58

295 35 9
                                    


Tak jak zaplanowałam, wstałam wcześnie i umówiłam się z Marie na wyjazd do miasta. Nie chciałam jej mówić, dlaczego musimy tak wcześnie wyjechać, chciałam, aby cała sytuacja pozostała tylko między mną a Chanem. Marie zdawała się być nieco podejrzliwa - nigdy wcześniej ją o nic podobnego nie prosiłam, ale zaufała mi i zgodziła się na wyjazd bez pytania o powód. Byłam jej niezmiernie wdzięczna za to.

Czułam się bezradna. Chan nie pozostawił po sobie ani śladu, zniknął całkowicie. Unikając sytuacji w której się znaleźliśmy, zawiódł mnie po raz kolejny. Byliśmy w punkcie, w którym musieliśmy porozmawiać, uporządkować nasze sprawy, ale zamiast tego Chan wybrał ucieczkę. Mimo że początkowo bardzo mnie to dotknęło, teraz czułam się bardziej zdezorientowana niż zraniona. Czyżby nie rozumiał, co sugerowałam? Wydawało się, że wszystko było jasne, ale dla niego temat był po prostu niewygodny.

Przez pewien czas trwałam w złudzeniu, że może zmieni zdanie lub podejmie krok w innym kierunku. Ale teraz zdałam sobie sprawę, że to tylko nadzieja płynąca z potrzeby uniknięcia konfrontacji z rzeczywistością. A rzeczywistość była taka, że zostałam sama. To uczucie opuszczenia i samotności wypełniło moje serce, gdy zrozumiałam, że nie mogę już dłużej liczyć na jego obecność czy wsparcie.

Marie zostawiła mnie samą. Gdy zapytała, gdzie chcę wysiąść, wybrałam pierwszą ulicę, która przyszła mi na myśl. Bez słowa pozwoliła mi opuścić samochód i natychmiast odjechała, zapewne po wspomniane zakupy spożywcze do domu. Wiedziałam, że będzie zajęta przez najbliższe dwie godziny. Aby zabić czas, postanowiłam wejść do pobliskiej kawiarni. Co innego miałabym robić? Zupełnie nie wiedziałam, co będzie dalej. Jeśli odejdę...

Gdzie pójdę, co zrobię..?

Nie wierzę, że stałam się od niego tak zależna. Nie podobało mi się to uczucie. Zabrał mi całe życie. Ciężko a wręcz niemożliwe było dla mnie zwrócenie się do kogoś o pomoc czy cokolwiek. Bo co takiego miałam powiedzieć, jak wyjaśnić sytuację w której się znalazłam. Było to niemożliwe. Chwilowo ta myśl całkowicie mnie przytłoczyła. Nie pamiętam, czy cokolwiek zamówiłam, kto był w kafejce, jakie ciasto było oznaczone "szamką dnia". Wszystko to zdawało się nic nie znaczyć. Nie w tamtym momencie.

Dopiero kiedy odezwał się telefon od Marie, czas zaczął znów płynąć. Po spojrzeniu na wyświetlacz, uświadomiłam sobie, że to tylko ja się zatrzymałam, podczas gdy reszta świata posuwała się do przodu. Spędziłam tam całe godziny, pogrążona w swoich myślach i obserwując otaczających mnie ludzi. Zastanawiałam się, co mogli pomyśleć ci, którzy mnie obserwowali z boku.

Marie czekała na mnie w miejscu, które wcześniej ustaliłyśmy - nadszedł czas, aby wracać. Całą drogę powrotną milczałyśmy, gdyż nie miałam ochoty na rozmowę. W moim wnętrzu nie było nic. Moje serce i umysł były całkowicie puste, pozbawione emocji i myśli. Byłam jak cień samej siebie, przemieszczając się przez świat w milczeniu, pozbawiona jakiejkolwiek woli czy uczucia.

Po skręceniu w naszą uliczkę, zauważyłam, że Marie zaczęła co chwilę poprawiać się na siedzeniu i przeglądać lusterka. Nie mogła ukryć, że coś ją gnębiło. Ciekawość wzięła nade mną górę, chciałam wiedzieć, co miała mi do powiedzenia, ale jednocześnie coś mnie powstrzymywało. Moje rozsądne myślenie kazało mi jednak milczeć. Znam ją wystarczająco długo, aby wiedzieć, że sama mi powie, prędzej czy później.

W końcu przerwała ciszę.

- Pytał, gdzie jesteś... - dodała, a jej ton był nacechowany pewnym napięciem.

- Aha.

 Moja odpowiedź była krótka i zdawkowa. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim Marie postanowi podzielić się ze mną tym, co dokładnie ją dręczyło.Marie zatrzymała samochód i wyłączyła silnik. Zrozumiałam, że to wszystko, co dziewczyna miała mi do powiedzenia. Chwyciłam za klamkę, gotowa już wysiąść, ale nagle złapała mnie za nadgarstek, uniemożliwiając mi to. Głośno westchnęłam zdezorientowana, odwracając się w jej stronę.

- Uh... - zaczęła ponownie, a jej ton brzmiał niepewnie. - Nie jestem pewna, czy to dotyczyło ciebie, ale Chris nie brzmiał w porządku. Chciałam cię tylko uprzedzić, zanim się zobaczycie.

Na chwilę zastygłam w bezruchu, przetwarzając te słowa. Niepokój w głosie Marie był jak sygnał ostrzegawczy, którym nie mogłam zignorować.

- No to masz niezły timing. - wymamrotałam pod nosem, zerkając w kierunku Chrisa, który już zbliżał się do samochodu. 

Nie dał mi ani chwili na jakikolwiek ruch. Zamaszyście otworzył drzwi pasażera, wyciągnął ku mnie ręce i chwytając za ramiona wyszarpał mnie z samochodu. Całkowicie mnie do niego przyspawając, nie pozostawił między nami żadnej wolnej przestrzeni. Był tak blisko, że nie byłam w stanie zobaczyć całej jego twarzy. Przyłożył swoje czoło do mojego, sprawiając, że nasze nosy, z każdym naszym wdechem delikatnie o siebie ocierały. Jedyne, co mogłam dostrzec, to jego oczy. Jego piękne, smutne oczy.

Milczał. Nie zadawał pytań. Jego milczenie było głośniejsze niż jakiekolwiek pytanie, które mógłby zadać. W ciszy, która rozbrzmiewała między nami, słyszalne było wszystko, co nie zostało powiedziane. Było to milczenie, które zwiastowało burzę, niosąc w sobie napięcie i niepokój, którego nie sposób było zignorować.

- Wejdźmy do środka - wydusiłam. Tylko na te słowa było mnie stać.



------------

Hej? Jest tu jeszcze ktoś? Ostatni rozdział opublikowałam 2 lata temu? Wow. Nie wierzę, że zostawiłam to opowiadanie w takim momencie XD Szczerze, muszę je przeczytać jeszcze raz aby przypomnieć sobie na czym stanęłam. Ostatnio znalazłam swoje zapiski dot. opowiadania i historia mogłaby się ciągnąć jeszcze spokojnie przez 40 rozdziałów hehe Nie chcę jednak obiecywać nic takiego bo wiem, że dzisiejszy rozdział powstał raczej z pobudek sentymentalnych :))) 

Jeśli wciąż ktoś tu jest, a w szczególności czytelników z 2019 roku - DZIĘKUJĘ! Pamiętam jakby to było dziś, jak się nieraz chichrałam z waszych komentarzy! Niektóre są po prostu majstersztykami! Doceniam każdy komentarz - i te zabawne i te komentujące moją OKROPNĄ gramatykę i ortografię. Niewiele się ona poprawiła mimo, iż kończę już swoje studia licencjackie. 

Kto wie...być może będę wracać. Może pobiorę apkę na telefon i w trakcie jazdy na zajęcia - powoli kontynuowała historię Chana ;))

Pozdrawiam cieplutko!

LV








; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now