27. Koszmar

990 77 29
                                    

Pocałunek na początku leniwy teraz stał się bardziej namietny. Leiftan badał wnętrze moich ust od czasu do czasu trącając mój język swoim. Nie wiem dlaczego tak na mnie działał, ale z każdą chwilą chciałam więcej. Nigdy nie przepadałam za cudzym dotykiem a co dopiero gdyby ktoś miał mnie pocałować. Z nim było inaczej, mógł zrobić wszystko a ja bym mu na to pozwoliła. Po prostu było mi przy nim dobrze... Może nawet była bym w stanie zdradzić mu swoje sekrety?
Oderwaliśmy się od siebie a nasze usta łączyła jedynie cienka stróżka śliny, która po chwili się zerwała. Odwróciłam zaintrygowana głowę w kierunku drzwi łazienki zza których dochodził dziwny szmer. Ten dźwięk zaczynał na mnie działać jak płachta na byka.
- Czy twój Chowaniec znowu grasuje w moim pokoju? - Lorialet powędrował za moim wzrokiem uśmiechając się lekko zakłopotany.
- Bardzo możliwe... Nie widziałem jej cały dzień. - ujął moją szczękę obracając tak bym patrzyła w jego oczy. - Nie wiem jak ona to robi ale zabiorę ją przed wyjściem.
- Dobrze ... - westchnełam opierając swoje czoło o jego. - Masz dzisiaj dużo pracy? - Zmieniłam temat.
- Muszę sprawdzić parę raportów i porozmawiać z mieszkańcami. - objął mnie w pasie przyciagając bliżej siebie. - A dlaczego pytasz ?
- Tak po prostu... - cmoknełam go w usta przenosząc się na jego bark. Zamknęłam oczy wtulajac się w chłopaka. - Jestem zmęczona i chciałam Cię wykorzystać jako poduszkę.
Zaśmialiśmy się oboje. Wątpię że został by ze mną tylko po to by poleżeć bez większego celu. Mimo wszystko i tak ma co robić, a raczej nie powie Miiko "Sory ale nie mogę tego zrobić bo muszę poleżeć z moją dziewczyną " Na tę myśl cicho się zaśmiałam.
- Nie masz zamiaru się przebrać? - rzucił, delikatnie głaszcząc mnie po głowie. Czułam jak oplata moje włosy wokół palców.
- Nie mam siły... - mrukłam cicho do jego ucha. - Zdrzemnę się tylko godzinkę... może dwie.
Nim zdąrzyłam zareagować Leiftan położył się na łóżku a ja leżałam na jego piersi, prawie natychmiast na policzki wkradł się lekki rumieniec. Podniosłam na niego ledwo przytomny wzrok nie wiedząc co robi.
- Śpij. Popilnuje Cię. - uśmiechnął sie delikatnie.
- Ale przecież... - ucieszył mnie kolejnym leniwym pocałunkiem.
- Mogę poświęcić ci choć tyle czasu. - przejechał dłonią po moich włosach zachaczając o rogi. -Nie przejmuj się i śpij.
Bez gadania zsunełam się na jego lewą stronę wtulając się w jego bok. Lorialet objął mnie mocniej jedną ręką, drugą zaś delikatnie gładził mój policzek.
- Jesteś kochany... - szepnełam czując jak ogarnia mnie ciemność.
Trwałam w pół śnie obudzona przez jakieś głosy. Poruszyłam się niespokojnie dalej tuląc się do boku Leiftana. Słyszałam jak coś szeptał ale nie rozumiałam z tego ani słowa. Miałam wrażenie jakby z kimś rozmawiał. Odsunełam się delikatnie uchylając ciężkie powieki. Lorialet zamilkł i odrazu przytulił mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Mimowolnie wtuliłam się w jego pierś ponownie zasypiając.

- Co masz na myśli? - podniosłam wzrok.
Mężczyzna milczał wpatrując się w plik kartek trzymanych w cienistych dłoniach.
- Po prostu jestem z Ciebie dumny ... - na twarzy Daemona zagościł delikatny uśmiech. - Przerosłaś moje oczekiwania.
Zamrugałam zszokowana. Nigdy nie słyszałam takiej dumy w głosie ojca, a już tym bardziej nie sądziłam że uda mi się dorównać jego umiejętnością. Zeskoczyłam z metalowego stołu w jednym susie znajdując się przy ojcu. Nim zdąrzył cokolwiek powiedzieć przytuliłam go. Daemon zaśmiał się cicho kładąc dłoń na moich włosach.
- Mam nadzieję że mnie nie zawiedziesz ?
- Jak bym śmiała....

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now