50. Tik ... Tak ...

701 48 60
                                    

Pchnełam drzwi wchodząc do środka. Pomieszczenie było nieduże. Na wprost znajdowało się łóżko a po jego bokach ciemne stoliki nocne na których stały lampki z magicznych kryształów osadzonych w czaszkach. Po prawej stało ciemne biurko z krzesłem oraz szafka z różnymi papierami. Po lewej natomiast znajdowała się szafa oraz póki z książkami a tuż obok mnie, przy drzwiach, stała komoda. Od niechcenia podeszłam bliżej przyglądając się stojącym na niej zdjęcią. Jedno z nich było zrobione gdy razem z bratem byliśmy jeszcze dziećmi. Oboje staliśmy do siebie tyłem jakbyśmy się pokłócili, a nasze ramiona trzymała pochylona Serafine gdy obok niej stał Azazel. Przeniosłam wzrok na drugie zdjęcie biorąc je do ręki. Można było powiedzieć że te, było bardziej prywatne. Przedstawiało moich rodziców, Azazel obejmował Serafine od tyłu a ona składała całusa na jego policzku. Po minie ojca mogłam stwierdzić że nie był zadowolony, jednak nie jestem pewna dlaczego, czy było to spowodowane pocałunkiem czy bardziej zrobieniem zdjęcia w takim momencie. Mimowolnie się uśmiechnełam odkładając zdjęcie na swoje miejsce.
Podeszłam do odpowiedniej półki z książkami przejeżdżając palcem po ich grzbietach. Jeśli dobrze pamiętam powinna tu gdzieś być... Zatrzymałam dłoń na jednej z losowych ksiąg. Mam bardzo dziwne wrażenie ... wydaje mi się jak by coś podobnego już się kiedyś wydarzyło, choć może to tylko dziwny psikus mojego umysłu, w końcu nie raz miałam urojenia.
- Tego szukasz? - Moje ciało ogarnął niekontrolowany paraliż gdy usłyszałam głos ojca a pomieszczenie wypełniło się mroczną mocą. Powoli odwróciłam głowę w jego kierunku. Stał oparty o drzwi a jeden z cieni obok niego, trzymał grubą księgę.
Mam złe przeczucia ... czuję jakby to starcie miało by się dla mnie bardzo źle skończy ... a wręcz tragicznie.
- Taaa.... - opuściłam dłoń by odwrócić się do niego przodem. Dla bezpieczeństwa cofnełam się o krok. - Nie mogę liczyć na to byś mi ją oddał, co?
Azazel zaprzeczył kiwając od niechcenia głową. Nim się obejrzałam znalazł się przy mnie a w powietrzu świsneło ostrze kosy. Pod wpływem impulsu, rozgryzłam kamień znajdujący się w policzku. Świat zwolnił. Widziałam jak kosa przecina powietrze a później ogarnęła mnie czerń. Zniknęłam.


Tak jak mogłam przypuszczać pojawiłam się cała i zdrowa ... tak myślę, w salonie naszego domu. Pierwsza osobą na którą wpadłam był Sousuke i to właśnie z nim spędziłam resztę dnia, siedząc w jego pokoju. Musiałam z kimś porozmawiać ... o wszystkim i o niczym, a jemu ufam bezgranicznie. Pozatym dowiedziałam się że odrazu po moim wyjściu Kuro także się ulotnił gdyż jego kochane szaleństwo, dało o sobie znać. Valkyon pogrążył się w swoim świecie, prawdopodobnie myśląc co z jego ukochaną. Szczerze ... w obecnej sytuacji, ona mnie nie interesuje. Został jeszcze Leiftan który... miał bardzo długa rozmowę z moim bratem. Sousuke powiedział mi o czym mniej więcej rozmawiali. W skrócie Leiftan wyjawił mu kim jest oraz co czuje do mnie, no i ... reszta to taka męską rozmowa której treści mi nie zdradził. Kochany brat. Podobno teraz mój ukochany przebywał w naszej bibliotece zagłębiając się w jakieś bliżej nieokreślone księgi ... W pierwszej chwili chciałam do niego iść lecz po tym jak przypomniałam sobie jak dzisiaj prawie się pokłuciliśmy, wszystkie chęci mnie opuściły i ostatecznie zostałam w pokoju Sousuke, zasypiając na jego łóżku.
Tak minęły dwa dni, w tym czasie Sousuke doszedł do siebie a ja wyjaśniłam sobie parę spraw z Leiftanem, oczywiście pomijając informacje o tym że miałam bliskie spotkanie ze śmiercią.

Usiadłam na kanapie obok Sousuke. Po jego minie można było wywnioskować że toczona obecnie rozmowa działa nie tylko na jego nerwy ale i cierpliwość, bądź co bądź posiadał jej wręcz od groma. A o co chodziło? Otóż właśnie dzisiaj mieliśmy się udać do jednego z Władców Pogorzelisk ale ... napotkaliśmy pewne małe utrudnienie.
- Powtarzam po raz setny ... - Kuro przyłożył sobie dłoń do czoła zamykając oczy. Jego ogon niebezpiecznie uderzał o posadzkę a z głębi gardła wydawał cichy warkot. - Wasza obecność podczas tego spotkania jest ZBĘDNA. - Powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. - Najlepiej będzie jeśli zostaniecie tutaj i popilnujecie domu, gdy my wszystko załatwimy.
- Mam siedzieć i nic nie robić w momencie gdy od powodzenia waszych negocjacji zależy życie mojej lubej!? - Valkyon wbił twarde spojrzenie w smoka. Jego mięśnie się napieły a dłonie zacisneły w pięści, jakby w każdej chwili był gotów do wymierzenia ciosu.
Leiftan położył dłoń na ramieniu przyjaciela w uspokajającym geście, ukradkiem spoglądając na mnie, co skomentowałam tylko wzruszeniem ramion. Widać tak samo jak ja, Aengel nie chciał się w to mieszać.
- Dokładnie tak! Po prostu sobie usiądź i zostaw wszystko nam! - Kuro opuścił dłoń warcząc.
Szef Obsydianu już był gotów na odpowiedź gdy z głośnym westchnieniem przerwał im Sousuke.
- Dajcie już spokój bo przysięgam że jeszcze chwila a was wszystkich zajebie! - Nastała grobowa cisza. Spojrzałam na brata z lekką obawą. Właśnie w tym momencie jego cierpliwość szlak trafił, wystarczy jeden zły ruch i będzie po nas. - Kuro czy ty nie potrafisz po prostu powiedzieć że idziemy do jednego z twoich ulubionych miejsc!? I że nie chcesz by je poznali!?
- Nie! - fuknął krzyżując ręce na piersi. - I nawet się nie waż mówić co to za miejsce!
- Jak bym śmiał ... - Daemon podniósł ręce w geście kapitulacji przywracając oczami. - Tak szczerze to już wolał bym by któryś z nich szedł zamiast mnie. Nie mam nic do Dantego ale to miejsce przyprawia mnie o mdłości.
- Nie tylko Ciebie... - dodałam a na samą myśl przeszedł mnie zimny dreszcz. - Jakoś nie ciągnie mnie do tamtego miejsca ... ale z Dante bym pogadała.
Leiftan puścił ramię przyjaciela. Z uwagą i nieukrywanym zainteresowaniem przyglądał się mi, by po chwili przenieść wzrok na moich braci.
- Myślałem że Władcy nie żyją z innymi w dobrych stosunkach. - Powiedział spokojnie zachowując swój standardowy poważny wyraz twarzy.
- To zależy. - zaczął Kuro. - Dobrze się dogadujemy, ale nie ze wszystkimi. Tak się składa że Dante to mój przyjaciel. - Na twarzy smoka zawitał delikatny uśmiech. - A nasza trójka, Dante i Shadow, tworzą swego rodzaju grupę w której dość dobrze się dogadujemy i nie wywołujemy niepotrzebnych walk. - Wbiłam w brata wzrok by po chwili znacząco odchrząknąć. O dziwo to samo zrobił Sousuke. Gdyby tak obciąć mi włosy a bratu domalować parę kropek pod oczami to pewnie w tym momencie wyglądalibyśmy jak lustrzane odbicia. - No dobra... Sousuke nie koniecznie dogaduje się z Dante a Lau z Shadowem. Pozatym jest spoko. - szybko sprostował.
- Jak już mówiłem nic do niego nie mam ale jak czasami słyszę tą jego ideologię to mam ochotę rozwalić mu łeb. - Daemon westchnął cierpiętniczo.
Rozmowa po raz kolejny przybrała inny obrót by w końcu powrócić do wcześniejszego tematu. Kuro i Valkyon mierzyli się spojrzeniami by w końcu ...
- Ja pierdole niech idą z nami i tyle! - warknełam wstając. - Jak tak dalej będziecie się kłócić to nawet za miesiąc z tąd nie wyjdziemy! A ja mam ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś burdel!
- Lau ... - warknął Smok marszcząc groźnie brwi. Czyżbym niechcący wyjawiła co to za miejsce? No cóż, mówi się trudno.
- Wiem jak mam na imię! - skrzyżowałam ręce na piersi. - Nie gadaj tylko otwieraj portal!
Kuro warknął coś pod nosem jednak posłusznie udał się na lewą stronę pokoju, ciągnąć za sobą bezwładny ogon w geście kapitulacji. Wyciągnął przed siebie dłonie i zaczął recytować skomplikowany tekst. Portal się otworzył a Kuro odsunął się by gestem zaprosić nas do środka, co też uczyniliśmy bez chwili zwłoki.

Słowa 1188.
To oficjalnie, najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Nie miałam do niego zupełnie weny A gdy naszedl mnie pomysł... wyszło jak wyszło :(
Rysunek też miał być skończony A jest jedynie szkic. Może w najbliższym czasie to skończę.
Więc narazie macie "ilistracje" (szkic) zdjęcia które oglądała Lau - Jej rodziców, Serafine i Azazela.

PS. Znowu dodało bokiem bo telefon -.-

Wogole to już 50 rozdział! Jak ten czas leci *-*

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now