59

259 32 2
                                    


Jako pierwszą wpuścił mnie do sypialni, po czym zatrzasnął za nami drzwi. Nie chcę awantury, pragnę tylko spokojnej rozmowy i wyjaśnień. Niespiesznie zajęłam miejsce na kanapie w środku pomieszczenia. Panowała tu duchota, niepewna czy to przez to, że zapomniałam dzisiaj przewietrzyć pokój, czy obecną sytuację, zaczęło mi sie robić duszno.

Chris starał się ze wszystkich sił sprawiać wrażenie wyluzowanego, ale widziałam, że to była tylko fasada. Był przerażony tym, co za chwilę mogło paść z moich ust.

- Gzie byłeś ? - zapytałam.

Podniósł rękę i podrapał się po głowie, próbując dobrać słowa.

- Wiesz... - zaczął niepewnie. - Byłem poza miastem, była to dosyć pilna sprawa. Mieliśmy coś do załatwienia.

Zmrużyłam oczy, czując, że coś tu nie pasuje. Mówi dużo, ale to żadne konkrety.

- Pilna sprawa? - powtórzyłam, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie. - Co dokładnie załatwialiście? 

Nie zamierzałam odpuścić dopóki nie dowiem się co było tak ważne aby po prostu zniknąć bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Chris przełknął ślinę i spuścił wzrok.

- To nic takiego, po prostu... Nic, czym powinnaś się przejmować.

Nie dam mu za wygraną. Wstałam z kanapy i zrobiłam krok do przodu, nie spuszczając go z oczu.

- Chris, przestań. Widzę, że coś ukrywasz. Powiedz mi prawdę.

Westchnął ciężko, a na jego twarzy pojawił się cień paniki.

- Dobrze, dobrze... - powiedział w końcu. - Próbowałem z chłopakami namierzyć Michaela. Po całej akcji zniknął bez śladu. Wiedziałem, że się zdenerwujesz, dlatego wolałem nic nie mówić. 

Zamilkł na moment, jakby zbierał myśli, a ja wpatrywałam się w niego, czując, jak serce mi przyspiesza.

- Nie jestem pewien, czy w ogóle chcesz go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć - dodał z goryczą. - Ani czy to w ogóle jeszcze możliwe...

Poczułam, jak moje ciało przeszywa dreszcz. Michael. Imię, które wywoływało we mnie tyle sprzecznych emocji. Lęk, gniew, tęsknotę. 

- Chris, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - spytałam, próbując opanować drżenie w głosie. - Przecież powinnam o tym wiedzieć. 

Westchnął i spojrzał mi prosto w oczy. Czułam, jak narasta we mnie złość, ale starałam się zachować spokój.

- Jesteś niemożliwy. Bez wahania byłeś w stanie zasugerować aborcję, a nie potrafisz powiedzieć mi o takiej błahostce? - zapytałam cicho, starając się powstrzymać łzy.

Chris wyglądał na wstrząśniętego moimi słowami. Widziałam, jak napięcie maluje się na jego twarzy. 

- Zrobiłaś to. - to nie było pytanie. Przełknął ślinę i opuścił wzrok, nie mogąc znieść mojego spojrzenia. Następnie zrobił krok w tył, zwiększając między nami odległość. Skrzyżował ramiona na piersi i głośno westchnął, wlepiając wzrok w podłogę. Chwilę trwaliśmy w milczeniu. Jakoby to właśnie uczcił nasze dziecko minutą ciszy. Na samą myśl poczułam, jak łzy zbierają mi się w oczach.

-Michael. Widziałaś się z nim tamtego dnia - stwierdził, wracając do tematu mojego brata.

- Tak. - odparłam.  - Powiedział, że kiedy już się ciebie pozbędą, będę mogła wrócić z nim do domu.

Chris zesztywniał, a jego twarz stężała w wyrazie niedowierzania i bólu.

- Do domu? - zapytał, a jego głos był ledwo słyszalny. - Tak powiedział?

Pokiwałam głową, czując ciężar jego słów. Nie było łatwo wracać do tamtego momentu, ale wiedziałam, że prawda musi wyjść na jaw.

- Tak, Chris. Powiedział, że jeśli ciebie już nie będzie, wszystko wróci do normy. Obiecał mi, że będziemy mogli zacząć od nowa.

- Co mu odpowiedziałaś? - zapytał cicho.

Teraz to mi odebrało mowę. Nic. Nic nie odpowiedziałam. W tamtej sytuacji bałam się własnego brata, tego co zrobił,  i tego co zamierzał dokonać. Skłamałabym, mówiąc, że powrót do brata nie wchodził obecnie w grę. Z pewnością jednak nie jest to moim wymarzonym wyjściem z tej sytuacji. Zapragnęłam wyznać mu prawdę, ale nie byłam w stanie wydobyć ani słowa.

Chris znów patrzył na mnie, jego oczy były pełne mieszanki smutku i zrozumienia. Skinął głową, jakby przyjmując do wiadomości moje niewypowiedziane słowa. Ruszył ku drzwiom, niczym pies z podkulonym ogonem.

- Dobrze, w takim razie pozwolę ci wrócić do domu.

Patrzyłam, jak odchodzi, czując, jak pęka mi serce. Stałam jak zamurowana. Nie wiem ile czasu minęło odkąd zostałam sama w naszej sypialni. Ocknęłam się dopiero w momencie, kiedy uświadomiłam sobie znaczenie słów Chana. 


; i know you - bang chan [KOREKTA]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt