36

3.8K 334 88
                                    

Nigdy dotąd nie miałam tyle wspólnego z policją. Było to naprawdę dziwnie uczucie. Cieszę się, że doszło tylko do aresztowania, i że nie wszczęto żadnej sprawy w sądzie. Do tego potrzebowaliby osoby poszkodowanej, a ja dałam im do zrozumienia, że nie mam Chrisowi nic do zarzucenia.

Oprócz mnie i Marie, przyjechał jeszcze Woojin. Ktoś musiał w końcu przywieźć drugi samochód.

Pogoda zaczęła się powoli psuć, chmury całkowicie zasłoniły słońce. Zapewne za niedługo zacznie padać, niech już wychodzi.  Dlaczego to tak długo trwa? Przenoszę ciężar ciała to z jednej to na drugą nogę. Czekamy już dosyć długo, gdzie on?
Jestem strasznie niecierpliwa.

- To napewno tutaj ? - pytam Marie.

Kiwnęła głową, lekko się do mnie uśmiechając. Woojin oparł się o maskę samochodu Chrisa i skrzyżował ręce na piersi. Nagle, jak poparzony, odskakuje od auta.

- Idzie - mówi.

Odwracam twarz, by spojrzeć w kierunku drzwi. Rzeczywiście. Chris szedł powoli w naszą stronę, rozmasowując nadgarstki. Jego włosy były w lekkim nieładzie, ale mimo to wyglądał dobrze. Jego spojrzenie było utkwione na Woojinie. Gdy już przy nas stanął, wyciągnął rękę do chłopaka, a ten, wiedząc czego chciał, podał mu kluczyki. Bez słowa ruszył pod jego samochód.

Chciałam coś  powiedzieć, ale Marie złapała moje ramię, zaciągając mnie do drugiego auta.

- Chodź, jedziemy - powiedziała, prowadząc mnie do przed siebie.

Nie rozumiem tylko, po co mu jego własny samochód. Równie dobrze moglibyśmy wrócić jednym, przecież wszyscy byśmy się zmieścili.

- Kiedy wrócisz ? - rzuciła Marie głośno w stronę Chana.

- Nie wiem - odpowiada chłodno, a następnie wsiada do środka.

Co? Gdzie on znowu jedzie? Nie wraca do domu? Przecież mam z nim do pogadania.
Przystanęłam, zaskakując tym samym Marie, której ręce opadły z moich ramion. Jeśli pozwolę mu odjechać bez wcześniejszej rozmowy, to wszystko nie będzie dawało mi spokoju. Co teraz będzie? Jak wyglądają sprawy? Muszę wiedzieć, czy nadal chce rozwodu i przy tym przystaje. Tu chodzi w końcu też o moją przyszłość. Skoro wszystko tak nagle zaczęło się zmieniać, być może nie powinnam zwlekać. Najlepiej będzie, jeśli porozmawiamy od razu i niczego przed sobą nie ukryjemy.

Jak na przykład to, że wysłał Marie po papiery rozwodowe, które mieliśmy podpisać, by zakończyć to całe szaleństwo, bez konsultacji ze mną.

To tak nie może działać. Nie możemy sami postanawiać różnych rzeczy bez wcześniejszej rozmowy z drugą osobą. Musimy się dogadać, być ze sobą szczerzy, bo inaczej nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Wszystko będzie tak jak dotychczas - zamieszane.

Dźwięk zapalanego silnika, był dla mnie sygnałem, że zamierza zaraz stąd odjechać.
Nie zostanę tu, mam z nim coś do załatwienia.

Ruszam w stronę drzwi i bez słowa wsiadam na miejsce pasażera.

- Co robisz ? - Chris był zaskoczony. Nie wiedziałam co robię. Po prostu nie chcę, by zniknął na tydzień lub dwa, a sprawy potoczyły się bez jakiejkolwiek rozmowy.

- Jadę z Tobą - informuję go. Głośno westchnął i gdy już wyraźnie widzialam że mu się to nie podoba, dodałam. - Nie wysiądę, nie pozwolę Ci zniknąć.

Odwracam się lekko by przyciągnąć sobie pas, po czym się zapięłam. "Zawsze mi o tym przypominał."

Patrzyłam uważnie na jego reakcje. Szczerze, spodziewałam się, że podniesie głos i każe mi wysiąść, zostawiając go samego. Być może nawet siłą, próbowałby mnie wydostać z auta. Ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyła.

- No dobrze - powiedział cicho, jak gdyby tylko do siebie. Obiema rękami chwycił kierownicę i ruszył samochód. Nie wiedziałam dokąd jechał, ani jak długo zajmie nam droga. W tym momencie się to dla mnie nie liczyło. Byłam teraz przy nim i miałam okazję by w końcu wszystko wyjaśnić.

Zaskakujące również było dla mnie, gdy na jego dłoni nie zobaczyłam pierścionka. Nosił go przecież cały czas i teraz tak po prostu go zdjął?

- Gdzie twoja obrączka? - odzywam się po dłuższej chwili ciszy, nie myśląc, czy to dobry pomysł by o to pytać. Zerknął na mnie, po czym znów skupił się na drodze.

- Nie muszę jej nosić, skoro ty też tego nie robisz, nieprawdaż?

Miał rację. Nie nosiłam pierścionka do dnia dzisiejszego, w takim razie on też nie musiał. Mówił, że pierścionek zapewni mi bezpieczeństwo, ale ja nawet nie czułam żadnego zagrożenia. Przez cały ten czas, w głębi duszy wiedziałam, że się wszystkim zajmie i że nie pozwoli mi umrzeć. Mogłam mu zaufać wtedy, kiedy mówił mi, że mam zostać w lesie. W końcu sobie poradziłam - być może w okropny sposób, ale poradziłam. Oprócz jego zmian nastrojów był dla mnie dobry. Pomógł mi. Dzięki niemu poznałam też Marie i chłopaków. Nie jestem też już taka krucha i delikatna.

Jego rany, ktorych doświadczył w dzieciństwie nie pozwalają mu się  otworzyć, ale mimo to widzę różnicę w jego zachowaniu. Udało mu się trochę wyjść z jego czarnej rzeczywistości.

Nie zapomnę jednak momentu, ani wyrazu jego twarzy, gdy Lucas wspomniał o  rozwodzie. Zabolało go to, ale nie chciał mi o tym powiedzieć. Dokładnie to widziałam.

W tamtej chwili zrozumiałam, że Chrisowi na mnie zależy, a mi na nim.

; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now