34. Przebaczenie?

1.1K 68 43
                                    

Wyszłam z kryształowej sali. Nie czekając na innych ruszyłam korytarzem w kierunku swojego pokoju. Stukot obcasów odbijał się echem w praktycznie pustym korytarzu. Już dawno nie było tak spokojnie i ...
- Lau!
Tylko nie on. Przyśpieszyłam kroku. Im szybciej znajde się w swoim pokoju, tym szybciej pozbędę się go z oczu. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę... szczególnie po tym wszystkim. Zagryzłam wargę czując ból w sercu.
- Lau! - Leiftan złapał mocno mój prawy nadgarstek. Zatrzymałam się. - Musimy pogadać.
- Nie mamy o czym. - warknełam spoglądając na niego przez ramie. Jego twarz nie wyrażała emocji jednak oczy zdradzały zdeterminowanie i coś jeszcze czego nie potrafiłam nazwać.
- Owszem, mamy ... - Odpowiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Nie! - warknełam uderzając ogonem o posadzkę. Dźwięk pękających kafelek rozniosł się po korytarzu. - Zostaw mnie w spokoju!
Uścisk na nadgarstku stał się jeszcze mocniejszy. Szarpnełam się jednak nic to nie dało. Nie chciał mnie puścić. Czułam jak jego palce boleśnie wbijają się między kości. Może w innej sytuacji sykneła bym z bólu jednak teraz nie dam po sobie poznać słabości, nie jemu.
Między nami zapanowała złowieszcza cisza przerywana dźwiękiem uderzajacych o posadzkę kości. Patrzyliśmy sobie w oczy. On z determinacją i chęcią pokazania swojej racji, ja z żądza mordu. Nigdy nie będę uległa, to nie w moim stylu. Żadne z nas nie chciało dać za wygraną. Pewnie stali byśmy tak jeszcze z godzinę gdyby nie Erica. Podbiegła do nas łapiąc Leiftana za przedramie.
Daemom puścił mnie, dopiero teraz uświadomiłam sobie jak mocno ściskał mój nadgarstek. Moja dłoń była blada z wyraźnie rysujacymi się czarnymi żyłami pod skórą. Nie czułam bólu... a przynajmniej nie tak mocno jak powinnam, to pewnie wynik panującego nade mną szaleństwa. Twarz Laiftana znowu przybrała spokojny wyraz. Jebany aktor.
- L... Leiftan... Lau... - Ziemianka pochyliła się do przodu opierając jedną z rąk na kolanie. Jej oddech był nierówny a puls przyspieszony. - Las ... feary..
- Spokojnie, co się stało? - Leiftan położył dłoń na jej ramieniu uśmiechając się pocieszająco.
Warknełam uderzając po raz kolejny ogonem o posadzkę, kolejna kafelka pękła wydając z siebie głuche brzdękniecie. Irytowało mnie jego zachowanie. Czemu nie może być taki dla mnie!?
Skrzyżowałam ręce na piersi dalej warcząc. Wcale nie jestem zazdrosna ... skrzywdził mnie! Wogóle mi na nim nie zależy!
- Musicie ze mną pójść ... oni ... - Erica podniosła na nas wzrok pełen przerażenia i bólu. Z jej oczu płyneły łzy, spływając po policzkach i szyji by zniknąć za materiałem koszulki.
- Do rzeczy. - wtrąciłam zirytowana.
Erica przeniosła na mnie wzrok głośno przełykając śline.
- Strażnicy... znaleźli w lesie ... - zamilkła zaciskając usta w wąską linię. Z jej oczu popłyneła kolejna fala łez jednak pomimo tego wydusiła z siebie łamiącym się głosem. - feary ... oni ... Nie żyją! Musicie pójść ze mną.... proszę.
Niezauważalnie zacisnełam dłonie w pięści. Feary w lesie a do tego martwi... Kurwa! Musieli znaleźć ofiary mojego szaleństwa. Co teraz? Jeśli się dowiedzą że to moja sprawka jestem skończona. Chyba że...
- Erica ... - na dźwięk mojego głosu drgneła. - Prowadź, jeśli to czyjaś sprawka inni mieszkańcy także są zagrożeni. Mam rację?
- Tak ... - wzrok Leiftana spoczął na mnie by po chwili przenieść go na ziemianke. Domyśla się? - Zaprowadz nas tam.
Erica skineła głową po czym ruszyła przez korytarz trzymając Leiftana za rękę.

Odrąbać!

Fuknełam słysząc obok siebie szepty szaleństwa. Znowu próbowało nade mną zawładnąć przez swoje kuszące propozycje.
Zignorowałam go idąc za pozostałą dwójką. Nie mogę się zdradzić. Jeśli zauważą moje dziwne zachowanie może nie skończyć się tylko na wizycie w lochach. Cholera wie co by się ze mną stało.... o Yarnam i królowej nawet wolę nie myśleć.
Dotarliśmy do głównej bramy. Po prawej stronie muru stało kilka osób nad czymś się pochylając. Nie musiałam widzieć by wiedzieć że pochylają się nad ciałami trzech osób.
- Moje dziecko! To moje dziecko! Zostaw mnie! - młoda kobieta szarpała się w objęciach Nevry chcąc dostać się do przykrytych płachtą zwłok.
- Nevra zabierz ją proszę... - Wampir bez gadania wykonał polecenie podczas gdy Miiko uklękła na przeciwko elfa badającego jedno z ciał... dziecko pozbawione głowy. - Straszne...
Podeszłam bliżej zaglądając przez ramię szefowej. Ciało zaczęło się rozkładać wydzielając charakterystyczny zapach zgniłego mięsa jednak nie zauważyłam śladów larw czy też ataku "zwierząt " poza moim. Przedstawienie czas zacząć.
- Wygląda jak robota Blackdoga.
- Skąd wiesz że to jego sprawka? Zresztą Blackdogi nie występują w lasach wokół kwatery. - Ezarel podniósł na mnie wzrok przykrywajac ciało płótnem.
- Ma ciało rozerwane przez pazury. Oderwana głowa... - wzruszyłam ramionami. - Co innego mogło go tak urządzić?
- I mówisz to z takim spokojem?! - Spojrzałam przez ramię na Erice. Dalej trzymała dłoń Leiftana. Fuknełam podchodząc bliżej. Za jej plecami pojawił się obślizgły cień.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now