9

4.4K 316 198
                                    

Te zakupy są dla mnie chyba najnieprzyjemniejszą rzeczą dzisiejszego dnia. Wchodzę do sklepów, wybieram, co chcę, a chłopcy płacą i noszą to wszystko. W dodatku chodzą za mną w odległości czterech metrów i wcale ze mną nie rozmawiają. Kilka razy pomyślałam o próbie nawiązania rozmowy, ale gdy tylko napotknęłam spojrzenie któregokolwiek z nich, straciłam odwagę a język uwiązł mi w gardle. Wygląda na to, że traktują mnie jak zadanie do wykonania, a nie jak osobę, z którą można porozmawiać. Z każdą minutą moje zniechęcenie narasta. Marzę tylko o tym, by wrócić do domu, zamknąć drzwi i zapomnieć o tej dziwnej sytuacji.

- Chyba już mam wszystko. - stwierdziłam, gdy już wyszliśmy ze sklepu. Za wszelką cenę chciałam skończyć już te katusze.

- Spodziewałem się minimum jeszcze raz tyle. - prychnął Changbin pod nosem, unosząc trzy reklamówki.

- Nie. - wtrącił Woojin. - Jeszcze sukienka.

Sukienka? Po co mi sukienka? Spojrzałam na nich obu pytająco.

- Na urodziny. - wyjaśnił chłopak zanim zdążyłam zapytać, byłam mu wdzięczna za każdą dodatkową informację. Życie w niewiedzy doprowadza mnie do szaleństwa. Otrzymuję jedynie rozkazy, chodzę tam gdzie mi mówią, że mam pójść, robię to, co mówią, że mam robić. Codzienność stała się serią poleceń i wykonywanych zadań. Czuję się jak marionetka, pozbawiona kontroli nad własnym życiem. Gdybym tylko mogła  wyrwać się z tego koszmaru i w końcu poczuć, że mam wybór... Zamknęłam oczy, starając się przywołać jakieś przyjemne wspomnienie, coś, co pozwoliłoby mi zapomnieć o tej opresyjnej sytuacji. Niestety moje wysiłki okazały się być daremne.  Na razie jedyne co mi pozostaje to przetrwać dzień i mieć nadzieję, że przyszłość przyniesie mi znów normalne życie.

 - Urodziny Chrisa - szepnął do mnie Woojin. Powiedzenie, że zaczęłam pałać do niego sympatią byłoby grubą przesadą, ale doceniłam fakt, że wtajemniczał mnie w moje tymczasowe życie.

Zaskoczona, nie wiedziałam co powiedzieć. Chan ma urodziny. 

-No dobrze. -powiedziałam cicho.

Gdy przeszliśmy przez próg butiku, otoczył nas zapach perfum i delikatna muzyka w tle. Podeszłam do wieszaków, przesuwając palcami po materiałach. Moje myśli wciąż krążyły wokół Chrisa. Dlaczego miałam się dla niego stroić? Nie podoba mi się wizja jego przyjęcia urodzinowego, którą wykreowałam. Wyobrażałam sobie grono obcych i niebezpiecznych ludzi, wszystkich zebranych w jednym miejscu. Przecież to jakiś koszmar. Nie chcę tam wśród nich być. Czułam, że będzie to kolejna sytuacja, w której będę czuła się niezwykle obco.

Wybrałam czarną, prostą sukienkę. Nie przymierzałam jej, ale myślę, że będzie mi sięgać do kolan. Jest całkiem ładna ale zdecydowanie nie była warta swojej ceny. 

Po zakupach zawieźli mnie z powrotem do domu wuja Eunwoo. Świetnie. Przy drzwiach, na dworze stał mężczyzna w podobnym wieku do chłopaków, ale nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie odezwał się słowem do Woojina ani Changbina. Za to na mój widok, szeroko się uśmiechnął. Nie spodobało mi się to. Chłopcy weszli do środka, mijając go bez słowa i zostawiając mnie po raz pierwszy całkowicie samą.

- A więc to ty jesteś moją bratową. - miał przyjemny, łagodny głos. Nie mówił zbyt szybko, jak to w nawyku miał Chris i dodatkowo było dla niego normą mówienie pełnymi zdaniami. -Jestem Lucas. - przedstawił się, przeczesując palcami włosy.

Trudno zauważyć jakiekolwiek podobieństwo obu braci. Być może on wygląd dostał po ojcu. No tak. Jeszcze nie znam taty Chana. Być może nie widzę podobieństwa też z racji, iż nie przyjrzałam się nigdy dokładnie Chrisowi. Niby kiedy miałam to zrobić?

- Cześć - przywitałam się niepewnie. Nie wiem jaki jest, więc wolę nie ryzykować. Być może z wyglądu wydali mi się niepodobni, ale to nie oznacza, że z charakteru będzie identycznie.

Zapadła cisza. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy, jak ją przerwać. Bez jakiegokolwiek namysłu, wycedziłam:

- Nie poznałam jeszcze waszego ojca. Wyjechał gdzieś? - zapytałam, przypuszczając, że skłonność do nagłego znikania może być dziedziczną cechą w tej rodzinie.

Przez moment zachował milczenie, jakby rozważając, co powiedzieć. Jego wyraz twarzy stał się bardziej poważny i nieco mroczny. Wreszcie, po długiej chwili ciszy, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział spokojnym głosem:

- Zapewne jesteś zmęczona po zakupach, leć i odpocznij sobie. - powiedział, mijając mnie z łagodnym skinieniem głowy, po czym po chwili zniknął w gąszczu budynku.

W tej chwili dotarło do mnie, że nie wiem absolutnie nic na temat tych ludzi ani ich rodziny. Chris powiedział mi tylko tyle, bym wiedziała, z kim mam do czynienia. Nic więcej. Co z jego ojcem? Dlaczego nikt o nim nie mówi? Może powinnam zapytać o to Chrisa, gdy wróci, ale przecież chciałam przede wszystkim zapytać o Michaela. Podejrzewam, że żadne z tych tematów nie będzie dla Chrisa przyjemny, ale muszę uzyskać odpowiedzi.

Inaczej chyba zwariuję.

Resztę dnia spędziłam w moim pokoju. Znalazłam sobie zajęcie, po obejrzeniu pokoju sięgnęłam po ciekawą książkę do poczytania. Byłam zaskoczona, że znalazłam tu książki. Z tego, co mi wiadomo, pokój należał do Chrisa, a on nie wydaje się być typem osoby, która czyta. Choć... w rzeczywistości zupełnie go nie znam.

Nim się obejrzałam, była już prawie północ, ale nie skończyłam jeszcze książki. Wzięłam gorący prysznic i przebrałam się w koszulkę, która służyła mi jako piżama, po czym wróciłam do łóżka, zatapiając się ponownie w kartach książki. Tak minął pierwszy dzień bez Chrisa. Nie wrócił, ani tego dnia, ani następnego, ani kolejnego. Większość czasu spędzałam w pokoju, unikając niepotrzebnego wędrowania po domu. Nie chciałam wpadać w drogę wujowi Eunwoo, który wydawał się mnie nie lubić. Gdy próbowałam z nim porozmawiać przy śniadaniu, odrzucił mnie gestem ręki i nakazał milczeć. Coś jest z nimi definitywnie nie tak. A matka Chrisa unikała mnie jakbyśmy mieli za sobą burzliwą przeszłość, o której nie pamiętam. Każde nasze spotkanie było krótkie i napięte, a jej spojrzenie unikało kontaktu. Czyżby to było standardowe zachowanie w tej rodzinie? Cała sytuacja stawała się coraz bardziej dziwna i niepokojąca.  Z jednej strony doceniałam fakt, że praktycznie nie miałam z nimi kontaktu, ale z drugiej strony wolałabym, aby po prostu ignorowali moją obecność, zamiast traktować mnie jak intruza.

To dziś. Dzisiaj są jego urodziny. Nie wrócił jeszcze do domu, ale jest też dopiero godzina ósma. Zostałam w łóżku, przeczytałam już prawie każdą książkę, którą Chris miał na półce. 

Podskakuję zaskoczona, gdy rozlega się pukanie do drzwi.

- Lucas?! - wołam. Nie mam pojęcia, kto to mógł być. Jedynie on raz przyszedł zawołać mnie na śniadanie.

- Chciałabyś... - słyszę głos zza drzwi. Nie należy jednak do tego z braci, którego przypuszczałam - Otwieraj.

Spoglądam w dół na mój wielki T-shirt. Nie miałam zrobionego makijażu, nie uczesałam włosów. 

-Nie obchodzi mnie, czy masz coś na sobie. Otwórz, albo sam wejdę. - stwierdza głośno.

Nie mam wątpliwości, że byłby zdolny się tu włamać, gdyby tylko chciał. Maszeruję prosto do drzwi i otwieram je zdecydowanie. Czuję, że jego spojrzenie spoczywa na mnie, chociaż moja koszulka jest wystarczająco długa, by zakryć wszystko, co potrzeba. Mimo to, w jego obecności czułam się nieswojo. Przez chwilę zaciskam ramiona w geście obrony, a on zdaje się zauważyć moje skrępowanie, przekierowując swoje spojrzenie gdzie indziej. Następnie wchodzi do środka, nie dając żadnego uprzedzenia. No tak, to jego pokój.

Jestem ciekawa kiedy wrócił. Nie liczę na wyjaśnienia, wiem, że ich nie dostanę. Jestem wściekła na niego, że mnie tutaj zostawił. Gdyby to był ktokolwiek inny, wygarnęłabym mu to bez wahania. Ale w jego obecności muszę być ostrożna.

- Chris? - mówię cicho, ale mnie usłyszał i odwrócił twarzą w moją stronę. - Wszystkiego najlepszego. - przeklęłam siebie w duchu, że nie ugryzłam się w język. 

Spojrzał na mnie przez chwilę, a potem unikał mojego wzroku, jakby próbując zrozumieć, co mam na myśli.

- Okej. - rzuca i wymaszerowuje z pokoju, nie zatrzymując się na dłużej, jakby miał ważniejsze sprawy do załatwienia.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now