił, wepchneliśmy do niego uwolnionego Valkyona po czym my wkroczyliśmy w portal ... znikając.

Słowa- 2274
Zeszło mi o wiele dłużej niż myślałam jednak myślę że postać Dantego jak i miejsce w którym żyje zostały dość dobrze napisane. (Napewno lepiej niż ostatni rozdział)
Czekam na wasze opinie ;)

Eldarya: Pozory mylą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz