14. Atak na kwaterę cz.2

1.2K 95 29
                                    

- Co masz na myśli mówiąc że przekroczyli granice ? Czym jest to szaleństwo o którym mówisz? Wyjaśnij mi, dlaczego oni muszą ich zabić! Po co to wszystko ?! - Erica stanęła przed Bambi. Miała zaciśnięte dłonie w pięści a po jej policzkach spływały łzy, smutno skapując na podłogę. - Na pewno dało by się rozwiązać to inaczej i ...
- Nie dało by się... - wtrąciła sucho feary a oczy na jej piersi niebezpiecznie się zmrużyły. - Nie jesteś z tego świata a już na pewno nigdy nie byłaś w Yarnam. Nie wiesz jak tam jest i co trzeba robić by przeżyć. - głośno westchneła a jej wzrok złagodniał. - Odpowiadając na twoje pytanie. Wy uważacie że osoba pod złym wpływem kryształu staje się szalona. Jednak nie tylko kryształ ma na to wpływ. Środowisko w którym żyjemy zmusza nas do działań nie zgodnych z sumieniem. Jedni się przystosowują i wykorzystują szaleństwo na swoją korzyść, inni ... no cóż, poddają się mu i stają się potworami.
- W takim razie kim wy jesteście?! - zacisneła mocniej pięści gdy kobieta uśmiechnęła się mrocznie.
- Szaleńcami którzy chcą przeżyć...

Opierałam się o zapieczętowane drzwi kwatery. W oddali było widać zbliżających się wrogów. Tak jak myśleliśmy nie było ich kilku. Liczebnością mogli dorównywać małej armi. Zbliżali się powoli przeszukując budynki w poszukiwaniu mieszkańców. Typowe zachowanie. Znaleźć żywych i wyeliminować.
- Nienawidzę Cię - mrukłam poruszając palcami przed twarzą uważnie się im przypatrując. Zmieniły się, jak narazie w krótkie ale ostre kościane szpony.
- I tak wiem że mnie kochasz. - posłał mi wredny uśmiech.
Fukłam pod nosem lekko się krzywiąc. Czułam jak w moim wnętrzu gotuje się krew. Naprawdę nie przyjemne uczucie. Po Sousuke mogłam spodziewać się wszystkiego, jednak nie myślałam że wykorzysta moją własną truciznę przeciwko mnie. Po co? Eh ... tylko po to bym popadła w szaleństwo... znowu. Odbiłam się rękami od drzwi idąc przed siebie.
- To może zaczniemy w końcu tą rzeź? - rzuciłam mu przez ramię mroczny uśmiech.
- Już myślałem że nigdy mnie o to nie zapytasz. - wyszczerzył się idąc za mną.
Zatrzymaliśmy się prawie przy schronisku. Chociaż walka między budynkami była by dla mnie bardziej korzystna, jednak Sousuke mógł by w tedy wywołać zbyt duże zniszczenia. Mieliśmy tylko zabić wroga a nie niszczyć domy mieszkańców.
Usłyszałam charakterystyczny brzdęk łańcuchów za sobą. Spojrzałam ukradkiem na brata. Na jego usta znowu wkradł się ten szalony uśmiech, zawsze tak miał gdy przygotowywał się do mordowania. Uderzyła we mnie fala powietrza zmuszając mnie bym zamknęła oczy. Po chwili rozległ się dźwięk wbijanych w ziemię łańcuchów i syk Sousuke. Otworzyłam oczy. Chłopak stał w swojej demonicznej formie. Jego czarne skrzydła wygieły się dziwnie ciągnięte przez wbite w ziemię łańcuchy. Tak samo jego nogi jak i ręce były do pewnego momentu unieruchomione. Dlatego gdy byliśmy w Yarnam zawsze chodził w swojej formie daemona. Zbyt dużo czasu zabierało mu zerwanie łańcuchów i był w tedy zbyt podatny na ataki z bliska. Przez moją twarz przebiegł cień uśmiechu. Właśnie tutaj pojawia się moja rola. Sousuke zna się świetnie na magii, można wręcz powiedzieć że został do tego stworzony. Nigdy nie chybia gdy walczy na duży dystans. A ja ? No cóż, zawsze ją lubiłam ale moja forma zmusiła mnie do walki z bliskiego dystansu. Dlatego ja bronię jego a on mnie. Razem jesteśmy nie do pokonania.
- Długo masz zamiar tak stać? Rusz się i ich zwab a ja załatwię resztę -rzucił chłodno mierząc mnie spojrzeniem swoich złoto czarnych oczu.
- No już... to nie takie proste. - ściągłam szybko buty. Akurat ich mi szkoda, resztę ubrania mogę zniszczyć. Gdybym była ubrana w to nowe kimono to chyba bym się musiała rozebrać, za dużo na nie wydałam....
Z rozmyślań wyrwał mnie warkot brata. Eh ... Wzięłam głęboki wdech po czym pozwoliłam mojej gotującej krwi uciec poza ciało. W momencie przez skórę przebiło się kilka żeber, tak że mogły ochronić moje płuca i serce ... no i cycki jak stwierdził kiedyś Kuro. Palce u stup również zmieniły się w kościane pazury przez co będę musiała chodzić jak kot, a ogon nieznacznie się pogrubił i wydłużył.
Nie czekając aż brat znowu zacznie warczeć ruszyłam na najbliższego wroga. Stał do mnie tyłem obserwując pozostałych. Niby mogłam zwrócić na siebie jego uwagę ale skoro stoi tyłem, czemu nie skorzystać? Zbliżyłam się do niego dostatecznie blisko by mocno złapać go za głowę a ogonem odciąć ją od reszty ciała. Mężczyzna wydał z siebie bulgot a jego ciało upadło u mych stup. Rzuciłam od niechcenia jego głowę w kierunku reszty najeźdźców. Nie musiałam zbyt długo czekać na reakcje, odrazu rozległy się krzyki a wszyscy jak jeden ruszyli na mnie. Złapałam martwe ciało wycofując się w zasięg ataku Sousuke. Przykucłam na ziemi rozpruwając pazurami klatkę piersiową mężczyzny. Trzech feary zbyt pewnie za mną pobiegło. Nie przejąłem się tym i jak gdyby nigdy nic wyrwałam z trupa kości.
- Ty suko ! - rzucił jeden z nich. Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie a on wydał z siebie krzyk cierpienia.
Jego ciało przebiło kilkanaście cienkich nici z cieni przyszywając go nadal żywego do ziemi. To samo stało się z pozostałą dwójką. Jak zwykle kochany braciszek mi pomaga. To powinno mi wystarczyć. Kości które wcześniej wyrwałam z mężczyzny uformowały się w kościany pancerz na rękach. Podeszłam do miotającego się mężczyzny z mrocznym uśmiechem.
- Nie zbliżaj się do mnie ! Zabiję Cię! - Położyłam na jego brzuchu stopę dociskając pazury do jego skóry. Był przerażony ... jakby pierwszy raz zaglądał śmierci prosto w oczy.
- Ciekawe jak ? - zasmiałam się a zanim zdarzył cokolwiek odpowiedzieć cofnełam nogę roździerając pazurami skórę na jego brzuchu. Wydał z siebie głośny krzyk. Był jak muzyka dla moich uszu. Schyliłam się rozdzierając jeszcze bardziej jego skórę by dostać się do kości. Gdy tylko były w moim zasięgu wyrwałam je z ciała tworząc kolejną część pancerza. Krzyk ustał a przede mną leżał pozbawiony kości trup. Czemu ta zabawa tak szybko się kończy? To takie miłe i przyjemne gdy ofiary wiją się i krzyczą z bólu.
Z pozostałą dwójką zrobiłam to samo. To wystarczyło by moje ciało zostało pokryte prawie w stu procentach pancerzem. Czułam jak zrasta się ze skóra stajac się częścią mnie.
Usłyszałam za sobą świst miecza. Odwróciłam się lecz napastnik który na mnie skoczył wybuchł rozpryskując swoją krew i skrawki ciała po okolicy. Zakryłam oczy ręka by nie dostać jakimś odłamkiem. To było jedyne miejsce nie zakryte przez pancerz. Nawet moje policzki były pokryte cienką kością.
- Następnym razem bądź bardziej czujna - rzucił białowłosy napinając skrzydła i rozrywając łańcuchy.
- Mam Ciebie więc nie muszę się martwić.
Uśmiechnęłam się patrząc jak zrywa ostatnie łańcuchy. Jego wygląd się zmienił. Dłonie zrobiły się czarne aż do łokci a palce ostre jak szpony. Wyglądało to trochę jakby oplutł go cień. Od oczu po twarzy spływały mu czarno czerwone runy, wyglądały jak płynące łzy. Mimo że był ubrany wiedziałam że runy spływają na jego pierś na której tworzą misterną pieczęć.
Zawsze tak robiliśmy. On przybierał swoją formę broniąc mnie. Tworzyłam swój pancerz by w końcu przyjąć mój ostateczny wygląd a on w tym czasie "pożerał" albo "wchłaniał" duszę, przez co sam przybierał ostateczną formę. Układ idealny.

- Erica wystarczy - kitsune złapała za ramię zapłakaną dziewczynę. Sama nie wyglądała lepiej, była cała blada, możliwe że zrozumiała swój błąd. - wspominaliście coś o randze. Jeśli można wiedzieć coś więcej na ten temat ...?
- W brew pozorą u nas ranga jest bardzo ważna. Ranking ustala się głownie uwzględniając ilość zabitych osób. - Erica gwałtownie wciągnęła powietrze powodując u Bambi delikatny i cichy śmiech. - bawisz mnie ziemianko ... jesteś taka niewinna, aż żal patrzeć jak ten świat Cię zniszczy.
- Jak wygląda ten ranking? Kto jest pierwszy ? - Leiftan wrócił do pomieszczenia. Wcześniej musiał uspokoić mieszkańców.
- Oczywiście pierwsza jest królową a później ja jako jej prawą ręka. Tu nie patrzy się na ranking, po prostu tak ma być. - jej usta zacisneły się w wąską linię jak by bała się o czymś mówić. - Później jest ... Azazel jednak on również nie wlicza się w ranking. - zrobiła krótką przerwę uspokajając się. - Pierwsze miejsce zajmuje Lau a zaraz za nią jest Souske ...
Po sali przebiegł szmer i dźwięki podobne do okrzyku niedowierzania.
- A ... Ale.. - Erica usiadła na ziemi nie mając siły utrzymać się na nogach. - mówisz że jest to liczone przez ilość... zabitych - słowa z trudem wychodziły z jej ust, znowu płakała. - Ale ... jak można być miłym i zabójczym jednocześnie?! Ona taka nie jest ! - pokreciła głową jak by odganiala od siebie wspomnienia. - Wiem że próbowała mnie zabić ale to nadal moja przyjaciółka!
- Jesteś strasznie naiwna ... widocznie nie znasz jej dostatecznie dobrze A uwierz mi ... pozory mylą.
- Jeśli mogę się wtrącić - Leiftan podszedł kawałek skanując Bambi wzrokiem. - Byłaś przestraszona gdy wspominałaś o jakimś Azazelu,  dobrze pamiętam? Kto to jest?
Feary opuściła głowę przez co zielona grzywka zasłoniła jej puste oczodoły. Po chwili podniosła głowę "patrząc " na lorialeta.
- Te usta milczą jak grób... - przez moment można było zauważyć mała pieczęć na jej gardle. 

Myślałam że zmieszczę cała akcje w 2 częściach, jednak muszę napisać jeszcze jedną bo inaczej rozdział był by zbyt długi :p
Bardzo podobają mi się wstawki z Bambi, no i można się z nich wiele dowiedzieć :)
Mam nadzieję że rozdział przypadł wam do gustu. Do następnego :)
.
.
.
Poleje się krew...

Eldarya: Pozory mylą Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang