55. Początek końca

678 49 43
                                    

Yarnam pogrążyło się w zupełnej ciemności którą miejscami rozświetlały nikłe światła latarni oraz płomienie. Potwory nie próżnowały, atakowały wszystko co się rusza, próbowały wedrzeć się do domostw czy też toczyły ze sobą walki. Niektórzy mieszkańcy próbowali się ich pozbyć na swój sposób, podpalając je ... co nie koniecznie było skuteczne. Bardziej rozważni, zostawiali je w spokoju i barykadowali się w domach, a ci "bogaci" zapalali wonne kadzidła które miały właściwości odstarczające.
Przemierzałam szybkim krokiem jedną z głównych ulic. Głośny i rytmiczny stukot obcasów odwracał uwagę potworów od ich zajęć, skupiając całą ich uwagę na mnie. Ostre pazury, wyłupiaste ślepia, macki, powykręcane ciała, brak twarzy, brak odnóż lub ich nadmiar, gigantyczne rozmiary, chrzęszczące kości, charkotliwy oddech .... to tylko niektóre z ich znaków szczególnych. Bestii było tak wiele że zabrakło by mi życia na ich opisanie.

- Shadow... - Zatrzymałam się przy drzwiach spoglądając przez ramię.
- Hm? - Daemon zatrzymał się na środku korytarza.
- Mam do Ciebie prośbę... - zamilkłam jednak mój rozmówca nie miał zamiaru nic mówić. Przeczesałam lewą ręką włosy, głośno wzdychajac. - Dowiedz się jakie są warunki uwolnienia mojego Ojca z rytuału, któremu został poddany ... Proszę - ostatnie słowo prawie wyszeptałam.
- A co dostanę w zamian? - usta Shadowa wygieły się w lekkim uśmiechu.
- To zależy od informacji ... jeśli powiesz mi bardzo dokładnie w jaki sposób go uwolnić, jestem w stanie się zgodzić na wszystko. - Zacisnełam pięści w kieszeniach płaszcza. Mimo że go znam ... nadal mam obawy.
- W takim razie ... - Podszedł bliżej patrząc prosto w moje oczy. - Dowiem się wszystkiego a gdy przekaże ci informacje, ty w zamian spędzisz ze mną cały dzień, od wschodu do zachodu słońca. Tak jak kiedyś ...
- Zgoda ...

Wielkie cielsko bestii upadło z łoskotem na pokrytą krwią ulicę. Paskudne ślepia zaszły bielmem a z jej gardła wydobywał się charakterystyczny charkot świadczący o uszkodzeniu płuc. Poruszyłam palcami lewej ręki a kilka cieni po raz kolejny przebiło ciało besti. Powietrze przeszył chrapliwy ryk po czym wszystko jakby ucichło.
- To co ... żaden z was nie chce mnie zabić!? - krzyknęłam wbijając obcas w głowę powykrecanego trupa wyglądającego jak szkielet pokryty skórą i odziany w łachmany. Wokół rozbrzmiał wściekły warkot besti, przekleństwa a nawet mało wyraźne inkantacje zaklęć. Nie mineła chwila... wszyscy się na mnie rzucili.
- Zaraz zobaczycie ... kto ma tutaj prawdziwą władzę. - Uśmiechnęłam się psychicznie gdy wokół pojawiło się mnóstwo cieni. Sykłam cicho łapiąc się za głowę...

- Dla naszego bezpieczeństwa, lepiej byśmy oboje nie używali mocy cieni. - Sousuke podniósł na mnie wzrok znad sztyletu który leniwie obracał w dłoni.
- Boisz się że nas wyśledzi? - Stałam oparta o ścianę na przeciwko niego z rękami skrzyżowanymi na piersi. - Bez tego wie gdzie jesteśmy i co robimy. A nawet jeśli chciałby coś zrobić, już by to zrobił. Według mnie wystarczy gdy nie będziemy jej używać w jego obecności.
- Nie rozumiesz ... - Sousuke zamknął oczy jakby chciał pomyśleć nad kolejnymi słowami. - Cienie i wszystko co z nimi związane, należą do ojca. My je tylko dziedziczymy. - Otworzył oczy wbijając we mnie swoje przenikliwe spojrzenie. - Co za tym idzie ... może zrobić co zechce, nawet wywołać atak Szaleństwa czy Histeri. Obiecaj mi że pod żadnym pozorem ich nie użyjesz.
- Obiecuje. - Odparłam bez wahania.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now