33

3.9K 301 70
                                    

Nie potrafiłam się ruszyć, całkowicie zastygłam w bezruchu. Co mój brat zrobił? Poszedł na policję?

Miałam wszystko pod kontrolą, dlaczego więc wszyscy muszą mieszać się w nie swoje sprawy? Najpierw brat Chrisa, a teraz mój.  Z drugiej strony, rozumiałam, co kierowało Michaelem. Martwił się o mnie, zresztą sam mi mówił, że po mnie wróci... Nie wiedziałam tylko kiedy.

Podbiegłam do brata.

- Michael, co się dzieje ? - nawet na mnie nie spojrzał, nie spuszczał wzroku z Chrisa, choćby na chwilę. Po raz pierwszy, odkąd pamiętam, widziałam w jego oczach prawdziwe zło. Michael był wściekły, ale równocześnie i zadowolony. Przerażał mnie.

- Panią również prosimy na komisariat - odezwał się do mnie policjant z bronią. Co?

- Pytam, co się dzieje!? - łapię brata za ramię i trzęsę nim, by w końcu na mnie spojrzał, ale to wszystko na nic.

Rozejrzałam się dokoła. Twarz Chana nie wyrażała żadnych emocji. Co z nim? Dlaczego nic nie mówi? Z niedowierzaniem patrzyłam, jak posłusznie daje założyć sobie kajdanki.

- Idziemy - rzucił jeden z mundurowych i pchnął Chana do przodu, zmuszając go do wyjścia. Proszę, nie.
Wyprowadził go z kuchni, a ja pobiegłam tuż za nimi, aż na plac. Za mną wyszedł Michael, ale zatrzymał się przy progu, drzwi wejściowych.

Nie mogłam nic zrobić, głos uwiązł mi w gardle. Chciałam krzyczeć, by go zostawili, ale nie potrafiłam.

- Morderca w końcu trafi za kratki - ton głosu mojego brata, przeraził mnie. Co się z nim stało? Ja go już nie poznaję, jest zupełnie inną osobą. 

Podprowadzili go pod samochód, a następnie otworzyli mu drzwi i kazali wejść do środka.

- Chan! - w końcu udało mi się odezwać. Mój krzyk zwrócił jego uwagę. Obrócił twarz w moją stronę, a nasze spojrzenia od razu się spotkały. W tym momencie wszystko wokoło nas, zdawało się nie istnieć. Przez ułamek sekundy byłam tylko ja i on...a później go już nie było. Zostałam sama.

Radiowóz odjechał.

Co to ma wszystko znaczyć? Dlaczego Michael przywiózł ze sobą policję? Dlaczego komplikuje sprawy, które zdołałam już rozwiązać?

Wściekła kieruję się z powrotem do środka, Michael idzie za mną, podążając aż do kuchni. Za sobą przymyka delikatnie drzwi.

- Dlaczego to zrobiłeś ?! - krzyczę na niego.

- Mieszkałaś pod jednym dachem z mordercą! - podniósł głos. To pierwszy raz, kiedy krzyczał. Nie chciałam mu mówić, że  mieszka tu jeszcze ośmiu, bo jeszcze dostanie ochoty aresztować wszystkich moich przyjaciół. - Teraz będziesz bezpieczna, on już nic więcej nie zrobi, słyszysz?

Od tego wszystkiego chyba dostanę bólu głowy.

- Wiem, jak się czujesz - To zdanie wydało mi się absurdalnie śmieszne. Wydaje mi się, jak gdyby wcale mnie już nie znał. Podczas naszej rozłąki, oboje mocno się zmieniliśmy. Nie wiem, czy na lepsze czy gorsze, ale definitywnie się zmieniliśmy.

- Nie, nie wiesz - mówię. - Nie masz bladego pojęcia.

Nikt nie wiedział, co w tym momencie czułam, nawet ja sama nie byłam w pełni pewna. Byłam zła na brata, ale równocześnie wdzięczna za pomoc, którą w ten sposób chciał okazać. Wiedziałam też, że według prawa, Chris powinien pójść za to, co mi zrobił do więzienia, ale tego nie chciałam. Już niczego nie rozumiałam, nie wiedziałam co robić, co powiedzieć.

Pozostało mi tylko jedno.

Wybiegłam z kuchni i popędziłam schodami w górę, do naszego pokoju. Od razu ruszyłam do komody, na której stała nowa lampka. Otworzyłam ostatnią szufladę - wiedziałam, że Chris jej nie używa, bo w środku była pusta i lekko zakurzona - z niej wyciągnęłam to, co schowałam pierwszego dnia.

Mój pierścionek.

Był piękny. Nie nosiłam go ze względu na to, że nasze małżeństwo było tylko na papierze. Gdyby jednk sytuacja była inna, nigdy nie zdjęłabym obrączki. Nie wiem, czy Chris osobiście ją wybierał, ale ktokolwiek to robił, ma dobry gust. Wykonana była z białego złota, z dwoma dużymi brylantami. Nigdy tak dokładnie się jej nie przyglądałam. Chyba w środku jest coś wygrawerowanego.

Ale nie ma na to teraz czasu.

Założyłam pierścionek na palec i zamknęłam szufladę. Zbiegłam z powrotem na dół. Na korytarzu zastałam Michaela, zdawał się już na mnie czekać.

- Eh, Blair..  - zaczął.

- Zawieź mnie na komisariat - nakazałam i bez czekania na odpowiedź, założyłam buty i wyszłam na zewnątrz. Po chwili dołączył do mnie i razem wsiedliśmy do jego auta. Oby się wszystko udało.

- Będziesz zeznawać ? - zapytał, odpalając silnik samochodu.

- Nic mnie nie powstrzyma - mówię, zerkając na pierścionek.

___________________

Hej! 🤗
Prosiliście mnie o maraton - (czytam wszystkie komentarze) - który nie mogę zrobić *niestety* Ale abyście się nie nudzili, dodaję wam ten rozdział - niespodziankę.

Pozdrawiam serdecznie, Laurena. 💕

; i know you - bang chan [KOREKTA]Onde histórias criam vida. Descubra agora