spotkanie na lotnisku

821 33 22
                                    

21 marca

Wyszliśmy z samolotu, byłem zaspany i wyglądałem jak 7 nieszczęść. Chciałem iść do łazienki się ogarnąć ale zorientowałem się że kojarzę to lotnisko. Kurwa jesteśmy w Hawkins. Czego mogłem się spodziewać. Wiedziałem że właśnie tu się wybieramy ale i tak miałem nadzieje że może lecimy gdzieś indziej. Poszedłem do mamy powiadomić ja że idę do toalety

- Mamo ja pójdę do toalety-powiedziałem drapiąc się po ramieniu

- Dobrze my idziemy po bagaże dasz radę do nas dojść czy Jonathan ma iść z tobą?- spytała

- Mamo ja mam 16 lat! Dam radę poradzę sobie- popatrzyłem na nią z uśmiechem na twarzy. Cieszę się że się o mnie troszczy.

Poszedłem do łazienki, poprawiłem włosy, przemyłem twarz wodą i spojrzałem na siebie w lustrze. Zastanawiałem się gdzie będziemy spać skoro nasz dom za pewne już ktoś pewnie kupił. Hopper nie żyje więc u niego raczej też nie będziemy spać.

Po wyjściu z łazienki udałem się w stronę bagaży moją rodziną już na mnie czekała z walizkami nawet z moją.

Pomachałem do nich po czym  El szybko się  uśmiechnęła i pobiegła w moją stronę

- a dla kogo piękniś tak się wypięknił? Hmmm?- uśmiechnęła się podejrzliwie. Lubielismy sobie dogryzać. Po jej słowach tylko machnąłem na nią ręką a ta się lekko zaśmiała.

Czekaliśmy przy wyjściu może 20 minut. Na dworze było dość chłodno i ciemno bo w sumie jest już 20.34

- Mamo na co czekamy? Długo jeszcze?- westchnąłem i spojrzałem na mamę

- jeszcze chwilę musimy- przerwała jej starsza kobieta w blond włosach przytulając ją. Była to Karen. Karen Wheeler. Co ona tu robi. I dlaczego zachowuje się tak jakby się nas spodziewała.

- Joyce jak ja się za tobą stęskniłam!- powiedziała blondynka

- ja za tobą też Karen - odpowiedziała moja mama

Gdy kobieta  oderwała się od mojej mamy to spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Oh Will za tobą też tęskniłam- oznajmiła i przytuliła mnie.

- Tęskniła pani za mną?- spytałem zdezorientowany. Ona odkleiła się ode mnie i spojrzała prosto w oczy.

- Jak mogłam za tobą nie tęsknić, byłeś pierwszym przyjacielem mojego syna i to moim ulubionym z jego kolegów- pogłaskała mnie po plecach i poszła się witać z resztą.

"Byłeś" tak ma rację byłem jego przyjacielem teraz już sam nie potrafię określić kim dla siębie jesteśmy. On traktuje mnie tak jakby mnie nie znał.

- Chodźcie zaprowadzę was do samochodu - oznajmiła pani Wheeler poczym wzięła jedną walizkę i poszła w stronę parkingu.

Spojrzałem na mamę zdezorientowany tak samo jak Jonathan i El. Dlaczego mama Mika ma nas odwozić  i gdzie nas odwiezie.

- Dzieci ja muszę wyjechać w delagacje dlatego wy zatrzymacie się u Wheelerów w domu na tydzień- zamurowało mnie. Mama tłumaczyła jeszcze coś jeszcze ale ja  zastygłem. Nie chce tam być. Tak bardzo nie chce tam być. Mam spędzić tydzień u osoby która pewnie nie pamięta że istnieje. Może nie będzie aż tak źle. Może nie będziemy się do siebie odzywać. Tak by było dobrze. Jednak to boli, bardzo boli. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie mama- a ty się cieszysz Will?

- Uh co? Tak, tak cieszę się - usmiechnąłem się niemrawo i włożyłem moją walizkę do bagażnika poczym wsiadłem do samochodu. Gdy do auta weszła moją mama ruszyliśmy w stronę domu kierowcy.

_____________________________________

Hejjj jest kolejny rozdział mam nadzieję że wam się podoba. Jeśli są jakieś błędy proszę o komentarz

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERWhere stories live. Discover now