53. Czwarty Władca - Shadow

751 45 63
                                    

Stałam nieruchomo wpatrujac się w ledwie widoczną Astralną Wieżę Zegarową. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa nie mówiąc już o jakiej kolwiek innej reakcji. Sagness nie żyła... Ten przerośnięty gad dał się tak po prostu zabić tuż po naszej umowie!? To jest jakiś jebany żart! To nie dzieje się naprawdę!
Zacisnełam dłonie w pięści przygryzając dolną wargę. Czy chociaż raz może iść po naszej myśli!?
- Co się stało? - Valkyon spojrzał na nas. Mimo że już raz był świadkiem śmierci władcy to nadal nie rozumiał czemu tak zareagowaliśmy na bicie dzwonu.
- Sagness nie żyje... umowa jest nie ważna. - Odparł Kuro chowając ręce do kieszeni spodni. Szef Obsydianu zamarł. Słyszałam jak jego puls nagle zwalnia, kątem oka zauważyłam jak jego ręce lekko drżą a spojrzenie staje się prawie nieobecne ... załamał się.
- Niedawno tam byliśmy, jak to możliwe że w tak krótkim czasie ktoś ją odnalazł? - Wtrącił Leiftan siląc się na spokojny ton głosu. - Pozatym, słyszałem że podobno do walki między Władcami muszą się zgodzić obie strony i zazwyczaj trwają one bardzo długo.
- Tak ... ale nie dotyczy to innych osób z rankingu. - Sousuke spojrzał gdzieś w bok mrużąc oczy. W przeciwieństwie do mnie był w stanie ujrzeć i usłyszeć dusze zmarłych, co niosło ze sobą dużo plusów jak i minusów. Zazwyczaj starał się je ignorować lub blokował do siebie dostęp by nie musieć ich słuchać gdyż na dłuższy czas było to denerwujące. Jednak teraz sprawiał wrażenie jakby kogoś dokładnie słuchał. - Ktoś nas śledził. Wykorzystał sytuację i zaatakował Lamie gdy opuściliśmy jej teren. - Spojrzał na nas. - Podobno go znamy ale nie wiem o kogo może chodzić.
No tak ... duchy postrzegają nasz świat zupełnie inaczej niż za życia. Według nich świat żywych spowija gęsta mgła a żyjące w nim stworzenia nie ważne czy to Daemon, Lamia czy inny twór, postrzegają jako punkty światła. Nie widzą tego co fizyczne przez co nie potrafią podać wyglądu czy rasy.
- Czyli ... - Valkyon przełknął powstałą gule w gardle. - Już nic nam nie pozostaje?
- Został ostatni Władca, ale ... - poczułam wzrok Kuro na sobie.
- Nie ma mowy.... Dobrze wiesz jaki mam do niego stosunek. - uciełam krzyżując ręce na piersi. - Możecie iść ale beze mnie.
Usłyszałam za sobą pełne zrezygnowania westchnienie brata.
- Sama dobrze wiesz że jeśli nie pójdziesz, nie zgodzi się. - Po chwili dodał. - Zostały dwa dni a nie ma opcji by nowi władcy tak szybko się ujawnili, o pomocy już nawet nie wspomnę.
Spojrzałam w niebo, słońce już zaszło a krwawa łuna znikneła ustępując miejsca ciemności.
- Dobra ... Ale masz u mnie dług. - Przygryzłam koniec języka klnąc w myślach na moją głupotę. Nie spieszyło mi się do spotkania z Shadowem, choć prędzej czy później musiało nastąpić. Gdyby nie ten jebany kamień, zostawiłabym Erice na pastwę królowej.
Spojrzałam przez ramię na resztę. Kuro otworzył portal przez który przeszedł Sousuke a po nim Valkyon. Warknełam pod nosem zaciskając dłonie w pięści po czym sama wkroczyłam w niego wkroczyłam.

Wyszliśmy z portalu tuż przed wejściem do Astralnej Wieży Zegarowej. Z bliska budynek wydawał się jeszcze większy. Całość została zbudowana z ciężkich kamieni jednak miejscami pokrywały ją wielkie fragmenty metalu, na których powierzchni migotały dziwne runy rozmywające się przed naszym wzrokiem. Tarcza zegara górująca nad wszystkim zrobiona była z przeźroczystego kryształu a wydobywające się z niej światło świadczyło o tym iż jej mieszkaniec nie śpi pomimo tak późnej pory. Metalowe wskazówki poruszyły się z brzdękiem gdy zegar wskazał północ.
Nie czekając na resztę otworzyłam metalowe drzwi wchodząc do środka.
Wnętrze wieży wypełniały tysiące zębatek, przekładni i innych trybików ciągnących się przez sam środek od samego dołu po sufit. Po lewej wzdłuż ścian ciągnęły się schody oddzielone od trybów migoczącą taflą. Ruszyłam kamiennymi schodami co jakiś czas zerkając na tryby, tykające w miarowy i uspokajający sposób. Było w nich coś... hipnotyzującego.
- To siedziba Władcy? - Wyrwałam się z transu spoglądając przez ramię na Leiftana, który szedł tuż za mną. Gdyby się nie odezwał nawet bym nie zauważyła że wszyscy za mną idą. Nasze spojrzenia się spotkały jednak szybko odwróciłam wzrok skupiając go na kamiennych stopniach.
- Tak ... Niektórzy, tak jak Sagness blokują możliwość teleportacji pod same drzwi ich siedziby, jednak skoro i tak wszyscy wiedzą gdzie przebywa Shadow, nie ma po co tego robić. - Westchnełam cierpiętniczo spoglądając w górę na niekończące się schody. - Jedyny minus to schody ... Nie da się ich ominąć przez wnętrzności zegara. - Od niechcenia uderzyłam ogonem w migoczącą tafle wywołując tym falę syczacych iskier. - A Shadow mieszka na samym szczycie, w miejscu gdzie znajduje się tarcza zegara.
- Dużo wiesz o tym miejscu.... - Aengel dalej drążył temat.
- Byłam tu pare ... naście razy.
Mój ukochany jeszcze parę razy próbował nawiązać ze mną rozmowę, choć raczej zależało mu na wyciągnięciu informacji o tym miejscu i tego jakie relacje łączą mnie z Shadowem. Każde jego pytanie zbywałam krótką odpowiedzią lub zwykłym mruknięciem aż w końcu dał za wygraną.
Po czasie ... który dla mnie płynął dziwnie wolno, dotarliśmy na szczyt, stając przed drzwiami z ciemnego drewna, wykończonego metalowymi elementami i ozdobami w kształcie trybów i zębatek. Niewiele myśląc uniosłam dłoń z zamiarem zapukania. Nie zdąrzyłam nawet uderzyć w drewnianą powierzchnię gdy drzwi otworzyły się a w progu stanął Shadow. Grzywka jak zwykle opadała na jego specyficzne prawe oko a delikatny ruch ust powodował drżenie łańcuszka przymocowsnego do kolczyka w wardze.
Miał na sobie czarną koszulkę której prawa część była wykonana z prześwitującego czarnego materiału. Na to zarzucił ciemno zieloną bluzę z czarnymi wykończeniami a do tego czarne lekko przetarte spodnie z wyszywanym misternym wzorem po lewej stronie.
- Punktualni ... - Spojrzał na stary, ozdobny kieszonkowy zegarek w kolorze brudnego złota, który trzymał w lewej dłoni. - Co do sekundy.
Szybkim i zdecydowanym ruchem zamknął zegarek chowając go do kieszeni spodni. Podniósł wzrok na mnie a jego usta wygieły się w szelmowskim uśmiechu. Nim zdąrzyłam zareagować złapał moją dłoń wiszącą nadal w powietrzu by ucałować jej wierzch.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now