12

4.2K 321 122
                                    

Posadził mnie obok siebie, z przodu a sam zajął miejsce kierowcy. Nie odezwał się do mnie słowem, w dodatku jechał bardzo szybko.

- Zwolnij...- upominam go, ale to nic nie daje. -Spowodujesz wypadek pod wpływem alkoholu. -dodaję. - Możesz za to trafić za kratki.

- Nie piłem. - odpowiada krótko. Ignorując moje prośby o spowolnienie, Chris kontynuował jazdę ze zdumiewającą pewnością siebie. Moje serce biło szybciej, gdy próbowałam uspokoić się, niezależnie od tego, czy naprawdę nie pił, czy też nie. Widząc, że nie uzyskam więcej informacji, skupiłam się na zbliżającej się drodze i modliłam się, abyśmy dotarli do domu bezpiecznie.

Starałam się ogrzać, pocierając ramiona. Czułam, że lada chwila skomentuje fakt, że przemoczyłam mu siedzenie, zadecydowałam więc przemilczeć całą drogę powrotną. Zerknęłam na niego niepewnie. Był w pełni skupiony na drodze. Zauważyłam też, że nieco zwolnił. Podskoczyłam odrobinę przestraszona, kiedy wyciągnął rękę na tylne siedzenia, ewidentnie czegoś szukając. Po chwili, rzucając mi ukradkiem spojrzenie, wrzucił na moje kolana swoją kurtkę, a następnie włączył ogrzewanie.

- Dzięki - szepnęłam,  a on jedynie mruknął w odpowiedzi.

Pospiesznie włożyłam kurtkę i wtuliłam się w nią. Miała już znany mi zapach. Chris miał ją na sobie. 

Nie odezwaliśmy się do siebie już do końca drogi powrotnej. Co jakiś czas przypatrywałam mu się, przypomniało mi się bowiem to, co powiedział mi Lucas. O śmierci ich ojca. Skoro mi o tym nie powiedział, musi to być dla niego naprawdę trudny temat, o którym jeszcze nie umie bądź nie chce mówić. W pewnym sensie go rozumiem. Po śmierci moich rodziców, nie bardzo chciałam o nich opowiadać. Było to dla mnie zbyt ciężkie. Nie mogłam o nich mówić, bo za bardzo mi ich brakowało. Nie mogę jednak porównywać swojego bólu z tym, co musiał czuć Chris. Nie wiem, jakie to uczucie być świadkiem morderstwa ukochanej ci osoby, w dodatku jeszcze być mordercą tego mordercy. To wszystko jest takie skomplikowane. Chris jest skomplikowany.

Zaparkował na podjeździe i wyłączył silnik samochodu. Głośno westchnął, po czym wyjął klucze ze stacyjki.

- Chris -zaczęłam. -Przepraszam, że zniszczyłam ci przyjęcie. 

- Już późno. Idź spać. - odparł zmęczony i wysiadł z auta. Ruszyłam od razu za nim.
Razem weszliśmy po schodach na górę i do pokoju.

- Chcesz jako pierwszy wziąć prysznic? -pytam cicho, ale wystarczająco głośno, by mnie usłyszał.

- Możesz pójść przede mną. - łagodność jego głosu, była mi obca. To pierwszy raz kiedy w ten sposób do mnie mówił. Byłabym wniebowzięta gdyby nie wrócił do starych nawyków.

Po szybkim prysznicu wróciłam do sypialni. Zastałam Chrisa leżącego na łóżku, z zamkniętymi oczami. Czyżby już spał? Po cichu podeszłam do łóżka, by sprawdzić, czy oddycha. Delikatnie podłożyłam rękę nad jego twarzą i lekko pomachałam. Nagle poczułam mocne ściśnięcie mojego nadgarstka. Chris otworzył oczy i na mnie spojrzał. Skrzywiłam się nieco z bólu. Próbowałam wydostać rękę z jego uścisku.

- Nigdy więcej się do mnie nie skradaj. - puścił moją rękę i wstał z łóżka. Zostawił mnie samą, zamykając za sobą drzwi do  łazienki. Lekko przerażona, złapałam swój nadgarstek i go rozmasowałam. Co to do cholery było? Zareagował tak, jak gdybym miała go zabić.

Z jednej strony to niesamowite, jak podczas odpoczynku, nadal jest czujny. Z drugiej strony, co ja mu mogę niby zrobić? Nie jestem dla niego żadnym zagrożeniem. Ubrana już w swoją koszulkę do spania, założyłam jeszcze spodenki. Nie czułam się w jego obecności zbyt komfortowo, wolałam  się zabezpieczyć. Położyłam się w łóżku i przykryłam kołdrą. W końcu zrobiło mi się ciepło. W tej wodzie prawie zamarzłam.

Chris po kilkunastu minutach opuścił łazienkę. Otworzyłam oczy by mu się przyjrzeć. Teraz wygląda na jeszcze bardziej zmęczonego i zmarnowanego. Odłożył swoją komórkę na komodę, która stoi tuż obok drzwi, po czym podszedł i usiadł po drugiej stronie łóżka. Trwał tak przez chwilę, jakby na coś czekał. 

Nie podobało mi się to. Wolałabym, aby spał na kanapie. Nie miałam się chyba czego obawiać. Być może zachowywał się w stosunku do mnie okropnie, ale nigdy mnie nie wykorzystał, nigdy nie dotknął, nie uderzył. Nie wyrządził mi żadnej krzywdy, a przynajmniej nie fizycznej. Sytuacja przedtem została wywołana moją nieostrożnością. Być może jest swego rodzaju złym człowiekiem, ale nie jest zwierzęciem.

- Dobranoc - szepnęłam. Dopiero wtedy całkowicie się rozluźnił  i położył. Zaciągnęłam kołdrę do góry, próbując wyłączyć wszystkie myśli i zanurzyć się w ciszy. Jednak mimo moich starań, mój umysł nie chciał przestać pracować. Słyszałam jego równy i spokojny oddech, zapewniający mnie, że zasnął. To nieco mnie uspokoiło, choć wciąż czułam napięcie w każdym włóknie swojego ciała. W końcu również mi udało się zasnąć.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now