40. Serce

865 72 36
                                    

Spojrzałam na swoje długie czarne pazury po czym Przeniosłam wzrok na pozostałych opuszczając rękę. Stali wpatrzeni w moją osobę, a na ich twarzach malował się czysty szok zmieszany z niedowierzaniem. Nikt nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa.
- Wystarczy że ktokolwiek z was postawi stopę na naszym terenie a skończy jako trup ... w najlepszym wypadku. - Wygiełam usta w psychicznym uśmiechu. - Chyba że będziecie ze mną, wtedy nikt z władców nie odważy się was zaatakować.
Nikt nie zaatakuje, a przynajmniej nie otwarcie. Wiedzą kim jestem i na co mnie stać, więc jeśli nawet ktoś by się odważył to tylko po to by pozbawić mnie pozycji. Co i tak nikomu się nie uda, są zbyt słabi. Chociaż nie mogę przecenić swoich umiejętności, w końcu każdy ma jakiś słaby punkt.
- Nadal chcecie jechać? - skrzyzowałam ręce na piersi. - Jeszcze  macie szansę się wycofać.
Jak na komendę Erica spojrzała na mnie a później na szefową straży. Choć nie chciała tego pokazać widziałam jak jej ciało drży ze strachu. I po co ta cała farsa? Skoro się boi, czemu po prostu się nie podda? Ich głupia wyrocznia jest tak ważna żeby narażać swoje już i tak nic nie warte życie?
Miiko głośno westchneła zamykając oczy. Zastanawiała się. Spojrzałam na pozostałych. Kero, Ykhar oraz Evelein, która jak dotąd nie udzielała się w sprawie wyjazdu, wyglądali na dość zaniepokojonych czy też przestraszonych. Nevra jak i mój ukochany nie dali nic po sobie poznać. Nawet ja, stając praktycznie obok Leiftana, nie byłam w stanie odczytać jego emocji a tym bardziej obecnego nastawienia do sprawy. No i jeszcze nasza poprzednia rozmowa. Wie że Erica tam zginie. Przez to tym  bardziej nie wiem co chodzi mu po głowie. A Valkyon...
- Miiko ... Jeśli mogę coś powiedzieć. - Przerwał ciszę. Kitsune podniosła na niego wzrok, skinięciem pozwalając mu mówić dalej. - Uważam że nie powinnaś pozwolić na wyjazd. Nawet jeśli wysłała byś mnie, Leiftana oraz Lau, to nadal jest zbyt niebezpieczne.
- Rozumiem twój niepokój jednak z Lau nikomu nic się nie stanie. - Leiftan wyprostował się z delikatnym uśmiechem. Co ty kurwa chcesz zrobić!? - Prawda? - Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Tak ...
- Sam słyszysz. Pozatym będziesz tam razem z nami więc również będziesz mieć oko na swoją ukochaną. - Na ostatnie słowa Erica jak i szef Obsydianu delikatnie się zarumienili.

Rozmowy, ustalanie za i przeciw a także wymiana zdań, trwała jeszcze dobre dwie godziny. Prawdę mówiąc wszystko wskazywało na to że wyprawa się nie odbędzie. Z jednej strony bardzo chciałam wrócić do domu, choćby na chwilę. Spotkać braci i poczuć tak dawno zapomniany zapach miasta przesiaknietego krwią, śmiercią i rozkładem. No i w sumie myśl pokazania mojego rodzinnego domu Leiftanowi też była kusząca. Jednak z drugiej strony, gdy tylko postawilibyśmy stopy na ziemiach Yarnam, nie mogła bym dłużej ukryć tego kim jestem. Potwory, szaleństwo, władcy pogorzelisk... bez ujawnienia swojej pozycji jako nekromantka, nie przetrwam zbyt długo. Dowiedzieli by się wszystkiego... Jednak do tego nie dojdzie. Nie puszczą tej głupiej ziemianki w tak niebezpieczną podróż.
- Po rozwiązaniu wszystkich za i przeciw, choć sama mam duże obawy ... jutro Erica razem z Leiftanem, Valkyonem i Lau, ruszy do Yarnam.
Stałam w miejscu z niedowierzaniem wpatrując się w kitsune. Słyszałam co powiedziała, głośno i wyraźnie, jednak słowa do mnie nie dotarły. Jakbym znajdowała się gdzieś pod wodą, słyszę dźwięk ale nic nie rozumiem. Przecież robiłam wszystko by zniechęcić ich do wyprawy. Powiedziałam wszystko... wszystko! A mimo to się zgodziła. Dlaczego!?
- Lau ... - drgnełam na dźwięk swojego imienia wypowiedzianego przez Miiko. - Słyszałaś co powiedziałam? Możecie odejść, chce omówić jeszcze pare spraw z szefami straż, na osobności.
Rozejrzałam się po kryształowej sali, oprócz szefów straży nie było już nikogo.  Musieli opuścić pomieszczenie w momencie gdy się wyłączyłam. Z lekkim wachaniem skinełam głową odwracając się na pięcie. Czułam na sobie ich baczne spojrzenie, paliło mnie. Chwyciłam za klamkę zniszczonych drzwi zatrzymując się.
- Tylko ... - spojrzałam przez ramię. - Weźcie ze sobą broń, bo na pewno jej użyjecie.
Odpuściłam pomieszczenie wychodząc na korytarz. Ruszyłam w kierunku swojego pokoju, jednak zamiast stawiać szybkie i pewne kroki, stąpałam powoli i ostrożnie jakby posadzka była zrobiona ze szkła a ja bała się że gdy źle stanę, pęknie. Cienie przeskakiwały między moimi nogami a obraz stawał się niewyraźny i wirował. Oparłam dłoń o ścianę nie chcąc stracić równowagi. Zbyt długo miałam spokój.
Przeraźliwy ból przeszył moją głowę. Chciałam krzyknąć ale czułam się jakby ktoś poderżnął mi gardło i pozbawił powietrza. Osunełam się na ziemię przylegając prawym ramieniem do ściany. Świat przestał wirować przez co mogłam wyostrzyć wzrok ... Ale już nic nie wyglądało tak samo. Podłoga byla czarna i połyskująca jakby zrobiona z czarnego kamienia, ściany zaś były zlepkiem brudnych, omszałych i zniszczonych cegieł a z sufitu co jakiś czas zwisały potargane szmaty. Ostrożnie wstałam robiąc parę kroków gdy do moich uszu dotarł dziwny plask. Spojrzałam na podłogę... była pełna szkarłatnej krwi. 

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now