72. Kuglarz pociąga za sznurki...

309 15 82
                                    

Ciemny pokój do którego nie wpadały promienie słońca. Po obu stronach wejścia, ściany zakrywały ogromne regały pełne książek. Na wprost znajdowało się biurko z dużym fotelem a za nim lekko przysłonięte ogromne okna. Tak dobrze znał to pomieszczenie, jego gabinet ... lecz dzisiaj to nie on tu zarządzał.
- I jak Sebastianie? Masz lustro? - Niski, chłodny, męski głos przerwał panującą ciszę która nastała gdy tylko wampir wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą skrzypiące drzwi. - Hm? Nie wiesz że gdy ktoś zadaje pytanie, kultura nakazuje odpowiedzieć?
- Nie ...
- Słucham? - Głos mężczyzny stał się ostrzejszy. Stojąca obok niego zakapturzona postać wycofała się pod najbliższy regał.
- Przepraszam ... - Wampir wbił swoje krwiste oczy w posadzkę. - Nie udało nam się zdobyć lustra.
- A moi ludzie? - Mężczyzna stawał się coraz bardziej zirytowany przez co ton jego głosu mimo iż chłodny stawał się ostry jak sztylet. Atmosfera zrobiła się tak gęsta od nadmiaru magii że każdy wdech powodował ból w płucach.
- Nie żyją...
- Nie żyją? Słyszałaś to? - Mężczyzna spojrzał na zakapturzoną postać która pokornie skineła głową. - Nie żyją... - Zgrabnie zeskoczył z biurka na którym siedział. W kilku szybkich krokach znalazł się przy czarno włosym wampirze. Złapał go za twarz wbijając palce w jego blade policzki. - Miałeś tylko znaleźć lustro i ewentualnie zabić Daemona który i tak był osłabiony. A Ty co!? - Krzyknął wbijając mocniej paznokcie w skórę raniąc ją. - Tak po prostu dałeś im zabić moich ludzi, zabrać lustro i odejść!? Masz chociaż jej broń albo krew!? - Wampir pokręcił przecząco głową, na tyle ile pozwalał mu żelazny uścisk mężczyzny. Paznokcie wbijały się coraz mocniej a małe kropelki krwi zaczęły pojawiać się na rozcięciach. Sebastian syczał z bólu przez zaciśnięte zęby. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Królowa Cię wybrała, obdarzyła największym możliwym zaufaniem oddając życie w twoje ręce, a Ty ją zawodzisz... A może to Cię przerasta? Twój poprzednik mógł by sobie radzić lepiej, a kto wie ... może tym razem skończył byś jako posiłek a nie zabawka. Grubas pewnie przymknął by oko na to że nie jesteś dzieckiem ... Wystarczy że szepnę słowo królowej, a kto wie ... może przywróci go do życia? Twoje ulubione wspomnienia by wróciły....
- Proszę nie... - Sebastian patrzył przerażony prosto w oczy mężczyzny. - To nie tak ...
- A jak? Władcy którzy powinni stać u boku Królowej właśnie w tym momencie myślą jak pozbawić ją życia. Nikomu nie może ufać... Ale jesteś jeszcze Ty. - Uwolnił twarz wampira z uścisku pozostawiając krwawiące ślady po paznokciach na jego policzkach. - Dzięki tobie uratujemy ją i przywrócimy stary ład. Nie możesz jej zawieźć.
- Tak wiem ... to się już nie powtórzy...
- Mam taką nadzieję. - Mężczyzna od niechcenia złapał podbródek wampira uważnie przyglądając się raną jakie zadał. Jego głos ponownie stał się spokojny i zimny. - Masz jakiekolwiek dobre wiadomości?
- Wiem gdzie jest dusza Ezekiela. - Sebastian uporczywie starał się nie patrzeć w oczy mężczyzny. Sama jego obecność sprawiała że atmosfera stawała się gęsta, wręcz przesiaknięta mocą. Nie wiedział skąd się wziął, ale zupełnie nie dziwił go fakt że jest podwładnym królowej.
- Ah tak? W takim razie wiesz co robić, przynieś mi ją. - Wolną dłonią przejechał po ranach zasklepiając je. Puścił jego podbródek po czym odwrócił się na pięcie podchodząc do biurka. - Pamiętaj co ci mówiłem i nie zawiedź.
- Tak jest ... Nie zawiode, obiecuje.
Sebastian skłonił się lekko po czym w bardzo szybkim tempie opuścił gabinet.
- Panie? - Zakapturzona postać podeszła nieznacznie bliżej. Była o wiele niższa niż jej rozmówca. - Absolutnie nie kwestionuje Pana decyzji ale czy to dobry pomysł zostawiać tak ważne zadanie w jego rękach? Może powinnam ...
- Nie... To nie będzie konieczne, poradzi sobie. - Na usta mężczyzny wkradł się mroczny uśmiech. - A my poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń, niech myślą że dalej walczą tylko z jednym wrogiem. - Sięgnął po leżący na biurku kryształ, mieniący się jasnym błękitem. Pierścionki które nosił na placach obiły się o jego powierzchnię tworząc przyjemny dla ucha dźwięk. - Oh Wyrocznio naprawdę jesteś łaskawa. Oszczędziłaś mi tyle trudu wysyłając tu swoją wybranke. - Obrócił kryształ w dłoni a z gardła wydostał się jego mroczny śmiech. - Swoją głupią i naiwną wybranke... Ludzie są tacy łatwowierni, wystarczy udawać kogoś innego i wmówić im jakiś wyższy cel a oni pędzą bez zastanowienia. Głupi gatunek, nieprawdaż?

Eldarya: Pozory mylą Место, где живут истории. Откройте их для себя