4. Kara

1.4K 100 27
                                    

Ezarel złapał mnie za ramie szarpiąc mną tak bym na niego spojrzała. Był wściekły ale przez zmieniający się kolor jego skóry nie wyglądał ani trochę poważnie. Z trudem umiałam powstrzymać się przed wybuchnieciem śmiechem.
- To twoja sprawka! Nikt inny by czegoś takiego nie wymyślił! - krzyknął zaciskajac mocniej dłoń na moim ramieniu. Sykłam. Muszę przyznać że ma naprawdę dużo siły.
- Zasłużyłeś sobie na to. Może nauczysz się, że ze mną nie warto zadzierać! - warknełam wbijając w niego wzrok gdy moje oczy przybrały swój demoniczny wygląd.
- Ty mała wszo! Jak ty wogole śmiesz się tak do mnie zwracać!?
- A co ty moja matka, bym miała do ciebie szacunek?!
- Co tu się wyrabia ?!
Odrazu zamilkliśmy słysząc donośny i zły głos kitsune. Odsuneliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na Miko. Była ubrana w wiśniowy szlafrok a w ręku trzymała swoją laskę w której palił się olbrzymi płomień.
- Nagle wam mowę odjeło?! Natychmiast mówcie co się dzieje ! 
Zmieniłam kolor oczu i dopiero teraz zauważyłam że nie byliśmy na korytarzu sami. Poza naszą trójka było trzech członków straży których nie znałam i Nevra który bacznie się wszystkiemu przyglądał.
- Miko, ona jest wszystkiemu winna ! Dodała czegoś do miodu i teraz wyglądam jak jakiś pejzaż ! - warknął zaciskając dłonie w pięści i wskazując na mnie.
- Tak ?! A kto specjalnie próbował mnie wysadzić w powietrze?!
- CICHO ! - Miko uderzyła laską w ziemie przez co jej płomień powiększył się i buchnął na boki. - Zachowujecie się gorzej niż dzieci !
Zamilkliśmy. Nawet gapie nie byli w stanie się odezwać czy nawet wydać z siebie najmniejszego szmeru.
- Dobrze ... Lau nie mogę tolerować takiego zachowania. Za karę wysprzątasz cała pracownię alchemiczna.
- Ale ....!
- Żadnych ale ! Ezarel jest twoim przełożonym więc powinnaś się go  słuchać.  To nie do pomyślenia żeby tak się zachowywać. - przeniosła laskę do drugiej ręki już widocznie zmęczona tą farsą.
Spojrzałam na elfa, jego nastawienie kompletnie się zmieniło. Teraz nie był już wkurzony a stał dumny jak paw że skrzyżowanymi na piersi rękami.
- Pfff dobra ... - warknełam odwracając się w stronę drzwi do pokoju. Czasami trzeba wiedzieć kiedy się poddać. - Więcej się to nie powtórzy.
- Ej nie tak prędko! - chłopak złapał mnie za ramię odwracając do siebie. - Masz przywrócić mnie do normy ! Nie mogę zostać w tym stanie !
- Spadaj ...- strąciłam jego rękę z ramienia - zniknie za parę godzin ...albo nigdy. - pokazałam mu okolczykowany język i szybko schowałam się w pokoju.
Oparłam się plecami o drzwi przymykając oczy i chcąc się chodź trochę uspokoić. Nie lubię dawać za wygraną, niestety to nie jest mój teren. Wsłuchiwałam się w odgłosy na korytarzu. Z tego co zdarzyłam zarejestrować, to chwilowa wymiana zdań między Miko a Ezarelem. Nie wiem o czym była. Zgaduje że o mnie. Po chwili głosy ucichły i nastała kompletna cisza.
- Co za strata czasu ... nic mi to nie dało a tylko pogorszyło sprawę.
Podeszłam do szafy ubierając coś co mogłam zbrudzić i ewentualnie zniszczyć po czym udałam się do sali alchemicznej.

Po trzech godzinach intensywnej pracy w końcu skończyłam. Usiadłam na ziemi oglądając się w jednej z probówek. Byłam cała umazana jakimiś odpadami po eksperymentach a także dymem. Bo oczywiście w trakcie sprzątania wybuchły mi jeszcze dwie probówki.  Elf nie zajrzał do mnie ani razu, pewnie jeszcze mój specyfik nie przestał działać. To dobrze bo nie miałam ochoty oglądać jego gęby. Drzwi do pracowni otworzyły się a w nich stanął Nevra.
- No no ... nieźle tu wysprzatałaś - zagwizdał zamykając drzwi. - Ez nigdy nie miał tu tak czysto.
- Ta ...dzięki. Ale z własnej woli tego nie robiłam. - wstałam z ziemi poprawiając swoje i tak rozwalone i ulepione włosy.
-  Wiem wszystko słyszałem. Ale tak osobiście to naprawdę podziwiam jak go załatwiłaś - zasmiał się czochrając mi włosy.
- Dzięki chociaż jedna osoba to docenia. - uśmiechnęłam się do niego.  Może i jest flirciarzem ale nie jest taki zły za jakiego go miałam.
- To może dasz się zaprosić na wspólny obiad ? - posłał mi swój uwodzicielski uśmiech.
- Nie sądzisz że najpierw musiałabym się doprowadzić do porządku? - rozłożyłam ręce wskazując na siebie od góry do dołu.
- Jeśli tylko chcesz mogę Ci pomóc - puścił mi oczko ale odrazu się cofnął gdy uderzyłam go delikatnie w ramię.
- Debil... poradzę sobie sama.
Minełam go wychodząc z sali odrazu wpadając na Valkoya i Erice. Już prawie zapomniałam o jej istnieniu.
- Co to ? - wskazałam palcem na osobę? Zwierzę? Sama nie wiem, trzymane przez dziewczynę. Było to małe i przypominało żółwia.
- To młody kappa. Znaleźliśmy go na misji. - uśmiechnęła się do mnie a później do małego który był moim widokiem zaniepokojony. - No już Eliot nie bój się.
- Teraz będziemy się przygotowywać do podróży na ziemię Jaspisu. - Valkyon delikatnie się uśmiechnął.
- Czyli po prostu zabieracie go do domu. - zanim zauważyłam znowu obserwowałam go jak jakaś zdobycz. Nigdy nie widziałam kappy. Myślałam że będzie bardziej ... uroczy ? I mniej ... - śmierdzi... - odsunełam się zatykając nos.
- Tak samo jak ty - spiorunowałam elfa wzrokiem. A było tak miło bez niego. Kiedyś go zatłukę ... przysięgam. 
- Gdybyś trzymał porządek to nie musiałabym tego sprzątać i jak to określiłeś "nie śmierdziała bym" - warknełam przez co kappa się przestraszył i zaczął płakać. Brawo Lau właśnie doprowadziłaś dziecko do płaczu. - Ej no już spokojnie, nie płacz, nie chciałam...
- Żałosne.  - uśmiechnął się wrednie po czym zniknął za drzwiami laboratorium.
- Nie przejmuj się nim mnie też tak traktuje - przytuliła do siebie kappe glaszcząc go uspokajająco - No już Eliot nie bój się, nic ci nie grozi. - spojrzała na mnie delikatnie się uśmiechając - My już pójdziemy do zobaczenia.
Odeszli w bliżej nie określonym kierunku zostawiając mnie i Nevre na korytarzu. Odwróciłam się w jego stronę uśmiechając się niewinnie.
- Nie potrzebujesz może kogoś nowego w straży? Chętnie się przeniosę.
- Haha chętnie bym Cię przyjął jednak to tak nie działa. - uśmiechnął się czochrając moje włosy.
- Ale próbowałam - wzruszyłam ramionami.
- Dobra koniec tego gadania. - objął mnie ramieniem - Idziesz się przebrać a później idziemy jeść i nie przyjmuje odmowy.
- Niech Ci bedzie pijawko - zasmiałam się dając się mu prowadzić w stronę swojego pokoju.
Nadal mnie obejmował. Teraz gdy ich poznałam trochę bliżej nie przeszkadzało mi to aż tak jak na początku. Nie jestem osobą która lubi zawierać nowe znajomości więc może to być główny problem. Jednak pewna rzecz nie dawała mi spokoju. Od momentu gdy Nevra mnie objął mogła bym przysiąc że czułam na sobie chłodne i mordercze spojrzenie. Ale może to tylko moja wyobraźnia...

Chyba dostanę załamania nerwowego...
Uświadomiłam sobie że mam 2 dni na napisanie rozdziału. No ok. Napisałam połowę , myślę, dokończę jutro (piątek). Wchodzę, patrzę... Nie zapisało mi się nic.... T.T
Tak więc napisałam w jeden dzień wszystko i sądzę że jest lepsze od tego co było na początku. (To chyba był znak że tamto było do bani)
Rozdział moim zdaniem taki nie za ciekawy ale jest wstępem do czegoś większego :)

Spoiler: W następnym rozdziale zacznie się coś dziać z jednym z chłopaków ;)

Eldarya: Pozory mylą Où les histoires vivent. Découvrez maintenant