15

4.3K 325 313
                                    

Woojin wywiózł nas z miasta. Gdybym miała jakoś sama wrócić, raczej nie dałabym rady. Jestem strasznie nieogarnięta jeśli chodzi o poruszanie się w terenie.

Jechaliśmy przez głęboki, ciemny las aż przed nami, na drodze nie zauważyliśmy dwa samochody. Chłopak zatrzymał pojazd i razem z Changbinem wysiedli. Nie wiedziałam co robić, dlaczego wysiadają? Co to za samochody? Zdecydowałam zostać.

Chłopcy ruszyli w stronę pojazdów, z których wysiadło sześciu chłopaków. Chwila, przecież ja ich znam..To Minho, Jisung, Felix, Seungmin,Jeongin i oczywiście Hyunjin. Akurat jego wolałam nie widzieć. Nie byli to ludzie Hakana, więc nie powinnam mieć się czego obawiać. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do nich. Wzrok szóstki był skierowany wyłącznie na mnie. Widocznie się mnie tutaj nie spodziewali.

- Co ona tu robi? -zapytał jako pierwszy Hyunjin.

- Sama się w to wpakowała. - usprawiedliwił się Changbin.

"Dzięki wielkie, cioto" -pomyślałam.

- Mieliście trzymać ją jak najdalej od tego miejsca a wy podrzucacie ją Emirowi pod nos -powiedział rozzłoszczony Jisung. Chłopcy nie byli zadowoleni z mojej obecności, ale tu chodzi o mojego brata, nie zostawię go.

- Emir? -zapytałam.

- Syn Hakana. -wyjaśnił krótko Woojin.

- Ona wie o wszystkim? - Hyunjin rzucił ręce w powietrze, niedowierzając w to, co tu się dzieje. Ustawieni byliśmy w małym kole, każdy widział każdego.

- Znaleźliście go? Przyjedzie? - spytał Changbin resztę chłopaków. Domyślam się, że chodzi o Chana. Zniknął i nawet nie powiedział o niczym chłopakom. Czuję, że sytuacja ma miejsce po raz pierwszy. Dokąd pojechał?

- Już jest -odezwał się Jeongin i kiwnął głową, przekierowując uwagę na nadjeżdżający samochód. Wszyscy w jednym momencie odwróciliśmy się w stronę, którą nam wskazał. Rzeczywiście, to Chris. Szedł w nasza stronę, a na ramieniu miał zarzuconą czarną torbę. Dołączył do koła, zdawał się mnie nie zauważyć. Stanęłam za Woojinem, próbując uniknąć jego pola widzenia.

- Wyciągnięmy go stamtąd i spadamy -zaczął. - Cała nasza dziesiątka ma wyjść z tego żywa, zrozumiano? - powiedział stanowczo, wyraźnie podkreślając słowo "żywa".

- Tak jest. - odpowiedział Minho, po czym po chwili zastanowienia dodał - To znaczy...jedenastka.

Woojin odsunął się, odsłaniając mnie przed Chanem. Nasze spojrzenia natychmiast się spotkały. Cholera, z pewnością mnie tu nie chciał. Rzucił torbę na ziemię, nie odrywając ode mnie wzroku. Zlustrował całe moje ciało. Nie wiem w jakim celu, chyba by upewnić się, że to napewno ja tu przed nim stoję. W każdym razie wkurzył się jeszcze bardziej. Zacisnął mocno pięści i zmarszczył czoło.

- Blair.. -powiedział gniewnie. - Chodź na słówko.

- Tylko jej nie zabijaj. Nie po to ją ukrywaliśmy. - rzucił Hyunjin.

Próbując zapomnieć o strachu, odeszłam kawałek od chłopaków z Chrisem. Oni otworzyli torbę i zaczęli wyjmować z niej pistolety. Ah, czyli to w niej było. Kto by się spodziewał.

- Jesteś na mnie zły. -stwierdziłam, nie trzeba nawet pytać.

- Tak myślisz? - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Nie wiem co sobie wyobrażałeś. Nie mogę grzecznie zostać w domu i poczekać kiedy Michael jest w niebezpieczeństwie - nie wiem skąd wzięła się ta chwilowa odwaga, ale cieszę się, że się na te słowa zdobyłam. - To mój brat. - przypominam mu.

- A ja jestem twoim mężem! - krzyknął, zwracając na nas uwagę reszty chłopaków. Nie spodziewałam się tych słów z jego ust. Wprawiły mnie one w lekkie zakłopotanie, sytuacja w której się znalazłam jest zupłnie surrealistyczna, do tego stopnia, że zapomniałam, iż jesteśmy małżeństwem. 

Jak na razie widzę w nim tylko osobę, od której zależy życie mojego brata, ale nie mogłam mu o tym powiedzieć. Wściekłby się jeszcze bardziej i zostawiłby mnie i Michaela na pastwę losu. Będę mu wdzięczna, jeśli wydostanie nas wszystkich z tego bagna. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Stałam nieruchomo, próbując zebrać myśli, podczas gdy jego słowa wciąż brzmiały mi w uszach. Reszta chłopaków patrzyła na nas z mieszanką ciekawości i zaskoczenia. Czułam, jak narasta napięcie.

- Gdzie byłeś? - zmieniłam temat. Jestem ciekawa, co ukrywa przede mną i chłopakami. Zbył mnie milczeniem.

Skrzyżowałam ręce na piersi. No dobrze, skoro nie ma zamiaru mi odpowiedzieć, nie będę z nim dłużej rozmawiać. Wróciłam z powrotem do chłopaków.

Oni opracowali już cały plan. Chris, Seungmin i Changbin wejdą do środka po mojego brata a reszta będzie im 'otwierać drzwi'.

- Idę z wami. - rzuciłam. Gdy już widziałam jak Chan chciał zaprotestować, dodałam - Chyba nie zostawicie mnie w lesie, co?

Chwilę później  ruszyliśmy prosto w las. Szliśmy w kierunku pól, a przynajmniej tak mówił Woojin.

- Ej! -szepnął Woojin do Chana. Przyspieszyłam kroku, by usłyszeć o czym rozmawiają.

- Gdzie Cię wsiąknęło? Próbowaliśmy się do Ciebie dodzwonić, a po tobie ani śladu.

- Pojechałem do Rue. -odpowiedział cicho, ale wystarczająco głośno bym usłyszała. Kim niby jest ta Rue?

-Ah...brunetka z urodzin.

No to już wszystko jasne.

- Ale mi mąż -prychnęłam. Chan odwrócił się i tylko przez ułamek sekundy na mnie zerknął. Nie sądziłam, że jest w stanie mnie usłyszeć, byłam bliżej nich niż sądziłam. Zresztą bardzo dobrze, że mnie usłyszał. Jeszcze przed chwilą mówił mi, że powinnam go słuchać z racji tego że jesteśmy małżeństwem. Powinien był raczej powiedzieć, że to dlatego, iż jestem od niego zależna.

Zacisnęłam dłonie w pięści, czując, jak narasta we mnie frustracja. Wszystko, przez co przeszliśmy, sprawiało, że miałam dość bycia traktowaną jak ktoś, kto nie ma głosu.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now