4

5.1K 342 219
                                    

Promienie słońca wdzierały się przez odsłonięte firany, rozświetlając wnętrze pokoju. Przyzwyczaiłam się do panującej tu ciemności, ale mimo to jej nie znosiłam. Ciemność przypominała mi, że jestem w więzieniu, z którego chyba jest tylko jedno wyjście – a ja jeszcze nie chcę umierać.

Obudziłam się z okropnym bólem brzucha. Cholerna miesiączka. Na dodatek byłam głodna, a wydawało się, że gorzej być nie mogło. Wstałam z kanapy i rzuciłam okiem na łóżko, które okazało się puste. Chris najwyraźniej już wstał. Poczułam lekką ulgę. Wzięłam szybki prysznic, chcąc jak najszybciej coś zjeść i zażyć coś przeciwbólowego.

W kuchni zastałam wszystkich mieszkańców, włącznie z Marie. Siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Poczułam się niezręcznie, nie bardzo wiedziałam, jak się zachować. Wszyscy zgromadzeni przy stole skierowali na mnie swoje spojrzenia, ale już po chwili wrócili do jedzenia.

– Cześć – powiedziałam tak cicho, że prawie sama siebie nie usłyszałam. Nie bardzo wiedziałam, jak się w tej sytuacji zachować. Pospieszyłam ku Marie, jakoś czułam się pewniej i bezpieczniej w jej obecności. Na szczęście Hyunjin siedział po drugiej stronie stołu - totalnie nie mam ochoty znajdować się w jego pobliżu.

Ból nasilił się i ciężko było mi stać na nogach. Oparłam się o krzesło, na którym siedział jeden z chłopaków, jeśli dobrze pamiętam, był to Jeongin. Marie starała mi co nieco poopowiadać o pozostałych chłopakach.

– Marie, proszę, powiedz, że mamy coś przeciwbólowego – wyjęczałam. Chciałabym mieć bezbolesne miesiączki, naprawdę zazdroszczę niektórym dziewczynom.

– Zaczekaj, kochana. Zaraz poszukam – Marie odpowiedziała spokojnie i zaczęła przeszukiwać szafkę z lekami. W tym czasie próbowałam się jakoś uspokoić, opierając się ciężko na krześle. Po chwili Marie podała mi tabletkę i szklankę wody.

Nie uszły mojej uwadze reakcje chłopaków. Każdy z nich przestał jeść i spojrzał na lidera, na Chana. Odkąd weszłam do kuchni, ani razu nie podniósł on głowy znad talerza. Tym razem również.

– Nie sądziłem, że ją przeruchasz – ciszę przerwał głos Hyunjina, osoby, której nienawidzę najbardziej w tym domu, nawet bardziej niż Chrisa.

– Że co proszę?! – Dopiero po zauważeniu zainteresowania Chrisa, zorientowałam się, że wypowiedziałam te słowa na głos. – Co ty właśnie powiedziałeś?! – uniosłam głos. Ból przestał być odczuwalny. Byłam wściekła. Okej, rozumiem, jestem na przegranej pozycji, ale jeszcze tak nisko nie upadłam. Nie pozwolę im mówić o mnie jak o jakiejś dziwce.

Wszyscy przy stole zamarli, napięcie było wyczuwalne w powietrzu. Marie próbowała interweniować, ale wiedziałam, że muszę sama postawić granicę.

- Blair, wyjdź. - odezwał się po raz pierwszy Chan. 

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on mówił poważnie? Z jego oczu wyczytałam wściekłość.

– Wyjdź! – krzyknął. Wystraszona nagłą zmianą w jego głosie, podskoczyłam. Nie czekając na nic więcej, jak najszybciej wybiegłam z kuchni, a następnie po schodach do góry do mojego pokoju. Co tu się do cholery dzieje? Usiadłam na łóżku, trzęsąc się ze strachu. Gdzie ja wylądowałam? Co to za psychopaci?

Chciało mi się płakać, ale byłam zbyt wściekła, by choć jedna łza spłynęła po moim policzku. Chwyciłam poduszki i rzuciłam je gdzieś w głąb pokoju. Trafiłam w lampkę i książki, które wcześniej stały na półce – teraz wszystko leżało na ziemi.

Do pokoju wpadła przerażona Marie.

– Blair, co ty wyrabiasz? – spytała, rozglądając się po pokoju. – Wszystko z tobą w porządku? – Podeszła do mnie i usiadła na skraju łóżka. – Przyniosłam tabletki.

Uniosłam wzrok. W wyciągniętej dłoni trzymała opakowanie tabletek przeciwbólowych. Przyjęłam je, po czym się do niej przytuliłam. Ja tak dłużej nie potrafię. To miejsce, ci ludzie, wysysają ze mnie każdą część życia. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam płakać.

– Jak ty tu wytrzymujesz? – wyszlochałam w jej ramię. Nie wiedziałam już, co dalej. Byłam bezsilna wobec nich.

– To w pewnym sensie moja rodzina – odparła. Zaskoczona nagłym zwierzeniem, odsunęłam się od dziewczyny i dokładniej jej się przyjrzałam. Nie była podobna do żadnego z całej dziewiątki, to niemożliwe, by byli rodziną. "Jak to?" – pomyślałam.

– Wcześniej pracowałam z nimi, ale odkąd przyszłaś, dostałam posadę niani – powiedziała żartobliwie. – Szczerze, to czuję się tutaj o wiele lepiej.

Zaskoczyła mnie. Jak to w ogóle możliwe? Marie współpracuje z nimi? Ale przecież jest taka drobna, a poza tym miła. Już nic nie rozumiem.

– Weź te tabletki ze sobą – wskazała palcem na opakowanie, które trzymałam w dłoniach. – Mogą ci się przydać.

Mam je ze sobą zabrać? Co ona miała na myśli? Zanim jednak zdążyłam ją o to zapytać, ktoś pospiesznie wtargnął do naszego pokoju. To był Chris. Wyjął z szafy czarną torbę i zaczął wrzucać do niej jakieś ubrania. Szybko ją zapiął, a następnie zaczął przeszukiwać komodę. Przestraszona przyglądałam mu się w milczeniu.

– Ubieraj buty, kurtkę i wyjdź na zewnątrz. Wyjeżdżamy – zakomendował pospiesznie. Grzebał w komodzie tak długo, aż nie znalazł tego, co szukał. Wyjął dwa pistolety i włożył je do torby, następnie zarzucił ją na plecy i ruszył ku drzwiom.

– No już! – krzyknął. Jak poparzona wstałam z łóżka, szybko włożyłam buty, chwyciłam kurtkę i pobiegłam za nim na dwór, nie mając pojęcia, co dokładnie się dzieje.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora