21

3.8K 319 152
                                    

Chris.

Nie, tylko nie to. Zawróciłam się i podbiegłam do niego, przysiadając przy jego boku. Nie ruszał się. Zdawał się też nie oddychać. Moje serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko. Uklękłam, czując jak łzy próbują napłynąć mi do oczu. Dwóch z mężczyzn dogoniło nas i przystanęli kilka kroków od nas. Jeden z nich trzymał przy uchu komórkę, drugi celował do mnie z pistoletu.

- Załatwione - mówi do telefonu ochrypłym głosem. - Ale co z dziewczyną?

Popatrzyłam na Chana, a następnie z powrotem na nich. Zastrzelą mnie? Co robić, uciekać? Nie miałabym żadnych szans. Spojrzałam na leżącą broń, wciąż tkwiącą w uścisku Chrisa. To nie wchodziło w grę. Nie dam rady przeciwko nim dwóm.

- Nie strzelać! - usłyszałam głos z komórki.

Nie mogłam usłyszeć nic więcej. Czy oni pozwolą mi żyć? Zostawią mnie? Rozmowa najwyraźniej dobiegła końca, mężczyzna rozłączył się i szturchnął swojego towarzysza w ramię.

- Mamy ją tu zostawić - odwrócił się i razem się wycofali. Co? Zostawiają mnie samą? Nie potrafię uspokoić bicia swojego serca. Tak cholernie się bałam, ale już chyba po wszystkim. Żyję, ale Chris....Sprawdziłam puls Chrisa - był słaby, ale wyczuwalny. Żyje. Nie może zginąć w tak banalny sposób, jak jeden strzał z pistoletu. Co to za śmierć?  Łzy natychmiastowo zaczęły spływać po moich policzkach.

- Chris - szepnęłam, próbując go ocucić.

Dlaczego on się nie odzywa? Do cholery jasnej, odezwij się. Spojrzałam wokół, upewniając się, że mężczyźni naprawdę odeszli.

- Chan! - krzyczę i potrząsam jego ramieniem. 

 Po kilku sekundach jego powieki zaczęły drgać, a on powoli otworzył oczy.

- Uciekaj - wymamrotał słabo, próbując się poruszyć. Jego twarz była wykrzywiona z bólu.

Żyje. Złapałam jego twarz w dłonie i lekko ścisnęłam.

- Zamknij się, bo się wykrwawisz - powiedziałam, z trudem łapiąc oddech. 

Jedną rękę położyłam na jego ranie, uciskując ją, by powstrzymać krwawienie. Musiałam szybko podjąć decyzję. Byliśmy w lesie, z dala od jakiejkolwiek pomocy, a ja musiałam jakoś przetransportować Chrisa do bezpiecznego miejsca. Muszę go jakoś dostać do szpitala. Jest w niebezpieczeństwie, a jeśli ktoś się nim nie zajmie, może naprawdę umrzeć. Wygrzebałam z jego kieszeni telefon i bez zastanowienia wybrałam jego numer alarmowy. Chłopcy będą wiedzieć, co robić.

- Kiedy będziecie? - Changbin nie ukrywał poddenerwowania. - Zgubiłeś ich?

- Mamy problem - odzywam się.

- Blair? Gdzie Chris? - pyta, a w jego głosie słychać coraz większe napięcie. W tle usłyszałam czyjść cichy głos - ktoś musiał być z nim.

Spoglądam na Chana i jego ranę, nadal jedną ręka ją uciskając. Ciężko stwierdzić, czy moje tamowanie w czymkolwiek pomagało. Całą moją dłoń zdążyła pokryć krew.

- Postrzelili go - mówię. - Żyje, ale nie wiem jak długo wytrzyma.

- Gdzie jesteście?

Rozglądam się wokół, czując się coraz bardziej zagubiona. Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy. Wszędzie dookoła są tylko drzewa, a teren wygląda identycznie w każdą stronę.

- Nie wiem - mówię w końcu, starając się utrzymać spokój. - Jesteśmy w lesie, nie ma tu niczego, co mogłoby mi pomóc w orientacji.

Changbin milczy przez chwilę, prawdopodobnie analizując sytuację.

- Dobrze, posłuchaj mnie. Spróbuję was namierzyć - mówi w końcu. - Trzymaj się blisko Chrisa, będę potrzebował waszych koordynatów.

- Ok. - chwilę później się rozłączył.

Posłusznie włączyłam lokalizację, a następnie odłożyłam telefon i spojrzałam na Chrisa, miał otwarte oczy. Nie chcę, by widział mnie w tym stanie, szybko otarłam spływającą łzę wolną ręką. Gdy ją opuszczałam,  delikatnie otarłam o jego dłoń. Była lodowata. Szybko zdjęłam swoją kurtkę i zakryłam go, zostawiając odkrytą jedynie ranę.

- Czemu nie mówisz, że ci zimno? - karcę go.

- N-nie czuję.

Chan zaczyna słabnąć, jego oddech staje się coraz płytszy. Próbuję utrzymać go przytomnym, mówiąc do niego spokojnym głosem, choć w środku jestem przerażona. Jego powieki zaczynają opadać, ale nadal staram się go zmobilizować.

- Ani się waż umrzeć - mówię, ściskając jego rękę.

Przez głowę przemknęło mi wiele myśli, jak to wszystko się zaczęło. Od tamtej nocy w lesie do teraz, wcale nie minęło dużo czasu, a tak bardzo wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. Moje życie jest nie do poznania. Ale jestem teraz inną osobą. Nie ważne jak bardzo chciałabym wrócić do swojego poprzedniego ja, to niemożliwe. Moje marzenia się nie spełnią, nie dopóki nie odejdę od Chrisa. 

Moje nowe marzenie? Mam jedno. Chcę rozwodu.

Przysięgam na niebo i ziemię, że nie powiem nikomu o nim, o chłopakach i wszystkich zabójstwach. Żeby tylko puścił mnie na wolność i pozwolił wydostać z jego mrocznego życia.


; i know you - bang chan [KOREKTA]Where stories live. Discover now