48. Taktyka

698 47 94
                                    

- Nie sądzę żeby był to dobry pomysł. - Sousuke skrzyżował ręce na nagiej klatce piersiowej. Siedział na kanapie opierając się o puszyste poduszki, obserwując resztę zebranych. Valkyon siedział na fotelu obok pochylając się by schować twarz w dłoniach, Leiftan i Kuro stali obok a ja tak jak wcześniej przy kominku, jednak tym razem odwrócona w ich stronę.
- A masz inny pomysł? - wtrącił Kuro chowając dłonie do kieszeni spodni. - Nie zostaje nam nic innego jak przekabacić któregoś z Władców na naszą stronę.
- Ciekawe który z nich się zgodzi. - warknął. - Wiem że żyjemy z innymi Władcami w pewnej zgodzie, ale żaden z nich nie musi nam pomagać. Zauważ że musimy iść tam wszyscy trzej by być wiarygodni. - pokazał jeden palec po czym odrazu drugi. - O dogadaniu się z siódmym miejscem nawet nie ma mowy. Nie ważne że nawet nie wiemy kim on jest, ale będzie mieć najmniej do powiedzenia.
- W takim razie zostaje nam jeszcze trzech. - warknął smok. - Skoro to taki problem to najpierw pójdziemy do Dantego. Dobrze się z nim dogaduje więc powinien dać się przekonać.
- Co to za jeden ... Ten Dante? - Valkyon uniósł głowę obrzucając ich spojrzeniem. Pewnie starał się to ukryć jednak jego wzrok był pełen smutku i bólu.
- Zajmuje piąte miejsce jako Władca Pogorzelisk i jest wilkołakiem, dość specyficzny ale byli od niego gorsi. W każdym razie tylko ze mną się dobrze dogaduje. - Kuro obszedł kanapę by po chwili usiąść obok Sousuke szturchając go w ramię. - To jak, zgadzasz się?
- Niech ci bedzie, ale... - Westchnął jednak nie było dane mu skończyć.
- Mam tego dość! - warknełam przez co wszyscy zamilkli i spojrzeli w moją stronę. - Kuro przynieś mi igłe, nici chirurgiczne i skalpel.
Brat patrzył na mnie przez dłuższą chwilę kompletnie nie rozumiejąc o co może mi chodzić, jednak pod moim stanowczym spojrzeniem wstał i udał się na korytarz do pokoju gdzie wczoraj go zaciągnełam.
- Lau, po co Ci to? - Podeszłam bliżej siadając obok Sousuke. Złapałam bandaże którymi miał obwiązane ramie i zaczęłam je odwijać.
- Bo nie mogę na Ciebie patrzeć. - Westchnełam widząc jak jego rany były paskudnie pozszywane. Krzywe szwy, wychodzące mięso lub źle zawinięta skóra a także źle zrośnięte rany, co wyglądało strasznie nie estetycznie. - Kto to tak spierdolił!? - Podniosłam głos nie wierząc własnym oczom.
- Ja ... - odparł krótko smok, wchodząc do pokoju i podając mi rzeczy. Odrazu nawlekłam sztywną nić na igłe po czym przełożyłam skalpel do jeszcze nie zagojonej rany.
- Tylko mi nie mów że będziesz mnie ciąć na żywca!? - Daemon odsunął się na tyle na ile pozwalała mu kanapa. Ta sytuacja ani trochę mu się nie podobała.
- A co, myślałeś że dam ci znieczulenie? - przysunełam się bliżej przystępując do pracy. - Kuro przynieś mi jeszcze dwie miski, jedna ma być z wodą a do tego szmatę.
Brat bez gadania wykonał moje polecenie a po chwili na stole stały już dwie miski i czysta ścierka. Skóra na moich dłoniach pękła uwalniając stróżki czarnej krwi. Złapałam nimi miejsce w którym był szew po chwili sprawnie odcinając go skalpelem. Nim Sousuke zdąrzył nawet jęknąć, ja już zszywałam rane a moja krew wyrzuciła zbedną tkanke do pustej miski.
Mimo że nie skupiałam się na otoczeniu wokół mnie, zauważyłam jak Leiftan obchodzi kanapę stając za nią. Pochylił się, opierając ręce na jej oparciu i z zainteresowaniem obserwował moje poczynania. Nie wiem ile czasu minęło jednak pozbyłam się wszystkich trefnych szwów wykonanych przez Kuro. Przetarłam ostatnią ranę mokrą ścierką po czym wrzuciłam ją do miski z wodą która przybrała krwisty kolor.
- Skończyłam. - Odsunełam się by ocenić swoje dzieło. W porównaniu do pracy Kuro, moje szwy były praktycznie niewidoczne, gdyby nie czarna nić, ponadto gdy rany się zagoją nie pozostanie po nich ani ślad. - Teraz przez dwa dni masz się nigdzie nie ruszać.
- Mówiłem jak bardzo Cię kocham ale jednocześnie nienawidzę? - Sousuke westchnął z ulgą, rozluźniając wszystkie mięśnie.
- Tak, ale mogę posłuchać. - na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Nie wiedziałem że tak dobrze znasz się na medycynie i potrafisz z tak wielką precyzją zszyć czyjeś rany. - drgnełam słysząc głos Leiftana tuż obok swojego ucha. Kompletnie zapomniałam że cały ten czas stał obok, przypatrując się mojej pracy.
Kuro warknął wbijając w niego złowrogie spojrzenie.
- Lau zawsze nas składała, zresztą nie musisz nic więcej wiedzieć. - warknął biorąc miskę z resztkami skóry i szwów.
Na odchodnę pokazał Aengelowi że go obserwuje po czym odwrócił się i poszedł do kuchni. Sousuke posłał mi pytające spojrzenie po czym przeniósł wzrok na Leiftana i znowu na mnie. Chyba jeszcze o niczym nie wie. Nim się obejrzeliśmy Kuro wrócił lecz zatrzymał się w pół kroku gdy ...
- Co to jest? - Valkyon podniósł się z fotela gotowy do obrony.
Z podłogi wychodziły chude i bardzo małe zwłoki. Było ich łącznie trzy, po jednym przed każdym z nas. Wpatrywały się przed siebie swoimi pustymi oczodołami wyciagając wątłe ręce w których trzymały listy.
- Wieszcze. - odpowiedziałam biorąc swój list. Była to biała koperta splamiona krwią na której widniała krwista pieczęć z symbolem korony na głowie czaszki. - Są niczym innym jak posłańcami królowej.
Gdy moi bracia zabrali swoje wiadomości, trupy zapadły się pod ziemię znikając. Sousuke otworzył kopertę wyjmując z niej list, zrobiłam to samo. Na poplamionej kartce widniał prosty tekst i data, napisane krwią.
- "Jeśli Władcy nie będą chcieli wrócić na trony, niech wrócą jako popioły " - przeczytał Sousuke.
- Co to znaczy? - Czułam jak Leiftan nachyla się nad moim ramieniem by spojrzeć na list. Kuro skomentował to tylko warknięciem i głośnym uderzeniem ogona o posadzkę.
- Królowa wzywa na głosowanie. Jeśli któryś z Władców się nie stawi, zginie. Tak jak w tekście "wróci jako popiół ". - odpowiedziałam rzucając list oraz kopertę na szklany stół. - Mamy tydzień...
- Aż tyle czasu? - Valkyon z powrotem usiadł na fotelu. - Erice wezwała od razu a wam daje tydzień?
- W jednym miejscu ma zebrać się siedmiu Władców, którzy nie wiadomo gdzie się znajdują. - Kuro od niechcenia spalił list A resztki popiołu opadły na podłogę. - Królowa daje tyle czasu by każdy, gdziekolwiek jest, zdąrzył wrócić na głosowanie.
- W takim razie ...
Przestałam ich słuchać. Skrzyżowałam ręce na piersi wbijając wzrok w szkielet trzymający szklaną tafle stołu. Mamy tydzień, przez ten czas królowa nic nie zrobi ... przynajmniej nie ziemiance. Mamy wystarczająco dużo czasu by zwerbować któregoś z Władców i załatwić tą sprawę raz na zawsze ale ... pozostaje jeszcze nasz ojciec. Ktoś musiał użyć jakiegoś starego rytuału nekromantów, do ożywienia go. Tylko kto byłby do tego zdolny? Jedyną osobą przychodzącą mi do głowy, jest królowa. Jednak jak to zrobiła? Nie dowiem się puki nie znajdę odpowiedniej księgi.
- Narazie dajcie sobie spokój. - Przerwałam im, choć i tak nie wiem o czym rozmawiali. - Władcy poczekają. Sousuke musi odpocząć te dwa dni i nie ma mowy by wyściubił choćby nos z domu. - Powiedziałam stanowczo po czym wstałam. - Ja muszę załatwić jedną rzecz.
- Gdzie się wybierasz? - Daemon zacisnął dłoń na moim nadgarstku, nie pozwalając mi odejść.
- Do siebie ... - odpowiedziałam wymijająco. Sousuke to nie wystarczyło, jego oczy błysneły ostrzegawczo. Nie miał nastroju na żarty. - Do psychiatryka...
- Nie ma mowy! - warknął podnosząc głos. - To nie tylko twój teren, ale również Azazela. Dam sobie ręke uciąć że właśnie tam siedzi.
- Wiem, ale muszę tam iść! - warknełam wyrywając ręke z jego uścisku. - Jest pięćdziesiąt procent szans że siedzi tam albo w sali tronowej. Pomińmy fakt że nie mam tutaj żadnej skóry czy krwi a potrzebuje się poskładać. - wskazałam na przeciętą krtań. - Pozatym w psychiatryku jest stara księga o wszystkich rytuałach nekromantów. Jeśli został ożywiony przez któryś z nich, to jest zapisany w tej księdze. Wystarczy że dowiem się który został wykorzystany A będę wiedzieć wystarczająco by przywrócić mu własną wolę.
- Dobra ... zakładając że go tam nie będzie, jak znajdziesz księgę? Psychiatryk jest ogromny a wątpię byś miała na to wystarczająco czasu. - Kuro podszedł bliżej opierając się od tyłu o oparcie fotela.
- I w razie czego ... jak uciekniesz? - wtrącił się Sousuke. - W jego obecności nie możesz używać cieni.
Zagryzłam dolną wargę. To prawda ... Ojciec uczył mnie wszystkiego czego sam się nauczył przez całe życie ... I dlatego nie ma dla mnie gorszego przeciwnika niż on. Nie mam z nim żadnych szans.
- Trzyma ją w swoim pokoju ... druga biblioteka po lewej stronie ... trzecią półka od góry. - zamilkłam zastanawiając się. - piąta książka od prawej. - podniosłam wzrok na zebranych. Byli w szoku, na co tylko wzruszyłam ramionami. - Zawsze chciałam ją przeczytać więc gdy tylko miałam okazję, sprawdzałam jej położenie i tak zapamiętałam położenie połowy zbiorów ojca.
- Skoro dokładnie wiesz gdzie się znajduje, pewnie już jej tam nie ma. - Souske z rezygnacją westchnął. - Myślę że osoba która go kontroluje przewidziała taką sytuację i ukryła księgę w innym miejscu. Nie zdziwił bym się gdyby miał ją przy sobie. Sam bym tak zrobił.
- Sousuke... - drgnął słysząc mój poważny ton. - Masz władzę nad duszami zmarłych... w psychiatryku aż się od nich roi. Rozkażesz im przeszukać cały obiekt i znaleźć księgę.
- Nawet jeśli mi pozwolisz, nie mogę tam ingerować. Ojciec odrazu to wyczuje i nie tylko dusze oberwą ale również ja. - zamknął oczy zastanawiając się. - Mogę umieścić kilka dusz w wahadle A one będą prowadzić Cię do celu. Pozostaje pytanie jak uciekniesz?
- Mogę stworzyć portal w postaci małego kryształu. - wtrącił Kuro na którego przenieśliśmy wzrok. - Wystarczy że go zniszczysz a przyniesiesz się tutaj.
- Świetnie! - uśmiechnęłam się wyłamując kości palców. - Zrób go jak najmniejszy. - widząc jego pytające spojrzenie odrazu dodałam. - Wszyje go w policzek, a gdy zrobi się zbyt niebezpiecznie po prostu go rozgryzę. Ojciec zawsze mnie uczył by najpierw ucinać nogi i ręce by ofiara nie miała jak się uratować, tak więc wszycie kamienia w policzek to najlepsza opcja na ucieczkę.
- Nie zgadzam sie...
Spojrzałam przez ramię na Leiftana. Zaciskał dłonie na skórzanym oparciu kanapy, a stanowcze spojrzenie wbijał  prosto we mnie...

Słowa: 1575

Musiałam zmienić trochę plan rozdziałów przez małą nielogiczną luke która pojawiła by się w późniejszym czasie. Czy to źle? Myślę że nie xd Po prostu teraz zrobi się ciekawie.
Zastanawiam się czy nie poświęcić każdemu z Władców jednego całego rozdziału.  Co o tym myślicie?

Ps. Tym razem wstawiam wyjątkowo szybko gdy z miałam napisany go ciut wcześniej xd

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now