46. Powrót koszmaru cz.1

1K 59 24
                                    

Przetarłam zaspane oczy po czym wygodniej ułożyłam się, leżąc na klacie Leiftana. Skrzyżowałam dłonie w miejscu gdzie znajdowało się jego serce po czym oparłam na nich głowę  bezkarnie przypatrując się twarzy ukochanego. Gdy spał wyglądał tak spokojnie i nieszkodliwie a do tego rozczochrane włosy dodawały mu uroku i seksapilu. Przymkmełam oczy wsłuchując się w spokojne i miarowe bicie serca. Uwielbiam ten dźwięk, co prawda zawsze słuchałam bicia serc wyrwanych z ciała ale ten wewnątrz też jest miły.
Otwarłam oczy czując jak silne ręce Aengela oplatają mnie w tali i mocniej do siebie przyciskają.
- Hej kochanie. - uśmiechnęłam się, nieznacznie machając ogonem pod kołdrą. - Koniec spania?
- Hej ... pospał bym dłużej ale coś na mnie leży. - Leiftan uśmiechnął się wrednie A w tym czasie jego dłoń zacisneła się na moim pośladku. 
- Bez przesady, aż tak ciężka nie jestem. - fukłam.
Niestety nie było mi dane w bardziej dosadny sposób pokazać swojej frustracji gdyż mężczyzna jednym szybkim i sprawnym ruchem zrzucił mnie z siebie by po chwili zawisnąć nade mną. Zbliżył się stykając nasze nosy ze sobą. Leżałam nieruchomo trzymając dłonie na jego piersi. Czekałam na jego dalszy ruch który... Nie nastąpił ... chociaż, nastąpił z tym  że nie takiego się spodziewałam. Aengel nachylił się szybko całując mnie w usta po czym wstał i zaczął się ubierać.
- Tylko tyle!? - rzuciłam z wyrzutem w międzyczasie podnosząc się do pozycji siedzącej. Otuliłam się szczelniej kołdrą czując nieprzyjemne zimno na piersiach.
- Reszta później... chyba że zmienię zdanie. - posłał mi wredny uśmiech po czym odwrócił się tyłem by ubrać spodnie.
- Wredota ... - Westchnełam. - Ale i tak Cię kocham.
- Wiem, byś spróbowała nie.
Leiftan podniósł z ziemi koszulkę ubierając ją na siebie. W sumie także musiałabym się ogarnąć. Wstałam dalej zawinięta w kołdrę i jak gdyby nigdy nic potuptałam do szafy.
- Wstydzisz się? - usłyszałam obok ucha.
- Sądzisz że po tej nocy mam się czego wstydzić? Po prostu mi zimno - wyciągłam bieliznę, dresowe spodnie i koszulkę. - Moja krew przez swoją budowę dość często przestaje krążyć po organizmie gdy śpię. Co prawda nic mi się nie dzieje jedynie gdy się budzę jest mi przeraźliwie zimno i muszę się jakoś rozgrzać.
- Jak tak mówisz. - Pocałowal mój policzek. - A skoro zaczęłaś ten temat, z czego się składa? Jeśli się nie mylę podczas tamtej walki użyłaś krwi, jednak była jakaś inna i powstała z dymu.
- Od czego by tu zacząć... ? - weszłam do łazienki zostawiając otwarte drzwi. Leiftan poszedł w moje ślady jednak zatrzymał się w przejściu by oprzeć się prawym ramieniem o framugę ze skrzyżowanymi na piersi rękami. - Kiedyś bardzo dużo eksperymentowałam na samej sobie. Z tego wszystkiego pozbyłam się zwykłej krwi z organizmu i zastąpiłam sztucznym wytworem na jej bazie. - Położyłam kołdrę na wannie zaczynając się ubierać w ciuchy po domu. - Czarna krew to nic innego jak zbiór silnych i żrących trucizn, metali ciężkich i lekkich a także innych domieszek trzymających ją w spójnej całości. Dzięki temu mogę dowolnie manipulować jej stanem skupienia. - stanęłam przed lustrem układając włosy, dalej prowadząc monolog. - Obecnie ma stan ciekły i płynie w żyłach ale wystarczy jeden impuls by przebiła skórę zmieniając się w ostre kolce lub wypełniła płuca by wydostać się w postaci dymu. Możliwości jest mnóstwo. Oczywiście wszystko ma swoją cenę. Skoro krew składa się z trucizny i metali musiałam pozbyć się żył, wnętrzności a nawet mięśni by zastąpić je wzmocnioną i odporną wersją. Tak więc z tego co widzisz nic nie należy do mnie. - zaśmiałam się rozkładając ręce. - Moje ciało to po prostu zlepek innych ciał, przerobionych tak by pasowały do mnie.
Leiftan przypatrywał mi się w  niemałym szoku. Raczej nie spodziewał się takich informacji. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę jednak on ani drgnął.
- Jeśli dobrze rozumiem, to wszystko wyniki twoich eksperymentów? Po co je robiłaś? By być silniejsza? - Stanęłam w miejscu, jego głos był zupełnie wyprany z emocji a wzrok utkwił w podłodze przed sobą.  Czyżby moje "przywłaszczanie " części ciał wywarło na nim aż takie ... wrażenie? Albo po prostu się mnie brzydzi.
- Wszystko zaczęło się od momentu gdy Sousuke niechcący mnie zabił. Nasz ojciec musiał mnie jakoś poskładać więc użył innych ciał, od tego zdarzenia co jakiś czas muszę wymieniać poszczególne elementy. - podeszłam bliżej. Wyciągnęłam dłoń, powoli kładąc ją na policzku Aengela, nie cofnął się. - później doszłam do wniosku że skoro i tak muszę wymieniać "części " to dlaczego by ich nie ulepszyć? W tedy zaczęłam eksperymenty na feary, a gdy to nie wystarczyło zaczęłam to robić na sobie. - Uniosłam jego podbródek by spojrzał mi w oczy. - Nekromancja rządzi się swoimi prawami, w większości nie należą do etycznych. Każdy ruch, gest czy decyzja, ma swoją cenę, często bardzo wysoką. Nekromanta robi wszystko by tą cenę płacili inni, a nie on. Skoro umarłam a ojciec przywrócił mnie do życia, również musiał ponieść konsekwencje tego wyboru. Podzielił się ze mną mocą nadając mojej demonicznej formie taki a nie inny wygląd... jednak ceną tego jest "konserwacja" ciała.
Leiftan milczał. Mimo że patrzył mi prosto w oczy nie potrafiłam odczytać panujących nad nim emocji. Jego oczy były puste, jakby kompletnie nic nie czuł.
- Leiftan... - podkuliłam ogon. - Ale ... Nie brzydzisz się mnie, co?
- Nie ... wybacz kochanie. - przeczesał dłonią włosy by po chwili mocno mnie objąć i przyciągnąć do siebie. - Nie spodziewałem się i ... sam nie wiem jak mam na to zareagować. Jednak możesz być pewna że się Ciebie nie brzydzę i kocham Cię najmocniej jak tylko potrafię. - Schował twarz w moich włosach. - Daj mi trochę czasu żebym mógł sobie to uporządkować.
Wtuliłam się w jego klate chłonąc jego zapach jak i ciepło. Staliśmy tak chwilę puki nie usłyszeliśmy podniesionego głosu Kuro, prawdopodobnie dobiegajacego z kuchni. Bez zbędnego gadania odsuneliśmy się od siebie by jeszcze szybko się pocałować, po czym opuściliśmy mój pokój.
Zeszliśmy na parter zastając Kuro, Valkyona i Erice siedzących w salonie i kończących śniadanie. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia, brat uraczył mnie tak pogardliwym i pełnym złości spojrzeniem choćbym to ja była odpowiedzialna za  porzucenia go gdy był dzieckiem.
- Kuro co ci ...? - Zatrzymałam się chowając dłonie do kieszeni spodni. Przecież nie pokaże mu, że się go obawiam.
- Powiem tyle ... mam bardzo dobry słuch. - rzucił ze znaczącym spojrzeniem.
Moja twarz praktycznie odrazu pokryła się krwistym rumieńcem. Jego słowa wystarczyły bym przypomniała sobie wydarzenia z minionej nocy i fakt że pomimo usilnych prób nie byłam zbyt cicho. Ja pierdole co za wstyd ...
- Sousuke już wrócił? - szybko zmieniłam temat. Leiftan w tym czasie usiadł na kanapie obok Valkyona czestujac się przygotowanymi kanapkami.
- Ta, poszedł spać. - warknął i po chwili dodał. - Zapomniał bym, przyszedł list od królowej. Masz się stawić z Ericą na audiencji ... jak najszybciej.
Audiencja? Tak szybko? Królowa nigdy nie wzywała nikogo z dnia na dzień, a już tym bardziej obcych. Musi wiedzieć o znajdującym się w Erice krysztale. Kurwa mać! Miałam doprowadzić do jej śmierci zanim doszło by do spotkania ale nawet nie mam ku temu okazji. Żaden z władców nie zaatakuje A mieszkańcy już pewnie wiedzą że tej ziemianki nie warto ruszać. Cały plan poszedł się jebać. Spojrzałam ukradkiem na ukochanego, lecz on posłał mi jedynie krótkie spojrzenie świadczące o tym że zostawia tą sprawę mi.
- Kiedy ruszymy? - ciszę przerwała Erica. Spogladała to na smoka to na mnie.
- Jak najszybciej, królowa nie lubi czekać. - rzuciłam wychodząc z salonu.
W kilku susach pokonałam skrzypiące schody by znaleźć się w moim pokoju. Zrzuciłam z siebie dres i ubrałam wcześniejsze umazane krwią ubrania. Płaszcz ubrałam w drodze powrotnej do salonu jednak tym razem nie zakładałam kaptura. 
- Dlaczego nie mogę z nią iść? - zatrzymałam się w progu. Valkyon wpatrywał się w Kuro z nieukrywaną determinacją.
- Bo jeśli pójdziesz nieproszony, to twoja głowa bardzo szybko zakończy związek z szyją. - Kuro zakończył temat. Przeniósł wzrok na mnie po czym wstał i stanął w lewej części pomieszczenia gdzie było najwięcej wolnej przestrzeni. - Otworzę wam portal, tak będzie o wiele szybciej. Chyba że dziewczynka chce sobie zrobić kilkudniową pieszą wycieczkę na Anor Londor?
- Kilkudniową!? - Erica krzyknęła nie wierząc własnym uszą.
- Z Górnego Rewiru Katedralnego do samego Anor Londor piesza podróż zajęła by ci około dwa dni... jeśli wszystko by się udało i nikt by Cię nie atakował. - wyjaśniłam. - Yarnam jest ogromne więc podróż portalami jest o wiele łatwiejsza.
- Skoro jest łatwiejsza dlaczego wcześniej nie mogliśmy ich użyć? - Valkyon chyba nie chciał dać za wygraną, niestety tylko rozdrażnił mojego brata który z irytacją uderzył ogonem o posadzkę.
- Bo mi się nie chciało. Ktoś jeszcze ma jakieś pytania? Nie? To bardzo dobrze.
Smok wyciągnął przed siebie ręce. W jego oczach można było zobaczyć pełne skupienie gdy usta poruszały się, cicho recytując skomplikowaną inkantacje. Powietrze przed nim zamigotało tworząc błękitny portal. W jego tafli nie dało się zobaczyć nic oprócz błękitu i fragmentów bieli.
- Zaprowadzi was prosto przed salę tronową. - skrzyżował ręce na piersi. - Lau wie jak wrócić więc dacie sobie radę.
- Czy ... czy to na pewno bezpieczne? - Ziemianka niepewnie podeszła bliżej portalu. Jej dłonie drżały zdradzając strach.
- Nie ma bezpieczniejszego sposobu. - złapałam jej dłoń po czym bez uprzedzenia weszłam w portal ciągnąc ją za sobą.

Eldarya: Pozory mylą Where stories live. Discover now