Urodziny

732 29 109
                                    

22 marca

Pov: MIKE

Szykowaliśmy się już do spania. Była godzina 22.56 a od powrotu do domu nic ciekawego nie robiliśmy oprócz oglądania telewizji. Will właśnie wyszedł z łazienki, brał prysznic i się przebierał. Wyszedł ubrany w piżamę i usiadł na materacu obok El. Ja już byłem ubrany wcześniej. Dalej zastanawiałem się nad dzisiejszym dniem. Miałem jeszcze jeden pomysł skąd mogę się jeszcze dowiedzieć. Nastka wyszła się wyszukiwać do spania a ja wybiegłem z piwnicy i krzycząc głośne " zaraz wracam do willa. Wbiegłem po schodach tak żeby nikogo nie obódzić. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i wbiegłem do niego kierując się do starej szafy. Zacząłem rozrzucać ubrania z niej żeby dokopać się do czarnego notesu który kiedyś służył mi jako pamiętnik. Znalazłem go. Co z tego że pisałem go z sześć lat temu na pewno jest tam ta data.

Otworzyłem i zacząłem przeglądać kartki. JEST.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
22 marca

Dzisiaj razem z dusinem i Lucasem urządzamy niespodziankę dla willa. To jest niemożliwe ze ten mały chłopczyk jest ode mnie starszy. Może i o niecały miesiąc ale jednak. Dzisiaj dziesiąte urodziny willa a my upiekliśmy dla niego tort. Sami..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To jest to. Jak mogłem zapomnieć tak ważnej rzeczy dla mnie. Jestem okropnym przyjacielem. Łza spłynęła mi po policzku. Dlaczego on nic nie powiedział. Jak ja mogłem się tak okropnie zachować.

Will był moim pierwszym przyjacielem. Nigdy nie zapomnę tego jak spytałem go o to czy chce zostać moim przyjacielem. To była najlepsza rzecz jaką w życiu zrobiłem. Jak mogłem zachować się tak głupio. Will cały dzień chodził smutny tak jakby przygnębiony i bez życia. Już wiem dlaczego. Wszyscy zapomnieli, nie tylko ja. Nie zasłużył sobie.

Zbiegłem na dół do piwnicy. Po drodze zobaczyłem że światło się świeci w kuchni ale to nieważne. Wbiegłem do piwnicy a tam nikogo nie było. Czyli Will musi być w kuchni . Może zgłodniał, może nareszcie coś je dzisiaj bo wydaje mi się że jedyne co dzisiaj zjadł to te moje naleśniki i trochę lodów. Wbiegłem spowrotem po schodach kierując się do kuchni. Chłopak tam był ale nie jadł. Stał przy blacie i wycierał sobie nos ręcznikami kuchennymi. Leciała mu krew. Patrzył na mnie jak na debila.

- a ty maraton planujesz przebiec i teraz trenujesz czy co?- zaśmiał się wycierając nos

- wszystko w porządku?- spytałem zmartwiony

- tak spokojnie a w toalecie na dole jest nastka a na górze bodajże Nancy dlatego jestem tutaj- wyrzucił papier do śmieci- a ty co robisz?

Spytał się a ja odrazu podszedłem go przytulić. Trzymałem go w swoich ramionach a ten stał zdezorientowany poczym oddał uścisk i poklepał mnie po plecach

- em hej?- powiedział a ja ścisnąłem go mocniej

- przepraszam- wyszeptałam prawie niesłyszalne ale tak by chłopak usłyszał.

Will pogłaskał mnie po plecach. Czułem ciepło od chłopaka i dziwne uczucie w brzuchu.

- Za co?

Odchyliłem się tak aby móc patrzeć na chłopaka przy czym dalej go trzymać w objęciach. Usmiechnąłen się do niego i spojrzałem głęboko w jego oczy. Mógłbym się w nich utopić i patrzeć w nie calymi dniami. Zaraz co ja mówię.

- Wszystkiego najlepszego Will- powiedzialem poczym znowu przytuliłem chłopaka on tylko stał- przepraszam że nie pamiętałem

- Mike w porządku przyzwyczajeniem się do tego- powiedział a ja słyszałem ból w jego głosie

- nie Will to nie w porządku że każdy zapomniał nawet ja, przepraszam serio czuje się okropnie za swoje zachowanie, chcesz możemy jutro zrobić ci imprezę czy coś- mówiłem a chłopakowi znowu zaczęła lecieć krew z nosa.

Szybko podtrzymał ją palcami a ja wziąłem papier i zacząłem podcierać mu nos. Na naszych twarzach  pojawiły się małe rumience spowodowane małą odległością naszych twarzy.

- nie chce żadnej imprezy Mike na serio. Przepraszam za takie zamieszanie lepiej by było..- przerwałem mu ponieważ to co chciał powiedzieć to napewno jakaś bzdura

- Nie kończ i nie przepraszaj, jeśli nie chcesz imprezy to przynajmniej zdmuchnij świeczki- wyrzuciłem papier gdy przestała lecieć krew.

Wyciągnąłem z szafki trzy świeczki bo więcej nie znalazłem. Wsadziłem je w jabłko bo nic lepszego nie miałem i zapaliłem je. Podałem chłopakowi a ten się szeroko uśmiechnął miał łzy w oczach co mnie lekko zmartwiło. Zaśpiewałem mu ciche "sto lat". Nie mam talentu muzycznego dlatego mu współczuję że musiał tego słuchać.

Była godzina 23.50 a ja chciałem te dziesięć minut spędzić tylko z Willem. Zdmuchnął świeczki a po policzku spłynęła mu łza. Złapałem szybko dłonią o policzek i wytarłem krople słonej, gorzkiej wody kciukiem

- hej co jest?- spytałem zmartwiony a ten tylko się szeroko uśmiechnął

- Już myślałem że nikt nie pamięta.. dziękuję Mike to dużo dla mnie znaczy naprawdę. Lepiej tych urodzin bym sobie nie wymarzył- powiedział poczym znowu wpadł w mój uścisk

- skoro już zdmuchnąłeś świeczki możesz zjeść swoje jabłko. Mało dzisiaj zjadłeś przyda ci się- powiedziałem podając mu owoc. On na nie spojrzał i uśmiech lekko zszedł z jego twarzy- em Will porozmawiamy o tym później ale jeśli nie dasz rady go zjeść to możemy zjeść po połówce tak ja z tym lodem dzisiaj- usmiechnąlem się zmartwiony, chłopak ewidentnie za mało jadł.

Przytaknął mi a ja pokrojiłem jabłko. Zjedliśmy je pogadaliśmy chwilę i posmialismy się poczym poszliśmy na dół. El już spała. Złapałem willa za rękę ale tylko dlatego żeby lepiej mu się spało i żeby nie miał żadnych koszmarów. To nie tak że chciałem czuć jego dotyk.

Zacisnąłą swoją rękę na mojej a ja poczułem rumieńca na mojej twarzy. Will wydobywał go częściej niż El..

Po jakimś czasie zasneliśmy

--------------------------------------------------------

Hejka mam nadzieję że wam się podoba. Nie wiem jak to się stało że jest 17 rozdział a oni wciąż nie są razem ale nie ważne napewno to nastąpi. Jeśli są jakieś błędy proszę o komentarz

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin