42. Nieszczęścia chodzą parami cz.1

944 63 26
                                    

Spojrzałam w kierunku Anor Londor, najwyższego punktu Yarnam mieszczącego się na górze. Promienie słońca powoli znikały za jego murami tworząc specyficzną biało-złotą poświatę w czasie gdy reszta miasta jeszcze bardziej pogrążała się w ciemności.
- Radziła bym się pośpieszyć, Yarnam nie jest bezpieczne za dnia a już tym bardziej w nocy.
- Lau! - zatrzymałam się odwracając w kierunku Kuro. - Pójdziemy przez mój teren ... chciał bym, żebyś coś zobaczyła.
Uniosłam brew w pytającym geście jednak po spojrzeniu brata mogłam wywnioskować że nie powie mi ani słowa. Aż jestem ciekawa o co może chodzić? Co jest tak ważne by nadkładać drogi z osobami nieznającymi tego miejsca?
- Dobrze, w takim razie prowadź.
Kuro wyminął mnie a ja skinełam na resztę by poszli z nami. Ruszyliśmy główną uliczką znajdującą się między zniszczonymi drewnianymi domami pokrytymi koralowcami. Na jednym z nich, tak jak mogliśmy zauważyć wcześniej w porcie, była zawieszona syrena. Wisiała głową do ziemi, jej ogon opinał łańcuch a koniec haka wbijał się w mostek. Jeszcze żyła, gdy podeszliśmy bliżej dało się usłyszeć jej chrapliwy oddech. Zignorowałam ją, w końcu to kurewskie dziadostwo, nie dość że skubane siedzą pod wodą to jeszcze trudno z nimi walczyć, szczególnie płci przeciwnej, wiadomo dlaczego. Gdybym miała wybrać jakiej rasy najbardziej  nienawidzę, to była by to właśnie syreny.
Mineliśmy kolejny drewniany budynek jednak ten był większy i miał nad drzwiami powieszony szyld lecz napis na nim był nieczytelny. Zza drzwi wydobywał się przyjemny zapach który przyprawił nas o burczenie w brzuchu.
- Co tak ładnie pachnie? - Erica podąrzyła wzrokiem w kierunku jednego z oświetlonych okien lokalu chcąc zobaczyć co znajduje się w środku.
Kuro zatrzymał się spoglądając to na ziemianke to na lokal. Po chwili jego usta wykrzywiły się w wrednym uśmiechu i nim zdarzyłam zareagować wszedł do budynku.
- A jemu co? - Leiftan wpatrywał się we mnie jednak nie chciał podejść. Czyżby wolał nie wykonywać podejrzanych ruchów przy moim bracie? Hahaha nie no ...
- Chyba domyślam się co chce zrobić... - urwałam gdy Kuro wyszedł z lokalu uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nic nie mów! - zagroził mi palcem po czym zatrzymał się przed ziemianką wesoło ruszając ogonem po kamiennym bruku pokrytym krwią. - Częstuj się, tylko uważaj bo ciepłe. - Wyciągnął w jej kierunku dłoń w której trzymał drewnianą miskę. W jej wnętrzu znajdowało się coś na kształt smażonych kalmarów albo innych owoców morza.
- Co to jest? - Erica z nieukrywanym strachem przyglądała się jedzeniu. Nie wyglądało zbyt apetycznie ale z doświadczenia wiem że jest dobre.
- Tutejszy przysmak, dostaniesz go tylko w Yahar'gul. Nie otrujesz się, spokojnie. - Uśmiechnął się szerzej. Westchnełam, cicho śmiejąc się pod nosem. Podeszłam do brata od tyłu tak by nie nadepnąć na jego ogon a po chwili ukradłam mu kawałek jedzonka. Włożyłam go do ust i jak gdyby nigdy nic zjadłam. - O widzisz, Lau żyje.
Uśmiechnęłam się biorąc kolejny kawałek. Pomimo specyficznego smaku ryby było bardzo dobre, chrupkie z zewnątrz a miękkie w środku. Erica wyciągnęła dłoń biorąc mały kawałek, w jej ślady poszedł Valkyon. Aengel spojrzał na mnie podejrzliwie więc tylko wzruszyłam ramionami. Niech robi co chce w końcu jak zje, nic mu się nie stanie. Ziemianka po chwili namysłu wzięła kawałek do ust i powoli przeżuła.
- To ... nie jest takie złe. Jak to się nazywa? - Sięgnęła po kolejny w momencie gdy szef Obsydianu przymierzał się do zjedzenia swojego kawałka.
- Nasza rodzina mówi na to dróbka ale poprawna nazwa to Ventrem Sirenis... - Smok podsunął miskę Leiftanowi by ten się także poczęstował.
- To nic innego jak smażone syrenie wnętrzności, a tak dokładniej to jelita. - Wypaliłam powstrzymując się przed śmiechem. Ręka Aengela zatrzymała się nad miską po czym cofneła sie z obrzydzeniem. Erica zbladła a Valkyon wypluł zawartość swoich ust.
- Obrzydliwe! - dziewczyna pocierała język dłonią jakby to miało pomóc pozbyć się smaku wnętrzności.
- Hahaha! Nie wiecie co dobre. - Kuro wybuchnął śmiechem. - To taki nasz smak dzieciństwa. Zawsze czatowaliśmy kiedy złapią jakąś syrene by załapać się na świeże dróbka. Co nie siostrzyczko?
- Tak. - wybuchłam śmiechem. Kurwa że też akurat teraz wzięło go na takie wspomnienia. Musiał bardzo za mną tęsknić. - Jeszcze to były czasy gdy nawet pięć razy dziennie łapali te dziadostwa. Zresztą... - pomasowałam obolałe od śmiechu policzki by wskazać wiszącą syrene. - Widać że niedawno był połów. Pomimo wyrwanych wnętrzności nadal oddycha ... chociaż teraz to raczej oddychała.
Odwróciłam wzrok od czerwono-czarnej dziury w brzuchu syreny i ruszyłam dalej za Kuro który w miarę się ogarnął, choć nadal miał napady śmiechu. Muszę przyznać że miał świetny pomysł w wrobienie dziewczyny. Po jej zachowaniu mogę wywnioskować że tak jak w El, tak w jej świecie, to nie jest normalne.
Mineliśmy kolejne budynki skręcając w inną ulicę. Od tego miejsca domy stawały się wyższe przez co widziało sie tylko skrawek ciemnego nieba. Ściany z drewnianych przeszły w  kamienne a do ich murów przyschnięte były martwe ciała. W niektórych oknach paliły się światła. Przed jednym z domów ktoś zamontował lampion z żółtym kryształem który idealnie oswietlał rozgrywającą się przed nim scene. W drzwiach stał mężczyzna w podeszłym wieku o rybiej twarzy, ubrania miał potargane a jego ciało choć z zarysem mięśni dalekie było od zdrowego wyglądu. U jego boku stała niższa młoda kobieta o podobnym wyglądzie, ubrania miała tak samo poszarpane jednak wyglądała na bardziej zadbaną niż jej opiekun, a może ojciec. Przed nimi na ulicy stał mężczyzna z sarnimi rogami, był bardziej zadbany, kości pod skórą nie odznaczały się aż tak bardzo jak u pozostałej dwójki. Mężczyzna wyciągnął z worka pół chleba i podał rybo-gębemu. Ten na widok jedzenia pchnął kobiete prosto pod jego kopyta samemu biorąc zdobycz, chowając się w budynku.
- Co oni ... !? - Valkyon spiął się gotów skoczyć do przodu jednak Kuro powstrzymał go ruchem ręki.
- Nie zwracaj uwagi. Wykupiny są w tym mieście tradycją.
- Wykupiny? - Leiftan podchwycił temat nie spuszczając wzroku z pary. Mężczyzna brutalnie prubował uciszyć kobietę kiedy ona wyrywała się i błagała ojca o pomoc.
- Jeśli chcesz się ożenić z kobietą pochodzącą z Yarnam, musisz najpierw ją wykupić, czyli dać coś w zamian za nią. - Kobieta upadła nieprzytomna na kamienny chodnik. Kuro nie zwrócił na to uwagi tylko przeszedł obok, reszta choć z wachaniem zrobiła to samo.
- To jest handel ludźmi! Jakim cudem coś tak okropnego może być tradycją!? - Erica krzyknęła zatrzymując się w miejscu.
- Wszystko zależy od zajmowanej pozycji. - wtrąciłam. - U biedoty czyli osób poza rankingiem lub jego najniższych szczeblach, rzeczywiście chodzi o zwykłe kupno drugiej osoby, nie dla ślubu a swoich własnych celów. Sprzedać dalej, zgwałcić czy też zabić, nieistotne. Jest już jego więc może zrobić co chce.
- Prawdziwa tradycja dotyczy wysoko postawionych osób. - Kontynuował za mnie brat. - Doradców i bliskich królowej, władców pogorzelisk i wysokich miejsc w rankingu. Głównie w wykupinach chodzi o to by pokazać ojcu wybranki że może jej dużo zaoferować. Oczywiście wykupiny trwają do momentu aż ojciec wybranki się nie zgodzi albo poszczuje amanta w siną dal.
- Czyli może się nie zgodzić? - Erica ruszyła za nami biegiem. I słusznie, lepiej nie zostać w tyle.
- Tak. Jeśli się nie zgodzi w tedy wszystko się kończy. - Ciągnęłam czując na sobie uważne spojrzenie ukochanego. - Nawet jeśli dziewczyna wcześniej sama zgodziła się na ślub, i tak jest anulowany, a ona nie ma nic do gadania.
- No i zapomniałem wspomnieć że im wyższa pozycja wybranki czy też amanta tym więcej się od niego wymaga. - Kuro wskazał za siebie na budynek przed którym rozgrywała się wcześniej scena, już zostawiliśmy go w oddali. - Zresztą widzieliście że gościu oddał córkę za marną połówkę chleba.
- Mówisz że to wszystko zależy od tego kto jaką pozycję zajmuje?- Leiftan skrzyżował ręce na piersi uważając by nie nadepnąć jakiegoś trupa który akurat leżał mu na drodze.
- Tak, na ten przykład ja jestem trzecim Władcą Pogorzelisk. Jeśli chciał bym się ożenić, nieważne z jaką dziewczyną to każdy żądał by odemnie łusek albo nawet łez. - wzruszył ramionami. - Uroki bycia smokiem, moje łuski są cenne i są adekwatną zapłatą co do pozycji.
- Cóż to na pewno problematyczne. - zaczął spokojnie Aengel. - Skoro taka jest cena w przypadku Twojego trzeciego miejsca, ile by wynosiła w przypadku Lau która jest pierwsza?
Z wrażenia zatrzymałam się w miejscu i spojrzałam z niedowierzaniem na Leiftana. Czy on tak po prostu spytał Kuro ... KURO!  ... o to ile bym kosztowała w przypadku ślubu!? Zwariował do reszty! Kocham go ale teraz aż cisło mi się na usta by powiedzieć "Nie stać Cię ". Ugryzłam się w język.
- Jestem bezcenna. - mruknełam ruszając dalej. Czułam na sobie jego baczne spojrzenie tak jak i podejrzliwy wzrok brata.
- Nie ma takiej ceny. - Zaczął. - A nawet jeśli jakaś by była to i tak nikt by nie dostał mojej wrednej siostry. - uderzył mnie dla zabawy w ramie przez co odrazu mu oddałam uśmiechając się. - Niestety nie ma ojca więc w tym przypadku na ślub musiał by się zgodzić jej biologiczny brat, czyli Sousuke. Jednak jako że zostałem adopotowany i oboje mamy tyle samo lat, musimy zgodzić się oboje. - Uśmiechnął się werednie. - A to nigdy nie nastąpi bo nigdy się nie umiemy zgodzić.
- A co jeśli ktoś nie ma rodzeństwa albo chociaż braci. - Erica złapała dłoń dalej milczacego Valkyona. Nie rozumiem jak można być aż tak cichym.
- Jeśli nie ma w rodzinie żadnego mężczyzny, nawet kuzyna, w tedy decydują kobiet. W tym wypadku matka, później siostry i reszta rodziny. - Wyciagnełam ręce w górę przeciągając się. Ta droga jest strasznie długa, dobrze że już jesteśmy w Starym Yarnam, odrazu można to poznać po ilości trupów zdobiących mury domów praktycznie po sam dach. Wyglądają jakby to one stanowiły dom ... W sumie nie zdziwiła bym się. - A jeśli nie ma nikogo nawet dalszej rodziny, w tedy może zadecydować sama, choć też nie zawsze. Jeśli ktoś ją porwie to inna sprawa ...
Zamilkłam nie słysząc kroków pozostałych za sobą. Odwróciłam się. Stali odemnie dobre kilkanaście kroków... Nie... oni dalej szli, tylko zastygli w tej pozycji, jakby czas się zatrzymał. Moje źrenice się rozszerzyły słysząc tuż obok ucha znajomy męski głos.

Przedziwnie się czuję,
siedząc w tym mieście,
Jak kamienny posąg w pełnej świątyni,
Nie słyszę już świata, tylko swe myśli:
"Że jeszcze przybędzie,
że coś się zmieni."

"Więc cały świat mrokiem?
Ach, tak, kochany!"
Znów szepce i szepce szatan z kieszeni,
"Twe smutki są twarde - z kamienia ściany,
Gdy nawet przybędzie,
ty się nie zmienisz!"

I myśl się wślizgnęła do jej żałoby:
Że nie świat jest pustką,
lecz moje serce.
Ma dusza to cmentarz.
Me czyny - groby.
Bo ja jestem smutkiem.
I niczym więcej.

I gdy tak mijały szczęścia zachody,
Usłyszałem echo jednej z mych myśli:
"Że skoro nie mogę być dziś przy tobie,
To może, ma miła, nocą się przyśnisz?"


- Shadow  ... ! - warknełam czując jak kładzie palce na moim policzku i obraca w swoją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały a na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech.
- Teskniłaś kochana? Bo ja tak. - Nie dał mi dojść do słowa bo odrazu spojrzał za mnie. - A tamci to kto ? Twoi nowi znajomi?
- Nie twój interes! - warknełam łapiąc go za koszulkę. - Raczej gadaj czego chcesz i w jakim celu zdradziłeś moje sekrety tej wiedźmie!?
- Oho... ktoś tu ma zły dzień? - Nie przejął się moim wybuchem a jedynie zniżył się by spojrzeć mi w oczy. - Wiesz że agresja to wysublimowany pociąg seksualny?
Warknełam zamachując się wolną ręka na jego twarz. Jednak uderzenie  nie nastąpiło. Shadow zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć prawdy, przyjdź do mnie. W tedy wszystko ci opowiem. ...

Ciekawostki!
* Gdy byli dziećmi, Lau i Kuro praktycznie codziennie siedzieli w Yahar'gul tylko po to by zjeść syrenie wnętrzności.
Jedyną osobą której ten rarytas nie smakuje jest Sousuke. Gdy z nimi szedł zawsze wolał zjeść smażone serce lub gulasz z żołądka syreny.
* Shadow ma naturalny talent do układania wierszy i gdy tylko nadarza się okazja, recytuje je. Większość z nich jest wymyślona dla Lau.

No i koniec! Nie wierzę że napisalam to dzisiaj x.x serio rozleniwiłam się i teraz jak głupia się spieszyłam by nie zawieść waszych oczekiwań.
Tak pisałam o tym jedzeniu i ... zrobiłam się głodna. Serio xd
Co myślicie o rozdziale ? Podoba się wam takie małe przybliżenie kultury i tradycji panujących w Yarnam. A może jesteście ciekawi co będzie w drugiej części rozdziału? Macie swoje teorie czy Yarnam już zryło wam psychikę?

*Użyty wiersz został napisany przez. Kamila Zybałe

Eldarya: Pozory mylą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz