Special "Przeciwieństwa"

980 48 31
                                    

Special jest częścią głównej historii toczącej się w książce.
Opisane wydarzeniawspomnieniami które już się wydarzyły.

Dobrze zbudowany i wysoki mężczyzna stał w cieniu opierając się plecami o ścianę budynku w miejscu które nie było pokryte dekoracjami z trupów. Był ubrany w czarną koszulę z odpiętym kołnierzem i podwiniętymi do łokci rękawami, czarne spodnie oraz buty tego samego koloru. Jego ręce były czarne, zakończone pazurami a z przedramion wystawało parę wypustek co świadczyło iż jego ręce są zrobione z cieni. Boki głowy miał wygolone do krótkich czarnych włosów pozostawiając na środku pas dłuższych, schludnie postawionych na żelu, do tego jego twarz zdobił mały zarost. Na bladej skórze odznaczały się oczy o złotej barwie i czarnych białkach. Zmrużył je groźnie wpatrując się w kobietę rozmawiającą z jakimś nic nie wartym feary ... nawet nie zajmował żadnego miejsca w rankingu.
Już na pierwszy rzut oka można było powiedzieć że kobieta nie pasuje do tak mrocznego i niebezpiecznego miejsca jakim było Yarnam. Była zbyt wesoła a w jej szarych, momentami aż białych tęczówkach tliły się iskierki podniecenia. Pierwszą rzeczą która rzucała się w jej wyglądzie były proste, sięgające kostek, białe jak śnieg włosy. Przez środek głowy biegł przedziałek oddzielając od siebie krótsze pasma włosów które okalały jej twarz sięgając pokaźnych piersi. Ubrana była w czarną sukienkę ze złotymi zdobieniami. Nie miała dekoltu jednak czarny materiał kończył się na piersiach by od niego odszedł czarny prześwitujący tiul w kształcie trójkąta, który kończył się pod szyją oplatając ją, by utrzymać całą sukienkę. Materiał sięgał do kostek jednak był rozcienty po bokach przez co pomimo tego że była dobrze dopasowana, kobieta miała dużą możliwość ruchów. ... i mogła eksponować wszystkie swoje atuty. A miała ich wiele, od dużego biustu, poprzez zgrabne, długie nogi, kończąc na jendrnych pośl...
Mężczyzna odwrócił wzrok gdy białowłosa skończyła rozmawiać i ruszyła w jego kierunku. Każdemu jej kroku towarzyszył charakterystyczny dźwięk stukotu wysokich obcasów.
- Azazel, idziemy? - Daemon warknął pod nosem odbijając się od ściany. Wyszedł z cienia by ruszyć brudną od krwi ulicą. Kobieta stała w miejscu nie ukrywając swojego zdziwienia lecz szybko odzyskała rezon. Podbiegła do mężczyzny zrównując z nim krok. Na obcasach była od niego tylko trochę niższa. - Azazel, czy ty ... jesteś zazdrosny? - Wbiła wzrok szarych oczu w jego surową twarz, chcąc wyczytać z niej jakiekolwiek emocje.
- Skąd ten pomysł? - odparł chłodno nie patrząc na kobietę.
- Bo tworzysz tak morderczą aurę że czuć ją na kilometr. - Odparła z lekkim uśmiechem. - Pozatym widziałam twój wzrok, gdybyś mógł to pewnie już dawno byś go zabił.
- I ryzykował ubrudzenie krwią twojej sukienki, tego byś mi nie darowała. - Westchnął spoglądając na białowłosą.
- Dokładnie. - Na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Czyli jednak jesteś zazdrosny.
- Serafine. - rzucił ostrzegawczo.
- No co? - naburmuszyła się. - Wiem że nie lubisz ani pokazywać ani mówić o swoich uczuciach, ale lubię gdy jesteś zazdrosny.
Białowłosa rozejrzała się w poszukiwaniu jakichś przechodniów bądź innych gapiów którzy mogliby zakłócić ich spokój. W końcu to co chciała zrobić mogło naruszyć jego reputację bezuczuciowego psychopaty. Upewniwszy się że nikogo nie ma, wyprzedziła daemona zastępując mu drogę i szybko całując w usta.
- Wiesz że tylko Ciebie Kocham. - Spogladała w jego oczy czekając na jakąkolwiek reakcję.
- Wiem ... - Kąciki jego ust nieznacznie się uniosły lecz to wystarczyło by wywołać na twarzy Serafine szeroki uśmiech.
Odsuneła się od mężczyzny wchodząc po schodach, przy okazji kusząco kołysząc biodrami. Znała go na tyle dobrze by wiedzieć że czy chce czy nie, to i tak zawiesi na niej wzrok. Stanęła na jednej ze zniszczonych cegieł a później kolejnej aż wspieła się na wąski murek. Splotła dłonie za plecami z gracją utrzymując równowagę gdy dalej szła przed siebie. Uwielbiała to robić.
- Azazel, czym dla Ciebie jest kochać? - Spojrzała w dół na mężczyznę kroczącego tuż obok niej po ulicy, jakby bał się że może spaść i coś sobie zrobić. Jednak są tego plusy, choć raz mogła na niego spojrzeć z góry.
- Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym. - odpowiedział bez chwili namysłu. - Tak bym ci odpowiedział przed naszym spotkaniem. A teraz, sama dobrze wiesz.
- To znaczy że mogę Cię zniszczyć i zająć twoje miejsce? - zaśmiała się rzucając Daemonowi swój najbardziej uroczy uśmiech.
- Próbuj, może kiedyś ci się uda aniołku. - Odpowiedział rzucając jej ukradkiem szybki, prawie niewidoczny uśmiech, jednak wiedział że ona to dostrzeże, w końcu zawsze była dobra w obserwowaniu innych. - Może będziesz bliżej wygranej gdy zaczniesz pokazywać swoją prawdziwą formę Aengela.
- Jeszcze czego! - Fukneła. - Wystarczy że przeszkadzają mi włosy a jeszcze mam paradować ze skrzydłami? Mowy nie ma.
Azazel z westchnieniem wyciągnął w jej kierunku dłoń wewnętrzną stroną do góry. Białowłosa w pierwszej chwili nie wiedziała o co może mu chodzić jednak gdy zrobiła kolejny krok zauważyła że mur się kończy. Podała mu swoją dłoń a gdy jego cienista odpowiedniczka zamknęła się na jej, zaskoczyła, z gracją ladując na kamiennej ulicy. Puściła jego dłoń odwracając się do niego, idąc tyłem.
- Jeszcze zobaczysz, będę lepsza od Ciebie i zajmę twoje miejsce ... Iiiii! - Wydała z siebie głośny pisk gdy nastąpiła na swoje włosy i z impetem wylądowała na kamiennej ulicy.
- Masz rację, jesteś lepsza odemnie... Ja bym się z taką gracją nie wywrócił. - Odpowiedział bez większych emocji Daemon, jednak na jego twarzy dało się dostrzec delikatny uśmiech. Wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Głupie włosy! - Serafine nadała policzki przyjmując pomoc mężczyzny. Stanęła na nogi otrzepując sukienkę z brudu. - Mam ich dość! Obetne je!
- Nawet nie próbuj. - złapał za jej podbródek zmuszając ją by na niego spojrzała. - Możesz robić co chcesz ale włosy mają zostać tak dlugie jak są. - Powiedział to z groźnym warknięciem jednak kobieta tylko się uśmiechnęła. Nigdy się go nie bała.
- Niech ci bedzie... ale i tak mnie wkurzają. - Westchneła.
Daemon puścił jej podbródek po czym oboje ruszyli w dalszą drogę. Spacerowali w ciszy obserwując zapadającą nad miastem noc. Właśnie teraz miasto budziło się do życia, albo raczej, budziły się do życia mieszkające w nim potwory.
- Znalazłaś już dla siebie teren? - Przeniósł swój wzrok na białowłosą która odrazu uciekła spojrzeniem.
- Wiesz ... - zamilkła szukając odpowiednich słów. - Nie. Wiem że powinnam już dawno jakiś wybrać ale ... teren powinien być odpowiedni do umiejętności Władcy Pogorzelisk, a żaden mi nie odpowiada. - Po czym dodała ciszej. - W Yarnam nie ma miejsca, w którym miałabym przewagę.
- Tak myślałem. - zatrzymał się, co uczyniła także Aengel. - Pokaże Ci jedno miejsce, myślę że będzie odpowiednie. - Wyciągnął w jej stronę cienistą dłoń na którą spojrzała z lekką obawą. Jeśli chciał ją gdzieś zabrać to znaczy że będą musieli przenieść się tam za pomocą cieni, czego wręcz nie cierpiała. Nie było to bolesne ani straszne lecz ... dziwne. Nie była przyzwyczajona do takiego sposobu podróżowania.
- No ... dobrze. - Odpowiedziała z wachaniem, lecz na jej usta wkradł się delikatny uśmiech. - Mogę Ci zaufać?
- Nie. - Odpowiedział wykrzywiając usta w delikatnym złowrogim uśmiechu. - Daemonom nigdy nie można ufać.
Serafine zaśmiała się przeczesując palcami włosy. Uwielbiała gdy taki był. Bez wahania podała mu swoją dłoń.
- Dlatego ja ci nie będę ufać ... - Odpowiedziała grając w tą samą grę. W końcu ufała mu tak samo jak on jej.
Nie minęła chwila a oboje znikneli w cieniu. Gdy pojawili się w innym miejscu, Azazel odrazu zakrył cieniem oczy kobiety.
- Azazel ...? - zaczęła wystraszona spinając wszystkie swoje mięśnie.
- Spokojnie, nic ci się nie stanie. - Odparł spokojnie gładząc jej dłoń palcami przez co odrazu się rozluźniła. - To taka mała niespodzianka. Znalazłem to miejsce niedawno i odrazu pomyślałem że będzie się idealnie nadawać na twój teren.
Przez cały czas gdy mówił, prowadził Serafine krętym korytarzem aż w pewnym momencie zatrzymał się i zabrał cień z jej oczu. Białowłosa zamrugała przyzwyczajając się do panującego oświetlenia by po chwili z nieukrywanym zainteresowaniem oglądać otoczenie. Miejsce w którym się znajdowali wyglądało jak wielkie jezioro znajdujące się pod ziemią. Z wody wyrastały ogromne i drzewa które kończyły się pod kamiennym sklepieniem by prawdopodobnie przebić się na powierzchnię. Cały blask, lub jak kto woli światło, oświetlajace to miejsce, biło z drzew których fragmenty płoneły ale nie potrafiły się spalić.
- Witaj w Niegasnącym Jeziorze. - Azazel skrzyżował ręce na piersi uważnie obserwując reakcję Aengela.
- T ... to jest ... - Serafine parę razy zrobiła obrót by móc przyjrzeć się każdemu, nawet najmniejszemu fragmentowi jeziora. Sama brodziła w wodzie do kostek. - Tu jest pięknie! - krzyknęła niespodziewanie rzucając się na szyję Azazela zamykając go w mocnym uścisku. - To idealne miejsce dla mnie!
- Cieszę się... - mężczyzna z lekkim wachaniem objął Serafine by po chwili mocno ją przytulić, chowając głowę w zagłębieniu jej szyji.
Trwali tak dłuższy czas a gdy chcieli się od siebie odsunąć okazało się że mają... mały problem. Mianowicie Daemon niechcący zaplątał się swoimi cienistymi wypustkami na przedramionach w włosy Aengela. Na szczęście obojga szybko się z tym uporali choć mieli takie sytuację do  końca życia.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now